[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ciągle padającego śniegu. Szalała zamieć, ale Lisa była zadowolona, że będą to białe
święta. Miała też dodatkowy powód do zadowolenia. Dzwoniła dziś do rodziców i
uzyskała ich pozwolenie na przyjazd Adama do domu na święta. Pozostawały
jeszcze dwa tygodnie i Lisa postanowiła zaprosić Adama do Ohio właśnie
dzisiejszego wieczoru. Boże Narodzenie zapowiadało się wspaniale i była pewna, że
rodzice odniosą się do niego z ogromną życzliwością. Spojrzała na zegarek i
zobaczyła, że minęło już w pół do dwunastej, a Adama wciąż nie ma. To było do
niego niepodobne, zwłaszcza że nie zadzwonił wcześniej i nie zapowiedział
spóznienia. Poczuła się nagle zaniepokojona. Starała się zignorować to uczucie, ale
nie mogła uwolnić się od myśli, że stało się coś złego.
 Ciągle tu jeszcze jesteś?  zdziwił się Tony, który na chwilę wyjrzał z
restauracji.
 Tony, czy jesteś pewien, że nikt dziś do mnie nie dzwonił?
 Kochanie, przecież wiesz, że powiedziałbym ci o tym. Nie martw się, na
pewno ten śnieg go gdzieś unieruchomił.
 Chyba masz rację, niepotrzebnie się denerwuję  uśmiechnęła się Lisa.
 Oczywiście, że tak  Tony wszedł na chwilę do baru i wrócił z kieliszkiem
wina.
 Masz, to ci poprawi samopoczucie. Na pewno siÄ™ tu za chwilÄ™ zjawi.
Lisa stała samotnie przed frontem restauracji popijając wino i patrząc na
padający śnieg. Powoli strach zaczynał ściskać ją za gardło. Kwadrans przed
dwunastą poprosiła Tony'ego, żeby przekazał Adamowi, w wypadku gdyby ten
pojawił się lub zadzwonił, że poszła prosto do domu. Podniosła wyżej kołnierz futra i
ruszyła w drogę. Idąc Broadwayem poczuła, że powietrze gwałtownie się ochłodziło,
a lodowaty wiart znad Hudsonu podnosił tumany śniegu sprawiając, że musiała iść
prawie na pamięć, gdyż widoczność była minimalna. Gardło miała ciągle ściśnięte
strachem, a jej serce biło mocno. Kiedy dotarła do swojej kamienicy, marzyła tylko o
tym, by jak najszybciej znalezć się w ciepłym mieszkaniu. Nie zwróciła uwagi na
sylwetkę mężczyzny stojącego po drugiej stronie ulicy na wprost jej domu częściowo
ukrytego w cieniu. Gdy wreszcie dotarła na górę, zrzuciła z siebie futro i strząsnęła
śnieg", który osiadł jej na włosach. Niecierpliwie podniosła słuchawkę telefonu i
wykręciała numer Adama. Zdenerwowana słuchała kolejnych sygnałów, nikt jednak
na nie odpowiadał. Po chwili zrozumiała, że dalsze próby nie mają sensu i przerwała
połączenie. Zaczęła krążyć dokoła pokoju, a na jej twarzy malował się strach i
niepokój. Podeszła do okna i odsunęła zasłonę próbując dojrzeć coś przez padający
śnieg. Usłyszała przytłumiony dzwięk domofonu, dochodzący z hallu lub któregoś z
niższych pięter.
 O Boże, cóż mu się mogło stać?  powiedziała do siebie na głos.
Podskoczyła gwałtownie, gdy usłyszała, że ktoś dobija się do jej drzwi. Zamarła
stojąc na środku pokoju. Bała się zapytać czy nawet pomyśleć, kto to mógł być o tak
póznej godzinie. Ogarnęło ją przerażenie, kiedy wyobraziła sobie, jaką straszną
wiadomość może za chwilę usłyszeć. Rozległo się kolejne natarczywe stukanie. Lisa
zebrała całą odwagę i podeszła do drzwi.
 Tak, tak, już idę!  zawołała drżącym głosem i poprosiła osobę za drzwiami o
przedstawienie siÄ™.
 To ja, otwieraj  powiedział czyjś rozkazujący głos.
 Adam!  krzyknęła i rzuciła się odmykać zamki. Gdy drzwi wreszcie się
otwarły zobaczyła Adama wpatrującego się w nią milcząco. Jego włosy zaczęły się
kręcić zmoczone topniejącym śniegiem. Ubrany był w ciężki skórzany płaszcz i
spływająca z niego woda zaczynała wsiąkać powoli w dywan.
 Dzięki Bogu, Adam, dzięki Bogu!  zawołała Lisa i rzuciła się mu na szyję.
Brent nie uczynił żadnego gestu, aby ją przytulić. Lisa szlochała, całowała go i
mówiła coś jednocześnie. Nie wiedziała, gdzie się podziewał, ale odczuwała radość i
ulgę, widząc, że nic się mu nie stało. Nagle, gdy przytuliła się do jego twarzy, dotarł
do niej przykry zapach wódki. Cofnęła się o krok i popatrzyła uważnie na Adama. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl