[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tygodnie w Paryżu. Przedtem kilkudniowy pobyt w Toronto. A ona, w ciąży, sama
musiała zająć się przygotowaniem waszego ślubu i wesela.
Starałem się przygotować wszystko tak, żebym mógł więcej pracy scedować
na personel i mieć dla niej więcej czasu. To wszystko, co chciałeś wiedzieć?
Nie. Poprosiłeś ją o rękę, dopiero kiedy się dowiedziałeś, że spodziewa się
dziecka.
Ryan zastygł w miejscu.
No to co?
Więc może w ogóle byś się z nią nie ożenił, gdyby nie była w ciąży.
Ryan zacisnął zęby.
To nie jest nawet moje dziecko.
Zwietnie, że jesteś taki szlachetny. Ale to jeszcze nie dowód, że naprawdę ją
kochasz. Jake opadł na kanapę.
Po raz pierwszy podczas tej rozmowy Ryan okazał cień zdenerwowania, gwał-
townie wciągał powietrze nosem, jak narowisty koń, a jego oczy pociemniały.
Nie waż się wątpić w moją miłość do Jenny.
Jake pochylił się nad nim.
Tak bardzo ją kochasz, że chciałeś oszukiwać i kłamać, żeby ją zdobyć.
O czym ty mówisz? Ryan patrzył na Jake a szeroko otwartymi oczami,.
Mówię o tym, że powiedziałeś Jennie, aby nie mówiła mi nic o dziecku. Mia-
łeś zamiar całe życie ukrywać to przede mną? Wychowywać dziecko jak własne?
Nikt nawet by się nie zorientował, gdyby wyglądało tak jak ja, prawda?
Dużo przeszła, była zestresowana. Ryan miarowo okrążał pokój. Nie
chciałem jeszcze bardziej komplikować sytuacji.
Więc powiedziałbyś mi pózniej?
Na twarzy Ryana malowało się poczucie winy. Milczał.
Nie sądzę. Jake odpowiedział sam sobie. Słuchaj, gdybyś naprawdę ją
kochał, pomógłbyś jej podjąć najlepszą decyzję& dla niej.
To znaczy?
Już cię zna, jesteście razem od ponad roku. Wie, jak to jest być z tobą na co
dzień. Teraz powinieneś dać jej szansę, żeby i mnie poznała, żeby zobaczyła, jak wy-
gląda codzienne życie ze mną. Dopiero wtedy będzie mogła podjąć w pełni świado-
mÄ… decyzjÄ™.
Oczy Ryana zwęziły się w szparki.
Co właściwie sugerujesz?
Sugeruję, żeby przyjechała do mnie na parę miesięcy do Montrealu, żeby za-
mieszkała ze mną. Bez ciebie. W ten sposób poznamy się nawzajem.
Musiałbym zwariować, żeby zgodzić się na coś takiego ryknął Ryan, zaci-
skając pięści.
Tak, oszaleć z miłości. Policzyłaby ci to na plus.
RYAN JECHAA AUTOSTRAD 417 do mieszkania Jenny. Co u diabła się
stało? Wczoraj nie mógł doczekać się ślubu z kobietą, którą kocha, zobaczyć, jak
idzie nawą kościoła w długiej, białej sukni& Nagle wszystko szlag trafił.
Przez Jake a.
Jeśli Jake poprosi Jennę, by spędziła z nim miesiąc, a ona się zgodzi Ryan
może tylko siedzieć i czekać. Udało mu się z Jake iem wynegocjować miesiąc, za-
miast kilku. Znając Jennę, zgodzi się. Będzie chciała dać szansę Jake owi, ojcu dziec-
ka. Na tę myśl Ryana ściskało w dołku. Jenna pojedzie do Montrealu, a jego brat bę-
dzie ją miał tylko dla siebie przez całe trzydzieści dni, próbując dowieść jej, że jest
dla niej lepszym facetem.
Boże, mogę ją stracić! , Ryan czuł, że dusi go lęk.
Gdyby się sprzeciwił, mógłby przegrać od razu. Jake i tak przestawiłby Jannie
swoją propozycję, bez względu na to, czy brat się zgodzi, czy nie. Zaznaczył, że jeśli
Jenna naprawdę kocha Ryana, miesiąc z nim nie zmieni jej uczuć. Ryan wierzył, że
ich miłość wszystko przetrzyma.
Zaparkował samochód przed blokiem Jenny, otworzył drzwi wejściowe klu-
czem, który mu kiedyś dała, po czym wjechał windą na jej piętro i dowlókł się do
mieszkania. Zapukał. Po chwili drzwi się uchyliły i ujrzał w nich zakłopotaną matkę
Jenny.
Och, dzień dobry, ehm& powiedziała.
Chciałem zobaczyć się z Jenną.
Wpuściła go do środka.
Proszę, wejdz. Odwróciła się i zawołała: Jenna, ktoś do ciebie!
Jasne, nie wiedziała, czy to Ryan, czy Jake.
Jenna pojawiła się w drzwiach kuchni.
Cześć Jenna.
Ryan! Podbiegła do niego.
Jej matka dyskretnie znikła w korytarzu.
Jenna objęła go w pasie i przytuliła twarz do jego piersi. Jej dotyk, jej bliskość
pozbawiły go tchu, ogarnęła go błogość. Czuł ciepło domowego ogniska. Ciepło, ja-
kie płynęło ze świadomości, że jest z osobą, którą kocha ponad wszystko na świecie.
Jego Jenna. Zamknął oczy, chłonąc to uczucie, nasiąkając nim.
Jak mnie rozpoznałaś? spytał.
Odsunęła się trochę, mierząc go spojrzeniem. Pogłaskała palcami jego skroń.
Po włosach. Są krótsze niż twojego brata.
Aha. Był bardzo rozczarowany, że odróżnia go od Jake a tylko coś tak po-
wierzchownego, jak różnica w wyglądzie zewnętrznym.
Pogładziła go po klapie marynarki z cieniutkiej wełny.
I sama pomagałam ci wybrać ten garnitur. Złapała go za krawat. Do kom-
pletu z krawatem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]