[ Pobierz całość w formacie PDF ]
posterunku.
Delegat Górnej Wolty odwrócił się: ktoś zawołał go po imieniu.
StanÄ…Å‚ nos w nos z MurzynkÄ… o du\ych, orzechowych oczach i Å‚agodnej buzi.
Nawet w białym habicie zwracała uwagę doskonała figura kobiety. Mimo woli poczuł
podniecenie.
- Czym mogę słu\yć, siostro? - zapytał z szacunkiem.
- Chciałabym z panem pomówić - odpowiedziała głębokim, melodyjnym
głosem.
Kolejna naciÄ…gaczka. W imiÄ™ braterstwa czarnych.
- Zaraz zaczyna się sesja - próbował się wymówić.
- A z delegacji jestem tylko ja.
- Nie zajmę panu wiele czasu - nalegała zakonnica. - Parę minut, a sprawa jest
niezwykle wa\na. Dla pana.
Zaintrygowany delegat rozglądał się za spokojnym kątem.
Odniósł wra\enie, \e znalazł się na targu niewolników i to tu\ po przybyciu
statku z towarem. Zakonnica rozwiązała problem za niego.
- Mo\e przejdziemy się do hallu na parterze - zaproponowała. - Będziemy
mieli tam spokój.
Delegat Górnej Wolty zgodził się.
Minęli stra\ników i zjechali ruchomymi schodami na parter. Wewnętrzna
galeria faktycznie była pusta.
Murzyn z uśmiechem zwrócił się do swej czarnej siostry.
- A więc, w czym mogę pomóc?
Kobieta uśmiechnęła się anielsko, trzymając obie ręce zanurzone w fałdach
habitu.
- To bardzo proste. Pójdzie pan ze mną.
Dyplomata podskoczył ze zdumienia.
- Z panią? Ale\ to niemo\liwe, sesja zaczyna się za pół godziny. Muszę
głosować.
Uśmiech jego rozmówczyni stał się jeszcze bardziej anielski.
- Mimo to pójdzie pan ze mną.
W tym momencie dostrzegł przytkniętą do swego brzucha lufę parabellum i
chciał odskoczyć w tył.
Jednak zatrzymał go mur.
- Ale\ pani oszalała! - wykrztusił zduszonym głosem. - To chyba \art.
Du\e usta Murzynki uśmiechały się ciągle, oczy jednak były zimne.
- Niech pan idzie obok mnie - rozkazała. - Wyjdziemy stąd i wsiądziemy do
oczekującego samochodu. Je\eli będzie pan rozsądny, nic się panu nie stanie.
- Ale czego pani chce? - protestował dyplomata - nie mam przy sobie
pieniędzy...
- Nie chcę pieniędzy - powiedziała. - Wypuścimy pana po głosowaniu.
Delegat podskoczył.
- Ale\ to śmieszne. Opowiem, co się stało głosowanie zostanie uniewa\nione.
Głosem spokojnym, mimo to z odcieniem grozby, powiedziała:
- Nic pan nie powie. W przeciwnym razie zostanie pan stracony, nawet gdyby
pana chroniła cała policja.
Je\eli piśnie pan słowo, umrze pan.
Delegat uwierzył. Wiedział, \e w Nowym Jorku dziej ąj się zdumiewające
rzeczy. śe pewne zbrodnicze organizacje są wszechmocne. Ogarnęła go totalna
panika. Lufa parabellum mocniej wcisnęła się w jego brzuch.
Przedłu\ona była rodzajem cylindra: tłumikiem.
- Prędzej - rozkazywała zakonnica. - Je\eli będzie pan próbował uciec,
zastrzelÄ™ pana.
Ukryła pistolet w kieszeni, ale poprzez materiał widział wyraznie jego kształt.
Był zbyt przera\ony, \eby sprawnie myśleć. Ruszył za nią jak automat - krok w krok.
Po prawej stronie placu roiło się od ludzi. Tu zbierali się turyści.
Murzynka szła tak blisko niego, \e przy ka\dym kroku lufą pistoletu trącała
jego biodro.
W bramie musieli przebić się przez grupę turystów.
Delegat rozpoznał jedną z przewodniczek, uroczej Chineczkę, którą
emablował, więc uśmiechnął się do niej nieco krzywo.
Automatycznie odwzajemniła uśmiech. Tłum turystów rozdzielił w pewnej
chwili zakonnicę od je więznia. Instynktownie do połowy wysunęła pistolet z
kieszeni.
Lo-ning przez ułamek sekundy widziała broń. Murzynka tymczasem znalazła
się ju\ na chodniku za bramą i dołączyła do delegata. Chinka zastanawiała się, czy to
nie przywidzenie, jednak wspomniała dziwny, wymuszony uśmiech Murzyna.
Zdecydowanie, coś nienormalnego rozgrywało się pod nosem całego stada
troszczących się o pozytywny przebieg głosowania agentów.
Zostawiła swoich turystów na pastwę losu i co sił w nogach pobiegła do baru,
spodziewając się zastać tam Malka. Po drodze jednak zmieniła zdanie. Aby zyskać na
czasie, skoczyła ku najbli\szemu telefonowi i zaalarmowała sekcję chińską. Na nich
scedowała wszczęcie alarmu.
Dopiero czwarta zakonnica wzbudziła zdziwienie pełniącego wartę przy
wejściu stra\nika. Dwie spośród nich wyszły w towarzystwie a\ dwóch delegatów
ka\da.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]