[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pracowała.
- Nie chodziło tylko o to - powiedziała matka Cala. - Nie
przeszkadzało mi pranie i gotowanie. Ale Toma widywałam
jedynie w nocy. - Ku zdziwieniu Lyn zarumieniła się.
- Te noce były wspaniałe, ale powoli zaczęłam odczuwać
potworną samotność. Rzadko spotykałam inne kobiety,
poniewa\ Tom dopiero zaczynał się dorabiać. Nie byliśmy
zamo\ni, nie miał ochoty na \ycie towarzyskie. Mieliśmy
tylko jednego pikapa, więc rzadko jezdziłam do miasta. Kiedy
ju\ tam byłam, wszyscy traktowali mnie jak nieznajomą ze
Wschodu. Zaczęłam tęsknić za górami i lasami. Tu jest tak jak
na pustyni.
- Dorastałam, kochając tę ziemię, ale wiem, \e nie \yje
siÄ™ tu Å‚atwo. W upalne dni, kiedy kurz dusi, trzeba naprawdÄ™
bardzo kochać swoją ziemię, \eby wytrzymać. Chyba
nabawiłabym się klaustrofobii, mieszkając w miejscu, gdzie są
lasy i góry. Nie przepadam nawet za naszymi pagórkami!
- wtrąciła Lyn.
- Więc rozumiesz, jakie \ywiłam uczucia do miejsca, w
którym dorastałam?
- Tak mi siÄ™ wydaje.
- Zaszłam w cią\ę prawie natychmiast. Przez większą jej
część chorowałam i czułam się jeszcze bardziej odizolowana.
Pamiętam, \e ciągle płakałam z tęsknoty za domem, matką i
znajomymi.
- Byłaś prawie dzieckiem - powiedziała Lyn z
westchnieniem. - Mą\ powinien bardziej dbać o twoje
uczucia.
Cora Lee uśmiechnęła się drwiąco.
- To nie była tylko wina Toma. Ten biedny chłopak nie
miał pojęcia, jak sobie poradzić z płaczliwą nastolatką. Potem
urodził się Cal. - Jej twarz się rozjaśniła. - Był ślicznym
chłopczykiem. Ubóstwiałam go. Lubiłam być matką. Wtedy
ju\ nie układało się najlepiej między Tomem a mną. Mój mą\
myślał, \e jestem zarozumiała, bo wtedy ju\ nie chciałam
spotykać się z innymi kobietami. Byłam nieśmiała. Jeszcze nie
przyzwyczaiłam się do prerii. Nienawidziłam śniegu, który był
tak obfity, \e wszystko zasypywał. Miałam złamane serce,
kiedy Tom znajdował zamarznięte cielaki. Latem bez przerwy
patrzyłam na horyzont, wypatrując nadciągającej burzy. Moje
kwiaty więdły. Grad niszczył warzywa. Nie znałam się na
uprawie roślin. To marna wymówka dla \ony ranczera. Tom
\ałował, \e się ze mną o\enił.
- Jestem pewna, \e cię kochał.
- Pociągałam go. Nie jestem jednak pewna, czy mnie
kochał. - Wstała i zaczęła układać talerze, jakby nie mogła
dłu\ej siedzieć bezczynnie. - Kiedy Cal miał prawie rok,
miałam dość \ycia na ranczu. Nie mogłam wytrzymać tu ani
dnia dłu\ej, a co dopiero kolejnej zimy. Zadzwoniłam do taty.
Pozwolił mi wrócić do domu.
- Więc wyjechałaś - powiedziała cicho Lyn. Ona tak\e
wstała i podeszła do zlewu.
- Tak. - Cora Lee oparła się o blat kuchenny. - Chciałam
zabrać ze sobą Cala. Tom jednak nie chciał o tym słyszeć.
Okropnie się pokłóciliśmy. W końcu mój mą\ powiedział,
\e jeśli zabiorę mu syna, to przyjedzie po niego. Obiecał, \e
będzie rozpowiadał, i\ miałam innych mę\czyzn i nie nadaję
się na matkę. Wiem, \e to mo\e wydawać ci się głupie, ale
zostałam wychowana w zamo\nej i szanowanej rodzinie, w
której nie toleruje się skandali. Jakakolwiek aluzja psuje
reputację. Gdyby chodziło tylko o mnie, nie przejmowałabym
się grozbami Toma. Ale to dotknęłoby mamę i tatę, całą naszą
rodzinę. - Jej głos brzmiał gorzko. - Ludzie z dobrych rodzin
potrafią być hermetyczną grupą okrutnych osób. Jest
dwudziesty wiek, ale w niektórych domach panują sztywne
zasady.
Lyn nie wiedziała, jak na to odpowiedzieć. To, co
opowiadała Cora Lee wykraczało tak daleko poza jej
ograniczone doświadczenie i wydawało się mało
prawdopodobne. Mimo to uwierzyła teściowej i tylko to było
wa\ne.
- Więc zostawiłaś Cala z ojcem?
- Niezupełnie. - Cora Lee usiadła cię\ko na barowym
stołku. - Nie mogłam wyjechać bez syna. Powiedziałam, \e
nie wyjadę, ale Tom mnie wyrzucił z rancza. Kupił mi bilet do
Wirginii. Powiedział, \e mam tu nigdy nie wracać. -
Rozejrzała się po domu byłego mę\a i uśmiechnęła smutno. -
Teraz na pewno przewraca siÄ™ w grobie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]