[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mężczyzn. - No chyba że chce się pozbyć czegoś ze swojego gospodarstwa. I
schować to daleko od ludzi i zwierząt.
Mężczyzna puścił łopatę i otworzył szeroko oczy. Kim był ten młodzik,
który śmiał zadawać im pytania? I który za dużo się domyślał?
- Nie mamy nic do ukrycia, chcieliśmy tylko zakopać padłe kaczki z
tamtego stawu - kiwnął głową w stronę pagórka za nimi, gdzie istotnie wśród
buków leżał niewielki staw. - Nigdy nie wiadomo, czy od czegoś takiego nie
pójdzie zaraza.
- To dobrze - powiedział Knut. - Bo z chorym bydłem postępuje się
inaczej, prawda?
Mężczyzni poruszyli się niespokojnie, a potem zaczęli znów gorączkowo
kopać. Wyraznie mieli nadzieję, że blizniaki sobie pojadą, a kiedy to nie
nastąpiło, jeden z rudzielców spytał: - Jesteście tu w gościnie?
- Można nas nazwać gośćmi - odparł Knut z uśmiechem - chociaż nasz
ojciec jest właścicielem Sorholm...
- Wasz ojciec...? - Wieśniacy spojrzeli na nich jak jeden mąż. - Pan Ole?
- Tak.
- Pan Ole wrócił? - W spojrzeniach mężczyzn wyczytali niepokój
pomieszany z radością. Olego w majątku lubiano, ale powszechnie wiedziano,
że jak kogoś na czymś złapał, potrafił być grozny. Nikomu nie udało się
oszukać Olego Sorholma, bo potrafił czytać ludziom w myślach.
- Tata jest w Norwegii. Jesteśmy tu sami - wyjaśniła Hannah. Dawno
pojęła, że Knut przejrzał intruzów na wylot i że to ich kopanie nie jest takie
znów niewinne: na pewno nie chodziło o padłe kaczki.
- No dobra, Mons, skończmy z tymi kaczkami i miejmy nadzieję, że więcej
ich nie padnie. - Najstarszy z mężczyzn kiwnął do tego z czapeczką i znów
chwycił łopatę.
- A z kim w majątku rozmawialiście na temat tego zakopywania? - spytał
Knut, zbierajÄ…c wodze.
- Z nikim. Nie chcieliśmy nikomu zawracać głowy.
- W takim razie uważam, że lepiej będzie, jak zrobicie to we własnym
gospodarstwie - Knut spojrzał na wieśniaków takim twardym wzrokiem, że aż
się cofnęli. - Padlina może być grozna dla ludzi.
- Nie rozumiem... - Młodszy z rudzielców podrapał się nerwowo po
brodzie i zakaszlał.
- Rozumiesz doskonale. W gospodarstwie macie zdechłą krowę, którą
powinniście byli już dawno spalić. Zamiast tego ukrywacie padlinę i chcecie
ją zakopać tutaj, z dala od własnej ziemi. Wracajcie tam, skąd przyszliście,
spalcie ścierwo i zakopcie u siebie, i to szybko.
Mężczyzni nie zaprotestowali. Ze strachem w oczach rzucili łopaty na wóz.
Młodzieniec miał rację, było dokładnie tak, jak powiedział. Mons, który
dobrze pamiętał Olego, zrozumiał, że syn odziedziczył po ojcu jego dar. Jedno
pozostawało pewne: na ziemie majątku nie było po co już wchodzić.
- Zrobimy, jak każesz... jeżeli nam odpuścisz.
- Ja was nie ukarzę - powiedział Knut, kiedy wieśniacy wdrapali się na
wóz. - Samiście się już ukarali. Niestety. - Obrócił się do Hannah. - Trzeba
zawiadomić ciotkę, rządcę, oborowych... We wsi będzie pomór bydła, ale
spróbujemy trzymać zarazę z dala od naszych krów.
- Zastanawiam się, co ci trzej mają w głowach! - wybuchnęła Hannah
poruszona. Wiedziała, że niektórych chorób bydła nie da się powstrzymać.
- Jeżeli mają w nich cokolwiek - z ironią, odpowiedział Knut i ruszył
skróconym kłusem, by Hannah mogła za nim nadążyć. Nie było czasu do
stracenia.
- Nie mogę uwierzyć, że kopali na ziemi należącej do majątku -
wybuchnęła Birgit, wyraznie rozgniewana, - Może chcą, żeby zaraza objęła
całą okolicę?
Rządca siedział z Birgit w pokoju śniadaniowym, gdzie właśnie wysłuchali
relacji blizniąt. Mocno się zafrasował, siedział teraz, stukając stopą w
podłogę. Miał już swoje lata i doskonale wiedział, co dla majątku mógł
oznaczać pomór bydła.
- Skąd on wie, że to poważna sprawa? - popatrzył na Birgit z
powÄ…tpiewaniem.
- Skoro tak mówi, to tak jest - Birgit nie miała ochoty dyskutować z rządcą
na ten temat. Przez rok, który spędziła w Norwegii, nie jeden raz przekonała
się o szczególnych zdolnościach Knuta.
- Ale co tak naprawdę wiesz? - tym razem rządca zwrócił się bezpośrednio
do Knuta. Naturalnie wiedział o zdolnościach Olego, ale to przecież nie
musiało oznaczać, że jego syn ma ten sam dar.
- Wiem, że mamy mało czasu. Zachoruje wiele zwierząt, i to będzie
dopiero początek. Musimy działać szybko.
- Zawiadomcie oborowych, a ja przejadÄ™ siÄ™ po okolicznych
gospodarstwach i dopilnuję, żeby padlinę natychmiast palono i grzebano -
rządca najwyrazniej pojął powagę sytuacji. - Jeżeli jest tak, jak mówi Knut,
nie mamy czasu do stracenia.
- No to ruszajmy - powiedział Knut, wstając. Obora leżała na drugim,
zachodnim końcu majątku, z dala od dworu. - Hannah, pojedziesz ze mną?
- Podzielmy się zadaniami - zaproponowała Birgit. - Hannah może
pojechać prosto do cielętnika i do byków, a ja przejadę się po gospodarstwach
od południa.
Rozeszli się do czekających ich zajęć. Hannah i Knut wyruszyli razem, bo
mieli się udać w tym samym kierunku.
- Czy sytuacja naprawdę jest taka poważna? - Hannah zbliżyła się do
Knuta, jechali teraz strzemiÄ™ w strzemiÄ™ - NaprawdÄ™ trzeba wszystkich
alarmować?
- Jest gorzej, niż myślisz. Wieśniacy stracą dużo, dużo bydła.
- A nasz majÄ…tek?
- Nam może się uda, jeżeli oborowi pojmą powagę sytuacji. Ja pojadę do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]