[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jego wzroku, ledwie było słychać, co mówi. - Powin-
nambyła z tobą wcześniej to omówić, więc...
- Cśś, już dobrze.
- Nigdy nie miałam zamiaru dawać ci do zro-
zumienia, że twój domnie jest wystarczająco dobry...
- Hej, daj spokój. Podoba mi się. Naprawdę bardzo
mi siÄ™ podoba.
Brittanynie wyglądała na przekonaną.
- JesteÅ› pewien?
- Chodz tutaj - szepnÄ…Å‚ czule Matt - a udowodniÄ™
ci, jak bardzo jestemtego pewny.
Wchwilę pózniej tulił ją mocno do siebie z uśmie-
chem. Tyle że uśmiechały się wyłącznie usta. Oczy
pozostały pochmurne.
- Brittany uważa, że moje kłopoty ze sprzętem to
sprawka Billy'ego.
Elmer otworzył usta ze zdumienia.
- Billy'ego?
Matt uśmiechnął się niewesoło.
- Dobrze słyszałeś. I po przemyśleniu, doszedłem
do wniosku, że nie jest to pozbawione sensu.
- Tak, to ma ręce i nogi - Elmer potarł bokobrody
i spojrzał z ukosa na Matta. - Obaj znamy jego
stosunek do ciebie.
- I dziwisz się, czemu, u diabła, nie wyrzuciłemgo
na zbity pysk?
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Może i się dziwię, tyle że domyślam się, jakie są
tego powody. Poczucie winy, tak?
- Tak- przyznał ze smutkiemMatt.
- Cowięc zamierzasz?
- Będę miał na oku tegomałegodrania.
Elmer uśmiechnął się, po chwili jednak znów
spoważniał.
- Nie wygląda mi na dość sprytnego, by mógł coś
podobnego zrobić.
- Też mi się takwydaje.
- I czynie przychodził prosić opieniądze?
- Tak, ale to o niczym nie świadczy. Jeśli to
rzeczywiście jego sprawka, prawdopodobnie dostanie
za to znacznie mniej niż jest warte.
- Zwłaszcza jeśli ma wspólnika.
Matt skrzywił się.
- Jeśli odkryję, że jest w to zamieszany, możesz
być pewien, że dopilnuję, by go wsadzono za kratki.
- Ajak się miewa twoja żona?
- Zwietnie - odpowiedział Matt ostrzej niż zamie-
rzał.
Elmer już chciał dać mu po nosie za tę niesym-
patyczną reakcję, gdy obaj usłyszeli warkot samochodu.
Matt odwrócił się, myśląc, że to Brittany. Powinna
już wrócić z Longview, gdzie prowadziła sprawę.
Wyrwał mu się cichy okrzyk, gdy zobaczył, że
podjazdem sunie lincoln continental.
- Rozumiem, że twój gość nie jest mile przez ciebie
widziany.
- Mój instynkt wewnętrzny, który rzadko mnie
myli, podpowiada mi, że to mój teść.
Elmer poszedł za wzrokiem Matta, po czym
zagwizdał przez zęby.
- Jedenz tych, co?
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Sposób, w jaki wymówił słowo tych", jakby to
była zarazliwa choroba, wywołał krótki, lecz szczery
uśmiech Matta.
- Trudno mi powiedzieć, naprawdę. Nigdy przedtem
nie spotkałem tego faceta.
Elmer otworzył usta ze zdziwienia.
- Moja żona nie uważała za stosowne poznać nas.
Elmer patrzył przez długą chwilę na swegoszefa,
poczymwgramolił się dociężarówki.
- ZmywamsiÄ™. Masz coinnegodoroboty.
- Otak- wycedził Matt z ironicznymuśmiechem.
Właśnie gdyElmer zawrócił i ruszył podjazdem
w kierunku szosy, mężczyzna wysiadł z samochodu.
Był elegancko ubrany, miał wypielęgnowane ręce.
Matt podejrzewał, że zawsze wychodzi za próg
w pełnym rynsztunku.
- Po prostu świetnie - mruknął Matt pod nosem.
Między nim a Brittany wszystko było i tak bardzo
kruche, z pewnością nie potrzebowali nowej kom-
plikacji.
Brittany zabrakło tchu w piersiach, gdy dostrzegła
samochód ojca na podjezdzie. Oczywiście planowała
wniedługimczasie spotkanie Matta z ojcem. Pragnęła
jednak, by nastąpiło to wdogodnymdla niej momen-
cie, chciała być odpowiednio przygotowana, by
poradzić sobie z problemami, które mogły wyniknąć
w trakcie tego spotkania.
A dziś czuła się kompletnie nie przygotowana.
Dzień był długi i męczący. Sprawa, nad którą
pracowała, sprawiała wiele trudności, zamieszane wnią
strony również. Na dziś dość miała nieporozumień.
Choć od sprzeczki z Mattem o urządzenie domu
minęły już trzy tygodnie, wciąż zachowywali wobec
jan+a43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
siebie daleko posuniętą ostrożność. Trzeba jednak
przyznać, że poczynili wielkie kroki w układaniu
spraw pomiędzy sobą - zwłaszcza w łóżku.
Od jak dawna ojciec jest tutaj? zastanawiała się,
przekręcając kluczyk wstacyjce i wysiadając z samo-
chodu. Położyła rękę na klamce frontowych drzwi
i w tej samej chwili dostrzegła obu mężczyzn, wy-
chodzÄ…cych z warsztatu.
Gdy zbliżali się do niej, Brittany sprężyła się wsobie,
by nie było widać, że drży.
- Założę się, że jesteś zaskoczona - powiedział
Walter i pochyliwszy się, pocałował ją w policzek.
Wzrok Brittany powędrował ku Mattowi. Puścił
do niej oko. Nagle opadło z niej całe napięcie,
uśmiechnęła się z ulgą.
- Kiedyprzyjechałeś, tatusiu?
Walter odwrócił się doMatta.
- Odjakdawna tu jestem?
- Och, jakÄ…Å› godzinkÄ™.
- Matt był tak miły i oprowadził mnie po waszym
gospodarstwie. Prawdę mówiąc, sympatycznie nam
się rozmawiało.
Brittany przygryzła wargi, powstrzymując się od
komentarza. Ale Matt doskonale znał jej myśli.
- Możesz się odprężyć - wykrzywił usta. - Nie
poszliśmy za warsztat, by zrobić użytek z pistoletów.
Walter chciał obejrzeć moje królestwo.
- To prawda - przytaknął Walter. - Pomyślałem,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]