[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Ale ty doskonale znasz moją naturę. I chcesz mnie oszukać. Kochasz mnie, ale tak
naprawdę nie kochasz. Gdybyś wiedziała jak, dałabyś mi ciało, żeby mnie zabić.
 NaprawdÄ™?
 Tak. Cierpię śmiertelne katusze, czując twój strach i nienawiść, a jednocześnie wiedząc,
jakie szczęście czeka na nas oboje. Pamiętaj, że widzę daleko.
 Czy miałbyś ciało mężczyzny już żyjącego? Powaliłbyś go ciosem, żeby zacząć swoją
przemianę od wchłonięcia jego mózgu? To jest morderstwo, Lasher.
Nie odpowiadał.
 Czy tego chcesz? %7łebym zabiła człowieka? Oboje wiemy, że przejścia można dokonać
tylko w ten sposób.
Nie odzywał się.
 Nie popełnię dla ciebie zbrodni. Nie zgładzę żadnej żyjącej istoty, żebyś ty mógł żyć.
Zamknęła oczy. Mogła teraz go słyszeć: skrzypienie podłogi, szelest dotykanych przez
niego zasłon, które falowały jakby wypełniając pokój wokół niej, muskając jej policzki i
włosy.
 Nie. Zostaw mnie w spokoju  westchnęła.  Chcę czekać na Michaela.
 On ci już teraz nie wystarczy, Rowan. Twój płacz sprawia mi ból, ale taka jest prawda.
 Nienawidzę cię  szepnęła. Przetarła oczy wierzchem dłoni. Przez mgłę łez patrzyła na
ogromnÄ…, zielonÄ… choinkÄ™.
 Nie mówisz tego, co czujesz, Rowan  powiedział. Szczupłe palce głaskały jej włosy,
odgarniając je z czoła, gładziły szyję.
 Zostaw mnie teraz samą, Lasher  błagała.  Jeśli mnie kochasz, odejdz natychmiast.
* * *
Lejda.
Wiedziała, że to znowu sen, i chciała się obudzić. Słyszała płacz. Kwilące dziecko
potrzebowało jej. Nie chcę tego śnić. Wszyscy tłoczyli się przy oknach przerażeni tym, co się
zdarzyło Janowi van Ablowi  tłum rozerwał go na strzępy.
 Zdradzono sekret  powiedział Lemle.  To niemożliwe, by ignoranci zrozumieli
znaczenie eksperymentu. Co zrobić, jeśli utrzymanie tajemnicy jest po prostu wzięciem na
siebie odpowiedzialności?
 Inaczej mówiąc, ochranianiem ich  odezwał się Larkin. Wskazał na ciało na stole. Jak
cierpliwie leży ten człowiek, z otwartymi oczami i drobnymi, jakby zalążkowymi organami.
Takie małe ręce i nogi.
Nie mogę myśleć, kiedy dziecko płacze.
 Musisz spojrzeć na to z szerszej perspektywy.
 Gdzie jest Petyr? Pewnie szaleje po tym, co się zdarzyło Janowi van Ablowi.
 Talamasca troszczy się o niego. Czekamy na ciebie, żeby zacząć.
To niemożliwe. Wpatrywała się w małego człowieka o skróconych rękach i nogach, w
jego drobne organy. Tylko głowa była normalna, naturalnej wielkości.
 Jedna czwarta typowego rozmiaru ciała, żeby być dokładnym.
Tak, znana proporcja  pomyślała. Gdy patrzyła na nie rozwinięte do końca narządy
leżącego człowieka, ogarniało ją przerażenie. A oni wybijali już okna. Tłum wlał się na
korytarze uniwersytetu w Lejdzie. Petyr biegł w jej kierunku.
 Nie, Rowan. Nie rób tego.
Obudziła się z drżeniem. Kroki na schodach. Wyskoczyła z łóżka.
 Michael?
 Jestem, kochanie.
Po prostu duży cień w ciemności, pachnący zimowym chłodem, a potem dotyk ciepłych,
szorstkich i czułych rąk na jej ciele. Jego twarz przyciśnięta do niej.
 O Boże, Michael, chcę, żeby tak było zawsze. Dlaczego wyjechałeś?
 Rowan, kochanie...
 Dlaczego?  szlochała.  Nie pozwól mi odejść, Michael. Proszę, nie pozwól mi!
Kołysał ją w ramionach.
 Nie powinieneś był wyjeżdżać. Nie powinieneś.  Płakała i wiedziała, że on nie może
zrozumieć jej słów, i że w ogóle niepotrzebnie to mówi. Na koniec po prostu okryła go
pocałunkami, rozkoszując się słonym smakiem i szorstkością jego skóry, niezgrabną
delikatnością rąk.
 Powiedz, o co chodzi, tak naprawdÄ™?
 O to, że cię kocham. %7łe kiedy nie ma cię tutaj, jest tak... jakbyś nie był realny.
* * *
Gdy wyślizgiwał się z łóżka, była na wpół przebudzona. Nie chciała, żeby sen wrócił.
Wcześniej leżała przytulona do jego piersi, trzymając mocno za ramię, teraz obserwowała go
ukradkiem. Założył dżinsy i wciągał przez głowę koszulkę do rugby, wąską, z długimi
rękawami.
 Zostań tu  wyszeptała.
 Ktoś dzwoni do drzwi  powiedział.  Moja mała niespodzianka. Nie wstawaj. To
naprawdę drobiazg. Coś, co przywiozłem ze sobą z San Francisco. Zpij dalej.
Nachylił się, żeby ją pocałować. Pociągnęła go za włosy. Naglącym gestem przyciągnęła
blisko do siebie, aż mogła poczuć ciepło jego czoła. Pocałowała gładką skórę i wyczuła pod
spodem twardą jak kamień kość. Nie wiedziała, dlaczego sprawia jej to taką przyjemność 
jego skóra wilgotna i ciepła, taka realna. Mocno przywarła wargami do ust Michaela.
Jeszcze zanim odszedł, sen powrócił.
Nie chcę widzieć tego manekina na stole.  Co to jest? To nie może być żywe.
Lemle był w chirurgicznym stroju, w masce i rękawiczkach. Spoglądał na nią spod
krzaczastych brwi.  Nawet się nie przygotowałaś do zabiegu. Wyszoruj ręce, potrzebuję cię.
Zwiatła lampy bezcieniowej przypominały dwoje bezlitosnych oczu skierowanych na stół.
Ta rzecz z zalążkami wewnętrznych organów.
Lemle trzymał coś w szczypcach. Małe ciało, drzemiące w inkubatorze obok stołu, było
płodem z otwartą klatką piersiową. Czyż to nie serce tkwiło w szczypcach? Ty potworze,
mógłbyś to zrobić?  Musimy pracować szybko, wykorzystać szczytową formę tkanki...
 To bardzo trudne dla nas, ale trzeba przez to przejść  powiedziała kobieta.
 Kim jesteście?  zapytała Rowan.
Rembrandt siedział przy stole, stary, bardzo zmęczony, z zakrzywionym nosem i
pozlepianymi w kosmyki włosami. Sennie podniósł na nią oczy, gdy zapytała, co myśli.
Wziął jej dłoń w swoją rękę i położył jej na piersi.  Znam ten portret młodej oblubienicy 
powiedziała.
Obudziła się. Zegar wybił dwa razy. Drzemiąc czekała na kolejne uderzenia. Gdyby
usłyszała ich dziesięć, znaczyłoby to, że długo spała. Ale dwa? Było bardzo pózno.
Z oddali dobiegały odgłosy muzyki. Ktoś grał na klawikordzie, miękki głos śpiewał
powolną, mroczną kolędę, starą celtycką pieśń o dzieciątku położonym w żłobie. Zapach
choinki i płonącego na kominku drewna. Zachwycające ciepło domu.
Leżała na boku i patrzyła na fantastyczne desenie, które mróz malował na szybach. Z
wolna wzór zaczął przybierać kształt mężczyzny z założonymi ramionami, stojącego tyłem do
okna.
Zmrużyła oczy i obserwowała ten proces  w centrum powstawała złożona z bilionów
maleńkich komórek ciemniejsza, brązowiejąca twarz z błyszczącymi, zielonymi oczami.
Wyłaniała się doskonała kopia dżinsów i koszuli. Obraz tak szczegółowy jak fotografie
Richarda Avedona, na których każdy włos jest wyrazny. Mężczyzna opuścił ręce i podszedł
do niej. Widziała detale stroju. Kiedy pochylił się nad nią, zobaczyła pory skóry.
A więc jest zazdrosny. Dotknęła jego policzka i szyi, w taki sposób, w jaki dotykała
Michaela. Wyczuła pulsowanie, jakby to ciało istniało naprawdę.
 Okłamuj go  powiedział niskim głosem, ledwie poruszając ustami.  Jeśli go kochasz,
okłamuj.
Czuła oddech na swojej twarzy. Uświadomiła sobie wtedy, że postać Lashera jest
przezroczysta, widziała okno, które jest za nim.
 Nie, nie odchodz  powiedziała.  Nie bój się zostać.
Cały obraz drżał jak papierowa wycinanka. Poczuła podmuch żaru. A więc był w panice.
Wyciągnęła rękę, by złapać go za nadgarstek, ale jej dłoń schwytała pustkę. Gorący
strumień powietrza przesunął się nad łóżkiem, zasłony łopotały przez chwilę, szron na
szybach zróżowiał i przeszedł w biel. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl