[ Pobierz całość w formacie PDF ]
fascynował jeszcze bardziej. Miała ochotę wtulić się w niego i odurzyć
się ostrym zapachem jego skóry.
Pomyślała jednak o prysznicu i wymknęła się cichutko z łóżka.
Nigdy nie chodziła nago, nawet po własnym mieszkaniu, więc teraz
chciała owinąć się prześcieradłem. Zrezygnowała wszakże, gdy
zorientowała się, że musiałaby je wyciągnąć spod śpiącego kochanka.
Może to i lepiej? Skoro po raz pierwszy w swoim życiu porzuciła wstyd i
nieśmiałość, nie powinna krępować się własnej nagości.
Przeszła do łazienki, odkręciła wodę. Stanęła pod ciepłym
strumieniem i pozwoliła mu spływać swobodnie po skórze. Nie spieszyła
się. Prysznic pobudzał jej ciało, odprężał, wypełniał błogim ciepłem. Gdy
w pewnej chwili usłyszała dobiegający z pokoju hałas, zadrżała na myśl o
tym, że to zapewne Luc obudził się właśnie i za chwilę dołączy do niej w
Å‚azience.
Luc jednak się nie pojawił, toteż Emma wytarła się szybko i owinęła
olbrzymim białym ręcznikiem. Ostrożnie otworzyła drzwi i znów znalazła
49
RS
siÄ™ w pokoju.
Hałas musiał być tylko złudzeniem, bowiem Luc wciąż leżał w łóżku,
pogrążony w głębokim śnie. Kołdrę nasunął na siebie tak wysoko, że
wystawały spod niej jedynie jego ciemne włosy. Emma uśmiechnęła się
na ten widok i zachęcona kuszącym zarysem ciała pod kołdrą, chciała
ponownie wsunąć się do ciepłej pościeli, gdy nagle znów dobiegł ją jakiś
podejrzany dzwięk, jakby głuche puknięcie albo odgłos korka,
wyciÄ…ganego z butelki.
Stanęła niczym sparaliżowana i zaczęła nasłuchiwać z niepokojem.
Spojrzała raz jeszcze na przykrytego kołdrą kochanka i dopiero teraz
dotarło do niej, co mogło się stać.
- Luc? - wyszeptała z przerażeniem.
Zamiast niego zobaczyła przed sobą wysokiego mężczyznę, który
wyłonił się nagle z mroku z pistoletem w dłoni. Lufa pistoletu osłonięta
była tłumikiem, a mężczyzna zdawał się Emmie dziwnie znajomy.
- Obawiam się, że Luc już pani nie odpowie, panno O'Bannion -
odezwał się nieznajomy i dopiero wtedy go rozpoznała.
- Pan Hassan? - Nie mogła w to uwierzyć. Nie chciała też przyjąć do
wiadomości, że mężczyzna, w ramionach którego spędziła ostatnie kilka
godzin, nie żyje. - Co... co pan mu zrobił?
- W końcu się na nim zemściłem.
- Boże, za co? Dlaczego?
- Nieważne. Nie będę ci niczego tłumaczyć, bo nie warto. Nie
spędzimy razem zbyt wiele czasu.
Emma zacisnęła kurczowo palce na ręczniku.
- Mnie też pan zabije?
- Oczywiście.
- OdnajdÄ… pana!
- Kto? - roześmiał się szczerze. - Policja? Jestem równie dobrze
wyszkolony, jak Dubois. I tak jak on mam swoje słabości. Jedną z nich
była Nicole, moja ukochana żona. Gdyby nie Luc, żyłaby do dziś.
Obiecałem sobie, że go znajdę, choćbym miał poświęcić na to resztę
życia. Zabrało mi to pięć lat, ale każdy dzień wart był tej chwili.
50
RS
- I to Luc zabił pańską żonę?
- Prawie. Ożenił się z nią. Niestety, Nicole nie doceniła go. Sądziła,
że jest mniej ostrożny. Gdy odkrył, że jest podwójną agentką, wydał ją w
ręce ludzi, którzy nie znają litości.
- A pan? Czy pan zna to uczucie?
Hassan wzruszył ramionami i uśmiechnął się drwiąco.
- Litość to oznaka słabości. Czy sądzisz, ptaszyno, że jestem słabym
człowiekiem? Wytrzymam wszystko. Wytrzymałem nawet to, że Nicole
zabili moi ludzie. Nie wykonała zadania - musiała zginąć. Proste,
prawda?
- Wiec dlaczego jego pan zastrzelił, a nie ich?
- Bo to on ją posiadł. Miał moją Nicole, rozumiesz? Była głupia,
zakochała się w nim, tak jak ty. Podobno Francuzi mają opinię
wspaniałych kochanków. Właściwie to powinnaś być mi wdzięczna -
znów uśmiechnął się z cynizmem.
- Wdzięczna? - Emma wciąż była tak wstrząśnięta, że nawet nie
zdołała się oburzyć.
- Gdybym nie popchnął cię w jego ramiona, nie zakosztowałabyś
nigdy takich rozkoszy, co? To ty miałaś mnie do niego doprowadzić. Nie
byłem jednak pewien, jak cię w to wplątać. Z początku chciałem cię
zabić i spowodować, by to on został oskarżony o morderstwo. Miałem
już nawet pewien plan... No, ale potem zauważyłem twoje zaintere-
sowanie osobą tego Francuzika i po prostu nie mogłem tego nie
wykorzystać. Jesteś naiwna, ptaszyno. Aatwo było tobą manipulować.
- I za to mam panu podziękować?
- A dlaczego nie? Zdążyłaś się nacieszyć kochankiem, jakiego nigdy
nie miałaś, a umrzesz, nim następny zdąży to zepsuć. Nie każdy ma
okazję zakończyć życie w takim momencie. Powiedz, czujesz go jeszcze
w sobie, co? Dobrze ci zrobił? Słodko umierać, kiedy nogi ci jeszcze drżą
po tej zabawie?
- Niech pan przestanie!
- Już, już. Zaraz skończymy. Odsuń się tylko od okna, ptaszyno.
- Dlaczego?
51
RS
- Bo zamierzam spędzić tu noc, a nie chcę, żeby przez
podziurawione szyby wpadało zimno. Jutro podpalę tę budę i wracam
do miasta.
- Będzie pan spał obok naszych martwych ciał?
- Nie jestem wybredny. Do miasta daleko, a droga jest trudna.
Mogę spać z trupami. Ale nie bój się - zarechotał - nie będę się do ciebie
dobierać!
Emma nic nie odpowiedziała, nie dlatego jednak że brak jej było słów
na komentarz, lecz z powodu cienia, który mignął nagle za Hassanem w
rogu pokoju.
W jej serce wstąpiła nagła nadzieja. Nie była pewna, czy to
wyobraznia podsuwa jej takie obrazy, czy też rzeczywiście dostrzegła tak
dobrze znanÄ… jej sylwetkÄ™ o zwinnych, kocich ruchach. Instynkt
podpowiadał jej to drugie.
Ale jeżeli to naprawdę Luc, to kto leży pod kołdrą?
Spojrzała odruchowo w stronę łóżka, Hassan natychmiast podążył za
jej wzrokiem.
- Tylko nic nie kombinuj - ostrzegł ją poważnie. - Co, chcesz
zobaczyć go przed śmiercią? A możesz masz ochotę się do niego
położyć? Jeszcze chwila, nie bądz taka napalona. No, odsuń się od okna!
Emma wiedziała, że gdy się poruszy, Hassan do niej strzeli. Musiała
spróbować przeciągnąć rozmowę tak długo, by Luc miał czas
przygotować się do ataku. Jeśli to oczywiście Luc. A jeśli nawet to tylko
złudzenie, to i tak nie miała nic do stracenia.
- A... a... a czy...?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]