[ Pobierz całość w formacie PDF ]
boskÄ….
- Wkraczamy na śliski grunt praw autorskich.
Jej stłumiony głos wywołał zdumione spojrzenia Donny i Cate.
- Daj mi spróbować - rzekła Karin. - Dla zabawy. Nie czekając na zgodę sze-
fowej, zaczęła zmieniać Ryana, korzystając ze sztuczek programu. Kobiety wpa-
trywały się w ekran w nabożnym skupieniu. Simone, wbrew swojej woli, też nie
umiała oderwać wzroku.
W zdumiewająco krótkim czasie Karin umieściła Ryana na tle seledynowej
łazienkowej glazury, z włosami mokrymi, pojaśniałymi od słońca, z białym mięk-
kim ręcznikiem przewieszonym przez opalone ramię. Mięśnie klatki piersiowej i
brzucha były widoczne, a prawe biodro nagie. Wydawało się, że na sobie ma jedy-
nie ręcznik.
W pokoju zapadła cisza.
- Ojej, Karin, jesteś genialna - odezwała się w końcu Cate. - To ciacho będzie
S
R
marzeniem każdej kobiety.
Donna wydała cichy jęk.
- O rany, będzie niezła sensacja.
Kobiety były tak skoncentrowane na obrazie, że nie usłyszały skrzypnięcia
drzwi.
- Co myślisz, Simone? - zapytała Karin.
- Dobre pytanie, Simone - zabrzmiał męski głos.
Simone wydała stłumiony okrzyk i odwróciła się.
Ryan Tanner. Z krwi i kości. W redakcji.
W pokoju stał Ryan i gniewnym spojrzeniem obrzucał kobiety wokół kompu-
tera. Potem, zaciskając ze złością zęby, popatrzył na Simone. Skurczyła się w sobie
pod wpływem jego surowego wzroku.
- Oto jak wygląda praca w magazynie City Girl" - powiedział zimnym to-
nem.
Twarz Simone wykrzywił grymas. Była dumna ze swojego czasopisma. Po-
dejmowało tematy bliskie jej sercu, jak dzieci ulicy, przemoc w rodzinie, maltreto-
wanie i wykorzystywanie dzieci. Była również dumna z wysokiej klasy rozrywki,
jakiej dostarcza. Do diabła, nie pozwoli sobie na słabość, nie ugnie się i nie da się
zepchnąć na pozycję obronną.
Za plecami Ryana stała recepcjonistka i odgrywała pantomimę, która wyraża-
ła bezsilność. Simone zdała sobie sprawę, co się stało. Tanner bezceremonialnie
minął biedną Rosie. Nie zwracając uwagi na protesty, wszedł do redakcji i odnalazł
ten gabinet.
- Czy zawołać ochronę? - bezgłośnie pytała Rosie.
Simone potrząsnęła głową. Rozzłoszczony Ryan może być nierównym prze-
ciwnikiem dla pulchnego, w średnim wieku ochroniarza.
Usiłowała spiorunować go wzrokiem, ale utrudniała jej to świadomość niedo-
rzecznego kontrastu między uśmiechniętym półnagim obiektem fantazji na ekranie
S
R
i rozgniewaną, w pełni ubraną osobą w redakcji.
Wszystkie kobiety w pokoju bacznie obserwowały atrakcyjnego mężczyznę.
- Proszę pana - odezwała się Simone. - Wszedł pan do pokoju tylko dla upo-
ważnionych. Proszę poczekać na zewnątrz.
- Nie zamierzam, pani Gray - odparł gniewnym głosem, który znała z roz-
mowy przez telefon. - Chcę z panią porozmawiać.
- Proszę umówić termin wizyty.
Niestety w jej głosie brzmiał niepokój i brak pewności siebie, i to w obecności
podwładnych.
Ryan posłał jej wymuszony uśmiech.
- Możemy zachować formy uprzejmości albo wyjaśnię pani koleżankom, co
chce pani osiągnąć.
Niespiesznie przeniósł z niej wzrok na ekran komputera. Simone usiłowała
zachować obojętny wyraz twarzy. Zgoda, jego gniew jest uzasadniony. Zostanie
upokorzony publikacją swojej historii i zdjęcia w City Girl". Ale nie ma litości dla
mężczyzny, który przeczytał jej pamiętnik. Nic nie może zmienić jej planów.
Prowadzi wojnÄ™ i po jej stronie jest racja.
Przynajmniej Ryan już wie, że nie ma miejsca na sentymenty. Nic jej nie po-
wstrzyma, gdy w grę wchodzi ochrona jej tajemnicy i sekretów przyjaciółek.
- Z pewnością poświęci mi pani czas, aby omówić teraz tę sprawę. W prze-
ciwnym razie... - Urwał i odczekał chwilę, a ona poczuła ciarki na plecach.
Podnosząc brwi, zapytała nonszalancko:
- Mam nadzieję, że nie próbuje mi pan grozić.
Ku jej irytacji uśmiechnął się.
- Ten temat musimy omówić bez świadków.
Simone była przekonana, że na jej twarzy pojawiają się wszelkie odcienie
pożaru buszu, który wymknął się spod kontroli. Nie patrząc na nikogo, powiedziała
najchłodniejszym, na jaki ją było stać, tonem:
S
R
- Mogę panu poświęcić pięć minut.
Zapadła nieznośna cisza. Simone słyszała głośny oddech i z przerażeniem
stwierdziła, że dochodzi z jej piersi. W końcu Ryan powiedział:
- Pięć minut najzupełniej mi wystarczy.
Obok niej Donna wydała dzwięk przypominający tłumiony chichot. Simone
posłała jej wściekłe spojrzenie, a następnie wzruszyła ramionami, podniosła w górę
głowę i skierowała się ku drzwiom.
- ProszÄ™ za mnÄ….
Nie patrząc na niego ani na zaskoczone współpracownice, lekkim krokiem
wyszła z pokoju. Minęła biurko zdumionej asystentki i weszła do swojego gabine-
tu, gdzie schronieniem miał być stojący za biurkiem skórzany fotel z wysokim
oparciem.
Ryan wszedł do pokoju i nagle wydał jej się zbyt wysoki i barczysty. Zajmo-
wał niedopuszczalnie dużą część pomieszczenia. Miała nogi jak z waty, więc pręd-
ko usiadła. Ryan siadł powoli, a potem rozparł się wygodnie i skrzyżował nogi.
- O czym chce pan rozmawiać?
Uśmiech zniknął mu z twarzy.
- Wiesz, dlaczego tu jestem, Simone. Przerwałaś naszą rozmowę telefoniczną.
- Chyba wyczerpaliśmy temat.
Niecierpliwie potrząsnął głową.
- Z pewnością wiesz, że dotknęłaś mojego słabego punktu, grożąc, że wyja-
wisz moje związki rodzinne z Tannerami i ich fortuną. Nie mam nic wspólnego z
interesami rodzinnymi i zazdrośnie strzegę prywatnego życia.
- Dzięki temu lektura tekstu jest bardzo ciekawa. To naprawdę interesująca
historia.
Spojrzał jej w oczy wzrokiem nieoczekiwanie twardym i wyzywającym.
- Może nie doceniasz mojego ojca - rzekł spokojnie. - Czy pomyślałaś, że
rozdrażniony JD odda sprawę do sądu? I będzie się cieszył, gdy koszty procesu
S
R
urosną tak bardzo, że zmuszą magazyn do zniknięcia z rynku.
Simone zakręciło się w głowie.
- Nie mówisz serio. Przeprowadziłam małe śledztwo dziennikarskie, zgodnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]