[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To duży, silny mężczyzna, starannie ogolony i zadbany - trochę przypomina Aldridge'a, który
pomógł nam w sprawie tej pralni. Podskoczył, gdy usłyszał z czym przychodzę i już chciałem
zawołać policjantów z rzecznej, których zabrałem na wszelki wypadek, gdy sam bez protestu
wyciÄ…gnÄ…Å‚ ku mnie
dłonie, bym założył mu kajdanki.
Zabraliśmy do więzienia jego i jego skrzynkę marynarską sądząc, że może być w niej jakiś
dowód winy. Jednakże poza typowym nożem marynarskim nie znalezliśmy w niej niczego
ciekawego. Wystarczył natomiast sam podejrzany, gdyż przy pierwszym przesłuchaniu złożył
zeznanie, którego kopię panu przesyłam. Sprawa, tak jak przypuszczałem, jest nader prosta, tym
niemniej jestem zobowiązany za pomoc pana Z poważaniem G. Lestrade"
- Co prawda, była prosta - zauważył z sarkazmem Sherlock - ale nie wydaje mi się, aby go to
specjalnie uderzyło, gdy prosił nas o przyjazd. Nieważne.
Zajmijmy się tym, co miał do powiedzenia Jim Browner. Oto jego zeznanie, złożone przed
inspektorem Montgomerym na posterunku Shadwell.
"Czy mam coÅ› do powiedzenia?
Pewnie, że mam i to dużo. W końcu muszę się przed kimś wygadać. Możecie mnie powiesić
albo puścić wolno, nic mnie to nie obchodzi. Coś wam powiem: odkąd to zrobiłem, nie
zmrużyłem oka i chyba już nie zasnę, żeby nie mieć przed oczyma ich twarzy. Czasem jego, ale
przeważnie jej. Te twarze nigdy mnie nie opuszczają we śnie. On jest zły, ale ona ciągle
zaskoczona i tak jak wtedy, gdy na mojej twarzy, która rzadko wyrażała coś innego niż miłość,
wyczytała śmierć. A to wszystko wina Sarrah, niech klątwa złamanego człowieka spadnie
właśnie na nią. Nie żebym chciał się oczyścić. Wiem, że jak piję, to mnie diabeł bierze w obroty,
ale ona by mi wybaczyła, byłaby przy mnie, gdyby ta wiedzma nigdy nie przestąpiła progu
naszego domu. Bo rzecz w tym, że Sarrah mnie kochała, aż jej miłość zamieniła się w nienawiść
w dniu, w którym dowiedziała się, że bardziej mnie interesuje ziemia, po której stąpa jej młodsza
siostra, niż ona. Z tymi trzema siostrami to jest tak: najstarsza to dobra kobieta, średnia to diabeł,
a najmłodsza anioł. Gdyśmy się pobrali, Sarrah miała 44 lata, a Mary 29.
Byliśmy szczęśliwi i w całym mieście nie było lepszej żony od mojej Mary. Pewnego razu
zaprosiliśmy Sarrah na tydzień do naszego domu. Zrobił się z tego najpierw miesiąc, potem
drugi, a w końcu stała się jakby trzecim członkiem rodziny. Nie piłem wtedy, mieliśmy pieniądze
i wszystko wyglądało pięknie i wesoło, zupełnie jak nowa dolarówka. Mój Boże, kto by
pomyślał, że tak się to skończy?
Często na weekendy przyjeżdżałem do domu, a czasem, gdy statek czekał na ładunek, to zdarzał
się i cały tydzień domowania.
Oczywiście, spotykałem się wtedy ze szwagierką. Nie mogę powiedzieć, była przystojną
kobietą, śniadą i żywą jak skra, z dumnie uniesioną głową i błyskiem w oczach, ale przy Mary to
nic. Przysięgam na Boga, że nigdy nawet o niej nie pomyślałem, choć czasami zdawało mi się, że
lubi być ze mną sama. Ale ja niczego nie podejrzewałem. Dopiero pewnego wieczoru otworzyły
mi się oczy. Wróciłem z rejsu i Sarrah była sama, bo Mary poszła zapłacić jakieś rachunki.
Z niecierpliwością chodziłem po pokoju, czekając na jej przyjście i wymieniając na wpół
żartobliwe uwagi ze szwagierką.
W pewnej chwili wyciągnąłem ku niej rękę, którą niespodziewanie złapała kurczowo, a dłonie jej
płonęły jakby w gorączce. Spojrzałem zaskoczony w jej oczy i tam wyczytałem całą resztę.
Nie musiała nic mówić. Ona widać też wyczytała w moich oczach wszystko, bo przez chwilę
milczała, po czym poklepała mnie po ramieniu i z szyderczym śmiechem wybiegła z pokoju. Od
tej chwili znienawidziła mnie z całego serca i całej duszy, a potrafiła nienawidzić, możecie mi
wierzyć. Byłem durniem, że pozwoliłem jej zostać z nami, że o niczym nie powiedziałem Mary.
Wiedziałem, że ją to zmartwi, a nie chciałem tego. Wszystko z pozoru wyglądało tak jak dotąd,
ale po pewnym czasie zauważyłem, że Mary zaczyna się zmieniać.
Dotąd zawsze mi ufna, teraz stała się podejrzliwa, chcąc ciągle wiedzieć, gdzie byłem, co mam
w kieszeniach i tysiące temu podobnych bzdur, na punkcie których zaczęły wybuchać kłótnie.
Z dnia na dzień robiło się gorzej i byłem coraz bardziej tym wszystkim zaskoczony. Szwagierka
omijała mnie, ale z Mary stanowiły nierozłączną parę. Teraz wiem, że właśnie wtedy mnie
oczerniała i zatruwała Mary podejrzeniami w stosunku do mnie. Wtedy jednak niczego się nie
domyślałem i niczego nie rozumiałem. Zacząłem pić - nie sądzę, abym to zrobił, gdyby nie ta
zmiana u Mary, ale teraz dałem jej powód do nieufności i awantur. Przepaść między nami rosła
coraz bardziej. No, a potem zjawił się Alec Fairbairn i sprawy zaczęły wyglądać jeszcze gorzej.
Najpierw powodem jego odwiedzin była Sarrah, ale dość szybko staliśmy się nim my wszyscy -
był obyty w świecie i prędko zjednywał sobie przyjaciół. Był przystojny, dobrze wychowany
i wygadany jak nie wiem co.
Zjezdził połowę świata i umiał o tym opowiadać. Nie przeczę, był dobrym kompanem, a jak na
marynarza dużo wiedział o różnych sprawach. Myślę, że zanim trafił na pokład, musiał
liznąć sporo wiedzy. Może nawet studiował. Przez ponad miesiąc był u nas częstym gościem
i nawet cień podejrzenia nie zaświtał mi w głowie. Ale w końcu przejrzałem na oczy, a od dnia,
w którym zacząłem coś podejrzewać, mój spokój zniknął na zawsze.
Był to drobiazg - wróciliśmy wcześniej z rejsu i nieoczekiwanie znalazłem się przed domem.
Widziałem z jaką radością Mary otworzyła drzwi i jakie rozczarowanie malowało się na jej
twarzy, gdy zobaczyła, że to ja stoję na progu. To mi wystarczyło. Mój krok można było pomylić
tylko z krokiem Aleca.
Gdyby wtedy był pod ręką, to bym go zatłukł. Mary musiała zobaczyć błysk szału w moich
oczach, gdyż starała się mnie uspokoić, ale ja miałem dość.
Sarrah była w kuchni. Poszedłem tam i najspokojniej jak umiałem oznajmiłem: - Sarrah, ten
Fairbairn nie ma prawa nigdy więcej przekroczyć progu tego domu.
- Dlaczego? - spytała.
- Bo ja tak mówię.
- Och, jeśli moi przyjaciele nie nadają się dla ciebie, to ja w takim razie także nie.
- Możesz zrobić co ci się żywnie podoba, ale jeśli ten facet zjawi się tu jeszcze raz, to wyślę ci
jego ucho jak brelok!
Myślę, że przestraszył ją wyraz mojej twarzy. Zamilkła i tegoż wieczoru się wyprowadziła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]