[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pomysłów. Zwiatło z oddali rozjaśniało wnętrze wozu, ale nie na tyle, by
widziała, co pisze.
- Nie możesz pracować? - spytał.
- Nie widzÄ™.
- Dlaczego tak siÄ™ denerwujesz?
Znów ją zaskoczył. Czy nie będzie temu końca?
- Co?
- Przecież słyszałaś. Czy to dlatego, że cię pociągam?
- Wyobrażasz sobie zbyt wiele.
- Zawsze masz się przede mną na baczności. Zmienił pozycję i
pochylił się w kierunku dziewczyny.
- Pozwól, że coś zaproponuję, zanim mnie naprawdę zdenerwujesz -
powiedziała. - Porozmawiajmy o czymś sensownym.
- Jasne.
Sięgnął po jej dłoń i zaczął ją głaskać. Maggie chciała cofnąć rękę, ale
rozmyśliła się.
- Opowiedz mi o sobie - poprosiła.
- Naprawdę nie ma o czym. Porozmawiajmy lepiej o tobie. Wpatrywał
siÄ™ badawczo w jej oczy.
54
RS
- Nie. Mówię poważnie - nastawała. - Opowiedz mi o swojej rodzinie.
- Jestem jedynakiem pochodzącym z dużej rodziny - odrzekł, zwężając
filuternie oczy.
Potrząsnęła głową.
- Nigdy nie traktujesz mnie poważnie.
- Przeciwnie, chciałbym traktować cię bardzo poważnie -mówiąc to,
uścisnął lekko jej dłoń.
Dziewczyna poczuła, jak przeszywa ją nagły dreszcz, i odsunęła się w
popłochu.
- Nie to miałam na myśli!
- A skąd wiesz, co ja miałem na myśli? - zapytał arogancko.
Gra przybierała niespodziewany obrót. Maggie nachmurzyła się.
Czując się niezręcznie, milczała. Po chwili jednak przerwała ciszę, która
stawała się nie do zniesienia.
- Nie rozumiem cię - powiedziała.
- Znów do tego wracasz - westchnął głośno. - Przecież ja też ciebie
dobrze nie znam, więc o co chodzi.
- O nic - rzuciła zirytowana.
Zaczęła patrzeć w okno, starając się rozróżnić kształty w ciemności..
Jared sięgnął jeszcze raz po jej rękę i przytrzymał mocno w momencie,
gdy dziewczyna usiłowała ją cofnąć.
- Rozluznij się. Nie będziesz miała żadnej przyjemności z naszych
wspólnych patroli, jeżeli nie poluzujesz wreszcie. Lubię mieć cię obok
siebie.
- Dziękuję za komplement
55
RS
Zrobiła przerwę, zastanawiając się, czy ma dalej zadawać pytania. Po
krótkiej chwili doszła do wniosku, że niczego się od niego nie dowie.
Postanowiła więc milczeć.
- Czy znowu coÅ› nie tak?
- Nie. Po prostu zrezygnowałam z zadawania pytań, bo i tak nie masz
zamiaru na nie odpowiedzieć.
- A może spróbujesz? - zachęcił ją.
- Za każdym razem, gdy stawiam pytanie wymagające czegoś więcej
niż stereotypowej odpowiedzi, ty robisz unik. Dlaczego?
Jared włączył zapłon.
- Czas jechać-powiedział.
- I znowu to robisz! - wykrzyknęła rozdrażniona.
Nie odpowiedział. Usłyszeli przez radio wezwanie, na które Jared
zareagował automatycznie, robiąc szybki nawrót w kształcie litery V i
zwiększając prędkość wozu.
- Muszę zobaczyć się z jednym z moich ludzi - wyjaśnił.
- W jakiej sprawie?
- Wszystko spieprzył.
- To nie mówi wiele.
- To wszystko, co musisz wiedzieć.
Maggie westchnęła. Co ona w nim widzi? Gdyby jakikolwiek inny
mężczyzna traktował ją w ten sposób, już dawno posłałaby go do diabła!
Była wściekła, że nie udało jej się uzyskać więcej informacji, które
mogłyby się okazać dla niej przydatne.
Jared zwolnił, gdy zaczęli zbliżać się do rozległego parkingu,
znajdujÄ…cego siÄ™ na terenie centrum handlowego. Kiedy wjechali na plac,
56
RS
zahamował gwałtownie i wyskoczył z wozu. Przy budce telefonicznej czekał
na niego ten sam mężczyzna, z którym rozmawiał rano na posterunku. Jared
podszedł do niego energicznym krokiem i zaczął go strofować nie przebie-
rając w słowach. Maggie patrzyła z dezaprobatą na rozgrywającą się przed
niÄ… scenÄ™.
Młody policjant próbował coś wyjaśnić, ale Jared podniósł rękę,
obrócił się na pięcie i wrócił do samochodu. Zapalając silnik, starał się
uniknąć gniewnego wzroku Maggie.
- Czy to ten sam chłopak, którego ochrzaniałeś dziś rano?
- Tak - brzmiała krótka odpowiedz.
- A co się stało?
- Zaniedbuje swoje obowiÄ…zki.
- Słuchaj, nie miałam zamiaru podsłuchiwać, ale staliście blisko
samochodu. Czy nie tłumaczył się swą ciężką sytuacją domową?
- Owszem. Jego żona wyrzuciła go z domu. Ale to nie jest
usprawiedliwienie. Pieprzy wszystko od tygodnia.
- Więc co się stało?
Ton Maggie wskazywał wyraznie, że nie ma ona dobrego zdania o
jego braku współczucia.
- Zatrzymał uciekinierkę z poprawczaka, wsadził ją do samochodu, a
potem poszedł pogadać z właścicielem restauracji, który widział, jak
dziewczyna paradowała z facetami przed lokalem. Ten młokos zapomniał
jednak o pewnym szczególe: nie założył zatrzymanej kajdanek. Dziecię
włączyło silnik i zwiało.
- Dobry Boże!
- O tak! Tłumaczył się, że miała wygląd słodkiego dziewczęcia!
57
RS
- Ale jeśli ma problemy w domu, powinieneś go zrozumieć.
Jared rzucił jej gniewne spojrzenie.
- Dziewczyna jedzie teraz policyjnym wozem, jest uzbrojona i nie
wiadomo, co jej strzeli do głowy. A ty chcesz, abym przejmował się teraz
Davisem. No nie! - wykrzyknÄ…Å‚. -Wiesz, co zrobiÄ™? ZawieszÄ™ go za to.
- Nie możesz tego zrobić - protestowała Maggie. - Temu facetowi jest
przykro. Nie widziałeś jego twarzy? O Boże, Jared, on i tak ma już dość
problemów. Nie bądz takim twardzielem i okaż mu trochę współczucia.
Jared skręcił gwałtownie w boczną uliczkę.
- Jest samochód - oznajmił. - Nikogo w środku nie ma.
- No widzisz - podchwyciła - i nic się nie stało.
- Davis ma cholerne szczęście - to wszystko.
Jared wezwał inną jednostkę i poprosił kolegów, by podwiezli Davisa
do jego samochodu.
- Nie zamierzasz go zawiesić, prawda? - dopytywała się.
- Możesz w to wierzyć, jeśli chcesz.
Jared zatrzymał się obok wozu Davisa i dał Maggie znak, by pozostała
w środku.
- Muszę upewnić się, czy wszystko gra - wyjaśnił. Poszedł sprawdzić
samochód i otoczenie. Po chwili, wyraznie zadowolony z tego, co zastał,
zawołał Maggie do siebie.
- Coś zabrała? - spytała, zbliżając się do wozu.
- Nie. Jego broń jest tutaj. Prawdopodobnie dziewczyna chciała tylko
dać drapaka. Ale gdyby zabrała rewolwer ze sobą, Davis nie pozostałby ani
dnia dłużej. Gwarantuję ci to.
58
RS
- Nie sądziłam, że jesteś taki uparty! - oburzyła się Maggie. - Jak
możesz dręczyć tego nieszczęśliwca? To właściwie twoja wina, że do tego
doszło. Skoro wiedziałeś o jego problemach, nie powinieneś wysyłać go na
patrol. Mogłeś przydzielić mu inne obowiązki.
Jared zacisnął obie pięści. Widać było, że z trudem hamuje gniew.
- Będę ci wdzięczny za wszelkie konstruktywne uwagi -odezwał się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]