[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ktoś z twojej rodziny też gra? - domyślił się.
- Bracia. Mają fioła na punkcie koszykówki.
- A ty? Uprawiasz jakiÅ› sport?
- Uhm. ChodzÄ™ na lekcje baletu.
Balet. No tak. Nie miał baletu w zbyt wielkim poważaniu.
- Występujesz gdzieś?
- Och, nie, skądże. Nawet gdybym była młodsza i zdolniejsza, to i tak nie
miałabym czasu. Chodzę tylko na trening dwa razy na tydzień. Na swój
sposób jest to bardzo wyczerpująca gimnastyka. - Odetchnęła głęboko. -
A dlaczego porzuciłeś malowanie dla budownictwa?
Chciał się czegoś więcej dowiedzieć o niej, a Chris stale wypytywała. Nie
miał zwyczaju mówić zbyt wiele
76 " MARZEC CIG DALSZY
na swój temat, w każdym razie nie o osobistych sprawach. Na przykład
mało kto wiedział o jego matce. Z drugiej strony Chris wydawała się
szczerze zainteresowana, a to ułatwiało zwierzenia. Nie osądzała go, po
prostu była ciekawa. Jakby był zagadką, którą chciała rozwiązać.
Więc niech jej będzie. Może zainteresuje się nim tak jak on nią.
- Malowanie dla budownictwa? - Wrócił pamięcią do tamtych czasów. -
Częściowo dla pieniędzy. W tamtym okresie firmy budowlane kwitły, a
malarskie po prostu trwały i nie rozwijały się. Poza tym chciałem
niezależności, a nie być tylko synem swego ojca. Ale w gruncie rzeczy
głównie chyba chodziło o wyzwanie. - Zmrużył oczy. - Czy próbowałaś
kiedyś malować dom? Dzień po dniu machać pędzlem? Gdy startowałem,
uważałem, że to wspaniałe: cały dzień stać na drabinie i słuchać muzyki.
A potem zacząłem się nudzić. Zdawało mi się, że mi mózg wysycha. Nie
musiałem w ogóle używać głowy.
- Teraz za to musisz.
- Dziękuję.
- Mówię serio.
- Wiem. Wierz mi, przychodzą takie chwile, że mam tego wszystkiego
dość, ale nie zamieniłbym budowania na żadne inne zajęcie.
Chris wydawała się zdziwiona.
- Przecież zainwestowałeś w Crosslyn Rise. Jesteś członkiem
konsorcjum. Czy to nie oznacza przejścia na drugą stronę - od
wykonawstwa do inwestowania?
- W pewnym sensie siedzÄ™ w tej chwili okrakiem.
- Więc to nie jest pierwszy krok ku zmianie zajęcia?
MARZEC CIG DALSZY " 77
Gideon zamyślił się. Miesiąc temu miałby gotową odpowiedz, ale teraz
sam już nie był pewien.
- Zainwestowałem w Rise, bo nigdy przedtem tego nie próbowałem, a
chciałem. - Utkwił wzrok w talerz z chrupkami i mówił dalej z namysłem.
- No więc spróbowałem. I naprawdę, ale to naprawdę chcę, żeby
wszystko dobrze poszło, a z tym związany jest stres. - Spojrzał jej w oczy.
- Rozumiesz mnie? - Przytaknęła, a Gideon mówił dalej. - Ten stres nie
jest szczególnie miły. Poza tym chodzi jeszcze o pracę w biurze, a nie na
budowie. Lubię te zebrania w banku. Lubię mieć coś do powiedzenia na
tym poziomie decyzji. Jednak gdy spotkanie dobiega końca, nie mam
takiego poczucia spełnienia jak na budowie, gdy widzę, co zostało
zrobione. Albo gdy kończy się budowa, a ja mogę patrzeć, jak ludzie się
wprowadzają, urządzają dom i dbają o niego. Nie mógłbym porzucić
budownictwa. Nie potrafiłbym wyrzec się tego typu satysfakcji. -
Odchylił się do tyłu i oparł wygodnie. - To śmieszne, ale nigdy przedtem
nie ubrałem tych myśli w słowa. Masz na mnie dobry wpływ.
- Nie - zaprotestowała miękko. - Zrobiłbyś to prędzej czy pózniej. Po
prostu zadałam pytanie, które pobudziło ten ciąg myślowy.
- Przypuszczam, że na wielu ludzi tak działasz. Tylko uważny słuchacz
potrafi zadać właściwe pytanie. Jesteś dobrym słuchaczem.
Wzruszyła ramionami, uniosła wzrok i szybko cofnęła ze stołu rękę, bo
kelnerka właśnie przyniosła posiłek. Gdy zostali sami, podjęła temat.
- W mojej pracy trzeba umieć słuchać. Jeśli nie dowiem się, czego
oczekuje klient, nie mogę spełnić
78 " MARZEC CIG DALSZY
jego życzeń. - Wrzuciła torebkę herbaty do dzbanuszka z wrzątkiem. - Co
mi przypomina, że mam jeszcze parę pytań na temat Crosslyn Rise.
- Jeśli pociągają za sobą wydatki...
- Oczywiście. - Spojrzenie jej niebieskich oczu było równocześnie
poważne i kpiące.
- No to możesz dać temu spokój - ostrzegł ją, ale łagodnie. - Ben Heavey
uprzedzał, że nie wolno nam przekroczyć budżetu. To jeden z tych
facetów, których widziałaś w banku. Ten to dopiero sknera!
- A jeśli uda się oszczędzić na jednym, można będzie wydać na coś
innego?
- Jedz sałatkę. - Wskazał widelcem jej talerz.
- Wez na przykład podłogi. Carter zaplanował wszędzie podłogi z
dębowych desek, ale nie zdarzyło mi się jeszcze urządzać domu, którego
właściciele nie chcieliby mieć w sypialniach wykładziny dywanowej.
Gdybyśmy zastąpili dąb płytą pod wykładzinę choćby tylko w sypia-
lniach na piętrze, to za zaoszczędzone pieniądze moglibyśmy położyć na
parterze ługowany dąb. A to dopiero dałoby fantastyczny efekt!
- Bardzo trudno utrzymać ługowaną podłogę w czystości.
- Tylko jeśli się ma małe dzieci...
- Sam miałbym z tym kłopot...
- ...albo duże dzieci, które zapominają wytrzeć nogi. Ale ile takich rodzin
będzie mieszkać w Crosslyn Rise? Pomyśl o tym, Gideonie. Albo spytaj
Niny Stone. Też ci powie, że chodzi nam o dojrzałego kupca. Nie
emeryta, ale też nie o młodą rodzinę z gromadą dzieci.
- A w twojej rodzinie jest ile dzieci?
- Sześcioro.
MARZEC CIG DALSZY » 79
- Sześcioro - uśmiechnął się. - To musi być wesoło. Od piętnastu do ilu
lat?
Wyraz jej oczu powiedział mu, że go przejrzała.
- Do trzydziestu trzech. Tyle mam lat. Co to ma wspólnego z Crosslyn
Rise?
- Czy chciałabyś tam zamieszkać?
- Tak, gdybym miała zamiar przeprowadzić się w te okolice. Ale nie
mam, bo jestem zadowolona z biura w Belmont.
- A gdzie mieszkasz? - Na tej informacji bardzo mu zależało.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]