[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To samo powiedziaÅ‚a Peg, i takim samym tonem - od­
parła, usiłując ukryć przyspieszone bicie pulsu.
NIE PRZESTAN CI KOCHA 115
Zawsze tak reagowała na jego widok.
- No cóż, oboje mamy rację. Nie wolno ci być tyle godzin
na nogach.
- Większość popołudnia przesiedziałam.
- MiÄ™dzy wÄ™drówkami z piÄ™tra na piÄ™tro, od łóż­
ka do łóżka i z pokoju dla rodzin na oddział intensywnej
terapii.
- Peg to straszna plotkara - mruknęła posÄ™pnie. - Prze­
cież ja naprawdę dbam o siebie. Wyniki ostatniego badania są
idealne.
- WÅ‚aÅ›ciwie tak. Masz jedynie odrobinÄ™ za wysokie ciÅ›­
nienie i znowu zbyt mały przyrost wagi.
Ze zdumienia pokręciła głową. Nie zdawała sobie sprawy
z tego, że Leo wie o jej regularnych badaniach w klinice pre­
natalnej, a już zupełnie nie przyszło jej do głowy, że mogą go
interesować wyniki tych badań. Poczuła, że robi jej się ciepło
na sercu.
- No, pani doktor, pora wracać do domu.
Podszedł do niej i wyciągnął ręce. Odpowiadając mu tym
samym gestem pomyślała, że tak długo już się nie dotykali!
Gdy spędzała obok niego bezsenne noce, zastanawiała się, czy
gdyby się obudził i jej dotknął, byłby do dla niej szok, tak jak
wtedy. Teraz po prostu pomagał jej wstać, a ona czuła takie
oszołomienie, jakby cały dzień biegała po schodach, zamiast
korzystać z wind.
- Możemy iść? - spytał cicho, gdy stała nieruchomo.
- Tak - odparÅ‚a jak w transie. - Mam tu gdzieÅ› toreb­
kÄ™...
Jej głos zamarł ze zdumienia, gdy Leo objął ją w pasie
116 NIE PRZESTAN CI KOCHA
i skierowaÅ‚ w stronÄ™ wind. W milczeniu chÅ‚onęła radość z te­
go niezwykłego kontaktu i miała nadzieję, że może od tej pory
coś się między nimi zmieni.
Kiedy jednak czekali na windÄ™, dostrzegÅ‚a, jak przecho­
dząca pielęgniarka trąca drugą w bok. Obie uśmiechnęły się
do siebie porozumiewawczo. PomyÅ›laÅ‚a ze smutkiem, że per­
sonel spodziewa się takich widoków po parze, która wzięła
ślub po tak szalonym romansie. A więc Leo znowu robi to na
pokaz... PoczekaÅ‚a, aż wyjdÄ… z budynku i dopiero wtedy lek­
ko się odsunęła, a jego ręka opadła.
- Jak się ma mały Steve z intensywnej? - spytała. - Czy
już wiadomo, co się stało?
- Jego brat mówi, że uciekał przed jakąś bandą łobuzów
i przez pomyłkę wbiegł na plac budowy. Podobno rozwalali
właśnie dom i na chłopca runął kawałek ściany.
- To by wyjaśniało zadrapania na całym ciele. Biedne
dziecko. - Wzdrygnęła się, przypominając sobie posiniaczoną
i zakrwawioną skórę chłopca. - Tylko dlaczego ten teren nie
był porządnie ogrodzony?
- To jest nieustający problem. Podobno bez względu na
to, jak siÄ™ taki teren ogrodzi, dzieci i bezdomni zawsze znajdÄ…
sposób, żeby się dostać do środka.
- A w jakim jest stanie?
- Na razie bez zmian. NiedÅ‚ugo zrobimy nastÄ™pnÄ… tomo­
grafię mózgu.
- A więc upłyną dni albo tygodnie, zanim rodzina się
dowie, czy w organizmie chłopca nie nastąpiły nieodwracalne
zmiany...
O pacjentach mogli rozmawiać w nieskończoność, lecz
NIE PRZESTAN CI KOCHA 117
gdy Leo parkował samochód przed domem, oboje zamilkli
i napięcie znów zawisło nad nimi jak gradowa chmura.
Maria otworzyÅ‚a drzwiczki i obróciÅ‚a siÄ™ bokiem na siedze­
niu, by wysiąść, gdy Leo podszedł do niej i wyciągnął rękę.
- Pomogę ci - powiedział.
Marzyła o tym, by przyjąć jego pomoc, i godzinę temu by
to zrobiła. Aatwiej jej było stawać na nogi z czyjąś pomocą,
a poza tym był to przejaw troski. Czy aby na pewno? - spytała
siÄ™ w myÅ›lach, zÅ‚a na siebie i swojÄ… naiwność, gdy zignoro­
waÅ‚a jego wyciÄ…gniÄ™tÄ… rÄ™kÄ™ i z trudem wygramoliÅ‚a siÄ™ z sa­
mochodu. Przecież on wszystko robi na pokaz!
Godnym krokiem podeszÅ‚a do wejÅ›cia i takim samym kro­
kiem przemierzyła hol, całkowicie lekceważąc obecność Lea.
- OtworzÄ™ ci - powiedziaÅ‚, szybko wybierajÄ…c z pÄ™ku klu­
czy właściwy.
- Potrafię sobie otworzyć - mruknęła nieprzyjaznie.
OtworzyÅ‚a torebkÄ™, by wyjąć klucze, i rozsypaÅ‚a jej zawar­
tość po podłodze. Zła na siebie, pochyliła się szybko, żeby
pozbierać rzeczy, zapomniaÅ‚a jednak o swym rosnÄ…cym brzu­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl