[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie wiadomo dlaczego leżał na podłodze w płytkiej, ale szerokiej niszy. Włosy miał potargane,
a twarz nabiegła mu krwią.
 Simon!  zawołała pani Moses i przyłożyła dłonie do policzków.  Co się z panem dzieje?
Simonet zaklekotał w odpowiedzi i wpierając się rękami i nogami w brzegi niszy
powędrował w górę do sufitu.
 Boże, pan się zabije!  krzyknęła pani Moses.
 Doprawdy, Simonet  powiedziałem z irytacją.  Skręci pan sobie kark.
Jednakże figlarz nie zamierzał ani zabijać się, ani skręcać karku. Dotarł do sufitu, powisiał
tam przez chwilę czerwieniejąc coraz gwałtowniej, potem miękko zeskoczył na podłogę
i zasalutował. Pani Moses zaklaskała w dłonie.
 Pan jest cudowny, Simon  powiedziała.  Zupełnie jak mucha.
 No cóż, inspektorze  powiedział lekko zadyszany Simonet  zmierzymy się na cześć
pięknej damy?  Porwał kij i zrobił wypad posługując się kijem jak szpadą.  Wyzywam pana,
inspektorze Glebsky!
Z tymi słowami odwrócił się do stołu bilardowego i z takim stukotem zasadził ósemkę w róg
przez cały stół, że mi w oczach pociemniało. Jednakże nie sposób było się cofnąć. Ponuro
wziąłem kij.
 Walczcie, panowie, walczcie  powiedziała pani Moses.  Piękna dama zostawia nagrodę
dla zwycięzcy.  Rzuciła na środek stołu koronkową chusteczkę.  A ja zmuszona jestem
pożegnać panów.  Posłała nam pocałunek i wyszła.
 Diabelnie pociągająca kobieta  oświadczył Simonet.  Można oszaleć  zaczepił kijem
chusteczkę, zanurzył nos w koronki i wzniósł oczy do nieba.  Cudo! Pan również nie ma do
zanotowania żadnych sukcesów, inspektorze?
 Niech mi się pan bardziej plącze pod nogami  powiedziałem posępnie, zbierając bile
w piramidkę.  Kto pana prosił, żeby pan tu sterczał?
 A dlaczego pan, kapuściana głowo, przyprowadził ją do sali bilardowej?  nie bez racji
zapytał Simonet rozbijając piramidkę.
 Nie mogłem przecież prowadzić jej do bufetu...  burknąłem i ruszyłem wzdłuż stołu
szukając jakiejś łatwej bili.
 Niech no pan spojrzy  powiedział Simonet. Stał przy oknie i spoglądał gdzieś w bok. 
Jakiś kretyn siedzi na dachu... Pardon! Dwóch kretynów! Jeden stoi i w pierwszej chwili zdawało
mi się, że to komin.
 To Hincus  burknąłem przymierzając się do uderzenia.
 Hincus to taki malutki facet, który bez przerwy zrzędzi  powiedział Simonet. 
Nieprzyjemna postać. Olaf to co innego. Prawdziwy potomek starodawnych konungów,
oświadczam to panu, inspektorze Glebsky.
Wreszcie uderzyłem. I chybiłem. To było bardzo łatwe, a ja chybiłem. Obejrzałem koniec
kija, pomacałem kapkę. Kapka była w porządku.
 Niech pan się tak nie przygląda  podchodząc do stołu powiedział Simonet.  Nic pana nie
usprawiedliwia.
Uderzył. Potem jeszcze raz. Ostro, z trzaskiem i stukotem. Jęknąłem i podszedłem do okna,
żeby na to nie patrzeć. Simonet uderzył jeszcze raz i powiedział:
 Pardon. Do czynu, inspektorze.
Cień siedzącego człowieka odchylił głowę do tyłu i uniósł rękę z butelką. Zrozumiałem, że to
Hincus. Teraz zdrowo pociągnie i poda butelkę temu, który stoi. A właściwie kto to jest, ten
stojący?
 Gra pan czy nie?  zapytał Simonet.  Co się tam dzieje?
 Hincus się zaprawia  powiedziałem.  Och, spadnie nam dzisiaj z dachu...
Hincus zdrowo sobie golnął, następnie powrócił do poprzedniej pozycji. Nie poczęstował
stojącego. Kto to może być? E, pewnie latorośl... Wróciłem do stołu, wybrałem łatwą kombinację
i znowu chybiłem.
 Czytał pan pamiętniki Koriolisa o grze w bilard?  zapytał Simonet.
 Nie  odpowiedziałem posępnie  i nie zamierzam.
 A ja czytałem  powiedział Simonet. Dwoma uderzeniami skończył partię, a na
zakończenie wybuchnął swoim okropnym śmiechem. Położyłem kij w poprzek stołu..
Został pan bez partnera, Simonet  powiedziałem mściwie.  Może pan teraz w całkowitej
samotności wycierać nos w swoją nagrodę.
Simonet wziął chusteczkę i uroczyście wetknął ją do kieszeni marynarki.
 Znakomicie  powiedział.  Co teraz będziemy robić?
Pomyślałem przez chwilę.
 Chyba pójdę się ogolić. Niedługo obiad.
Wyszliśmy na korytarz i od razu wpadliśmy na dziecię ukochanego nieboszczyka brata pana
du Barnstockre a. Dziecię zastąpiło nam drogę i bezczelnie połyskując wybałuszonymi szkłami
ciemnych okularów zażądało papierosa.
 Jak tam Hincus?  zapytałem wyciągając papierosy.  Dobrze się zaprawił?
 Hincus? Ach, ten...  Dziecię zapaliło i złożywszy wargi wypuściło kółeczko dymu. 
Zaprawić to się jeszcze nie zaprawił, ale jest na niezłej bani, a zabrał jeszcze jedną butelkę ze
sobą.
 A co, razem żeście pili?  zapytał Simonet z ciekawością.
Dziecię lekceważąco parsknęło.
 Jeszcze czego! On mnie nawet nie zauważył. Przecież tam była Kaisa.
W tym momencie przyszło mi do głowy, że najwyższy czas wyjaśnić, czy to chłopiec, czy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl
  • erman) BĂźrger, Gottfried August MĂźnchhausen
  • Brenden Laila Hannah 21 Tajemnice
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • super-siostry.pev.pl