[ Pobierz całość w formacie PDF ]

temat badań Flemminga. Może niczego, może doktor już wszystko wyznał podczas
przesłuchań? Cała moja robota na nic.
Zadzwoniła komórka. Luis przekręcił się i wymamrotał:
- Moja?
- Nie. - Podniosłam dżinsy i wyciągnęłam z kieszeni telefon.
Wyświetlacz pokazywał, że to mama. Coniedzielna rozmowa, tyle że o wiele za
wcześnie. Usiadłam i owinęłam się kocem. Nie mogłam przecież rozmawiać z mamą nago.
Odebrałam.
- Cześć.
- Cześć, Kitty. Jesteśmy zaproszeni na obiad do Cheryl, dlatego dzwonię teraz. Masz
chwilÄ™?
Pora jak każda inna. Czyli nie najlepsza.
- W porzÄ…dku, mamo.
- Jak Waszyngton? Tata nagrywa przesłuchania. Emitują je chyba w całości. Tata mówi,
że raz cię zobaczył, ale nie dlatego je nagrywa. Uważa, że będziesz chciała mieć pamiątkę.
Musiałam się uśmiechnąć.
- Zwietnie. Dzięki. Jutro mam zeznawać, więc powiedz mu, żeby przygotował wideo.
- Aha, to powodzenia! Na pewno świetnie ci pójdzie.
- Muszę tylko odpowiadać na pytania. Poradzę sobie. Luis oparł się na łokciu i
uśmiechnął się do mnie. Miałaś czas na zwiedzanie? Byłam w Waszyngtonie w czasie
studiów na posiedzeniu Kongresu, ale chyba to nie był senat i...
Rozmowa była zwyczajna. Co było nawet miłe. Potakiwałam zachęcająco i starałam się
nie okazać, że jestem zła i lub przygnębiona. Nie chciałam jej martwić.
Ale z drugiej strony mama i tak zawsze wiedziała, kiedy byłam zła i przygnębiona, bo
się wtedy nie odzywałam.
Zakończyła rozmowę, zanim zdążyłam to zrobić sama.
- Powinniśmy już iść. Cheryl stresuje się naszą wizytą, bo dom jest nowy, a ona jeszcze
nie rozwiesiła zasłon, a do tego Jeffy ząbkuje.
- Pozdrów ode mnie wszystkich.
- Dobrze. Trzymaj siÄ™.
- Ty też, mamo. Pa.
- To brzmiało tak po wielkomiejsku. Tak po amerykańsku - powiedział Luis, uśmiechając
siÄ™ bezczelnie.
No tak, likantrop.
- Wszystko słyszałeś, prawda?
- Domyślam się, że Cheryl to twoja siostra. A twój siostrzeniec ma na imię Jeffy?
- Jest jeszcze trzyletnia siostrzenica Nicky. - Ciągle się uśmiechał. Jakbym miała jakiś
wpływ na to, że moja siostra dała swoim dzieciom imiona rodem z sitcomu z lat
pięćdziesiątych. - Nabijasz się z mojej rodziny?
- Ani trochę. Ani trochę. - Zamyślił się, po czym dodał: - Ale Jeffy?
Rzuciłam w niego poduszką. Po weekendzie z Luisem z wielkim trudem dowlokła się w
poniedziałek rano do senatu. Zadzwoniłam do Bena.
- Cześć. Co się stanie, jak się dziś nie zjawię?
- A masz dziś zeznawać?
- No.
- Mogą cię doprowadzić pod eskortą policji. Aha. No dobrze.
Przed przesłuchaniem musiałam wstąpić do Alette, żeby się przebrać. Myślałam, że
może uda mi się dojechać przed świtem, żeby się jeszcze z nią zobaczyć, ale się nie udało.
Słońce już wzeszło, kiedy wjechałam na podjazd.
Tom, drugi kierowca i facet w czerni zarazem, siedział w kuchni. Powiedział, że Alette
udała się na spoczynek. Przez moment zastanawiałam się, co to właściwie oznacza.
TrumnÄ™ w piwnicy?
Ale tym razem nie spytałam.
Tom zaproponował mi kawę i rzekł:
- Całą noc sprawdzaliśmy wampiry, które uwolniłaś z karawany Smitha.
- Uwolniłam? Chyba przypisujesz mi za duże zasługi - wymamrotałam w kubek.
Wzruszył ramionami.
- Część z nich chce zostać z Alette. Nigdy nie mieli prawdziwego domu. Albo mieszkali
sami, albo z agresywnymi mistrzami. To dlatego poszli ze Smithem. Musiało im się
wydawać, że tak będzie lepiej.
Pewnie tak było. Czasem rynna wydaje się lepsza od deszczu.
- Pozwoli im zostać? Zajmie się nimi?
- Tak. Alette jest opiekuńcza. - Uśmiechnął się gorzko.
Okazało się, że Tom miał dziś wolne, ale zaproponował, że podrzuci mnie do senatu.
Zgodziłam się, dopiłam kawę i poszłam się przebrać. Ben miał coś dla mnie - dokonał
jakichś prawniczych sztuczek i zdobył kopię wyników sekcji zwłok Fritza.
Flemming miał rację: zawał serca. Ciągle czekali na wyniki badań laboratoryjnych, ale
uznali, że śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych. %7ładna teoria spiskowa. To był tylko
stary człowiek, który przeczuwał, że umrze i chciał opowiedzieć swoją historię.
Może po prostu się poddał.
Zgodnie z sugestią Bena ubrałam się porządnie na dzisiejszą sesję - w ciemnoniebieską
garsonkę, do tego kremowa bluzka, konserwatywna. Radził mi, żebym nie dała im się
podejść i nie pozwoliła na to, żeby myśleli o mnie jako odmieńcu czy dziwadle. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl