[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie jadłam nic lepszego od twoich zapiekanek. Pani Benjamin odpowiedziała jej uśmiechem, zanim
oznajmiła:
- Przyniosłam też butelkę schłodzonego białego wina, a także odrobinę porto, do sera. W Stanach nie
jada siÄ™ chyba zbyt wiele sera? Wydaje mi siÄ™...
- Bardzo dziękujemy - przerwał jej David i wysunął krzesło dla Debory. - Proszę nie zostawać, ob-
służymy się sami.
Debora pomyślała, że zachowywał się tak, jakby dom należał do niego.
- Proszę zadzwonić, jeśli będą chcieli państwo napić się kawy - powiedziała gospodyni cicho i wyszła.
David nalał Deborze wina i nałożył jej na talerz sporą porcję zapiekanki i warzyw. Usiłował
prowadzić niezobowiązującą rozmowę, ale odpowiadała mu monosylabami. W końcu poddał się i
westchnÄ…Å‚.
- Naprawdę chciałaś porozmawiać przy posiłku z gospodynią? - zapytał.
- Przynajmniej chciałam mieć wybór.
- Wobec tego przepraszam. Popatrzyła na niego kamiennym wzrokiem.
- Dlaczego byłeś dla niej taki nieuprzejmy?
- Jeśli rzeczywiście tak wyszło, jeszcze raz przepraszam, nie chciałem. Po prostu jest potwornie gadat-
liwa, z wiekiem coraz bardziej, a to uciążliwe.
56
- Czy ty przypadkiem nie przesadzasz? W końcu to nie potwór, tylko sympatyczna staruszka, której
niedawno zdechł ukochany pies.
- Nie wziÄ…Å‚em pod uwagÄ™...
- Cudzych uczuć? - dopowiedziała. - O, w to nie wątpię. Do tego trzeba być istotą ludzką.
Zauważyła, że zacisnął szczękę, ale nic nie powiedział. Dokończyli posiłek w lodowatym milczeniu.
- Jestem zmęczona. - Debora stłumiła ziewnięcie.
- Wobec tego zadzwoniÄ™ po kawÄ™.
- Ty pewnie też padasz z nóg? - wysiliła się na uprzejmość.
- Owszem - przyznał szczerze, co ją zdumiało. Pani Benjamin pojawiła się w mgnieniu oka.
- Proszę, oto gorąca kawa; - Postawiła tacę i pośpiesznie wyszła z jadalni.
- Widzisz? - oznajmiła Debora oskarżycielskim tonem. - Uraziłeś jej uczucia i teraz stara się schodzić
ci z oczu.
- Wątpię. Pewnie pobiegła oglądać telenowele. Zirytowana jego obojętnością, zapytała:
- Na jak długo się tu zatrzymałeś?
- Nie jestem pewien. A jakie to ma znaczenie?
- Dla mnie ma.
- Hm, skoro tak ci zależy, to mogę zostać na dłużej - zapewnił ją z błyskiem w oku.
- Nie zależy. Właściwie skoro ty tu zostajesz, to ja się przeniosę.
- Raczej nie.
- SÅ‚ucham?
- Raczej siÄ™ nie przeniesiesz.
57
- Za kogo ty się uważasz, do cholery? - Debora nie była w stanie dłużej wytrzymać tego
protekcjonalnego tonu. - Będziesz mi wydawał polecenia? Wbij sobie do tego zakutego łba, że nie
słucham niczyich rozkazów, i już na pewno nie będę słuchała twoich! Jutro przenoszę się do hotelu.
Zerwała się na równe nogi i pospieszyła do swojego pokoju. Kiedy naciskała klamkę, żeby wejść,
palce Davida bezlitośnie zacisnęły się na jej przegubie.
- Nie zrobisz tego. Nie pozwolę, żebyś jeszcze bardziej denerwowała matkę i Kathy.
- O czym ty mówisz?
- Doskonale wiesz o czym. Jeśli przeniesiesz się do hotelu, zmartwisz je obie.
- Bardzo mi przykro, ale...
- Jeśli zranisz ich uczucia, będziesz odpowiadała przede mną.
- Szlachetny rycerz z ciebie, nie ma co - zakpiła. Ujął ją pod brodę i zadarł jej głowę do góry,
zmuszając, żeby na niego spojrzała.
- Twoja matka i moja siostra mają wystarczająco wiele problemów. Taka rozpuszczona egoistka jak ty
nie musi ich dokładać. - Jego palce musnęły jej gardło. - Sugeruję, żebyś zapomniała o swoim
pomyśle. W przeciwnym razie pokażę ci, jaki potrafię być nieszlachetny.
yrenice jej zielonych oczu rozszerzyły się pod wpływem szoku, przełknęła nerwowo ślinę. Nie
zdołała ukryć dreszczu rozkoszy, jaką nieoczekiwanie sprawił jej dotyk Davida. Nie uszło to jego
uwagi. Uśmiechnął się z satysfakcją, puścił ją i odszedł.
58
Wstrząśnięta Debora przez chwilę stalą nieruchomo. Nagle jej policzki poczerwieniały i zaczęła po-
wtarzać sobie w duchu, że po prostu nienawidzi tego gbura. Gdy tylko Paul wydobrzeje, ona wróci do
Stanów i nigdy już nie znajdzie się bliżej niż na kilometr od Davida.
Następnego ranka, po niemal nieprzespanej nocy, siedziała w swoim pokoju, dopóki nie upewniła się,
że David wyszedł. Dopiero wtedy zeszła na parter i zjadła skromne śniadanie, które popiła kawą.
Kiedy dotarła do szpitala, od razu wpadła na doktora Hezeldena, który miał dla niej dobre wieści. Paul
odzyskał przytomność i teraz spał już normalnie.
- Jest młody i silny - powiedział lekarz. - Za dzień lub dwa będziemy mogli powiedzieć, że niebezpie-
czeństwo bez wątpienia minęło.
Debora natychmiast powtórzyła to matce i bratowej, były wniebowzięte.
Siedziała przy Paulu przez cały ranek, podczas gdy Kathy i Laura zrobiły sobie przerwę. Przez
większość czasu Paul spał, jednak kilka razy otworzył oczy i popatrzył na nią, nim ponownie zapadł w
sen.
W południe zastąpiła ją Kathy. Dziecko spało grzecznie w łóżeczku, podczas gdy Debora i jej matka
jadły lunch.
- Jak ci się układa z Davidem? - zapytała Laura ostrożnie, odkroiwszy sobie plaster szynki w miodzie.
Debora nie chciała martwić matki, więc odparła:
- Wszystko w porzÄ…dku.
- Jasne - westchnęła Laura.
59
- No dobra, wcale nie. - Debora przypomniała sobie zachowanie Davida wczorajszego wieczoru i za-
drżała. - Jest okropny! Zimny i arogancki...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]