[ Pobierz całość w formacie PDF ]

– Chyba masz rację.
Kiedy skończyły rozmawiać, Cleo wiedziała już, co powinna zrobić.
Zrozumiała, że za długo milczała. Odkąd wrócili z oazy, za bardzo przejmowała
się tworzeniem wizerunku idealnej żony sułtana, a za mało troszczyła o siebie.
W rzeczywistości powinna zawalczyć o swoje szczęście. Nadal uważała, że nie
popełniła błędu. Amira, Margery i jej siostry nie miały pojęcia, co łączyło ją
z Khaledem i dlaczego postanowiła wyjść za niego za mąż. Oczywiście mogła
wybrać znacznie łatwiejszą drogę. Mogła zostać żoną Briana, do czego
namawiało ją wiele osób. Wystarczyło mu wybaczyć, uwierzyć w jego
przeprosiny i obietnice i zrezygnować z życia, o jakim marzyła.
Ale ona pragnęła czegoś więcej. I znalazła Khaleda. Skoro znalazła się tak
blisko celu, to nie zamierzała zrezygnować. Postanowiła, że będzie o niego
walczyć, bez względu na przeciwności losu.
Cleo zaczekała, aż zrobi się naprawdę późno, zanim wymknęła się ze swoich
komnat i przeszła bocznymi korytarzami do prywatnego skrzydła pałacu, gdzie
urzędował sułtan. Na moment przystanęła w przedpokoju, żeby podziwiać
piękne freski na wysokim suficie. Wnętrze prezentowało się jeszcze okazalej niż
na fotografiach i podziałało na nią odrobinę onieśmielająco. Pokonała jednak
niepewność i popchnęła ogromne drzwi prowadzące do sypialni Khaleda.
Stąpając na palcach, wsunęła się do środka niczym złodziej. Ale po chwili
skarciła się w duchu, wyprostowała się, uniosła dumnie głowę i ruszyła dalej
energicznym krokiem. Była żoną sułtana, miała więc prawo przebywać w jego
komnatach.
W
przestronnym
pomieszczeniu,
w
otoczeniu
zabytkowych
mebli
i kosztownych ozdób stało łóżko imponujących rozmiarów. Cleo wspięła się na
nie
i
oparła
na
wygodnych
poduchach.
Była
naga,
nieustraszona
i zdeterminowana do walki o swoje szczęśliwe zakończenie.
– Co ty tutaj robisz?
Niski głos Khaleda rozległ się niczym grzmot, wyrywając Cleo ze snu.
Potrzebowała kilku sekund, żeby sobie przypomnieć, gdzie się znajduje i po co
tutaj przyszła.
– Musiałam zasnąć – zwróciła się do potężnego mężczyzny zastygłego
w niepokojącej pozie, z rękami skrzyżowanymi na piersi. Jej serce zabiło
mocniej, kiedy zmierzył ją surowym spojrzeniem. Był ubrany w nietypowy jak dla
niego strój, czyli czarną koszulkę opinającą umięśniony tors i spodnie dresowe. –
Nie wiedziałam, że chodzisz na siłownię. Chociaż to dość oczywiste…
– Cleo, zapytam po raz ostatni – wycedził przez zęby, jakby był na nią wściekły
za to, że zrobiła coś złego albo zniszczyła coś, co było dla niego ważne. – Po co
tutaj przyszłaś?
– Jestem twoją żoną – odparła, zbierając się na odwagę. Wypuściła
wstrzymywane powietrze, po czym zsunęła prześcieradło i pochyliła się w jego
stronę ze zmysłowym uśmiechem na ustach. – Jak myślisz, co zamierzam?
Kiedy przesunął wzrokiem po jej nagim ciele, natychmiast poczuła ogromny
żar namiętności – niekontrolowanej, nieposkromionej i nigdy niesłabnącej. Jeśli
byłaby odważniejsza, to podeszłaby do niego i wzięła to, co jej.
– Gdybym miał na to ochotę, na pewno trafiłbym do twojego łóżka – powiedział
ozięble.
Tego się nie spodziewała.
– Słucham?
– Chyba wyraziłem się jasno – przemawiał spokojnym, niemal leniwym głosem,
ale jego szare oczy wyrażały mnóstwo emocji. Wyraźnie widziała wyzierające
z nich cierpienie. – To na mnie nie działa.
Cleo nie mogła pojąć sensu tych słów. Patrzyła więc na niego oszołomiona.
Czuła się jak skamieniała. Wcześniej tylko raz doświadczyła czegoś podobnego,
kiedy wsunęła klucz w zamek drzwi mieszkania Briana i znalazła go na podłodze
z inną kobietą. Ale teraz było jeszcze gorzej.
– Próbowałem wziąć poprawkę na wszystko, co nas dzieli, z powodu wieku
i różnic kulturowych. – Każda sylaba godziła ją niczym ostrze noża prosto
w serce. – Zostaliśmy inaczej wychowani i dorastaliśmy w innych środowiskach.
Ale obawiam się, że takiego zachowania nie mogę tolerować.
Brzmiał dokładnie tak samo jak podczas ich pierwszego spotkania, kiedy
oskarżył ją o próbę porwania i groził aresztem, z tą różnicą, że tym razem jego
twarz wyrażała cierpienie. Sprawiał wrażenie człowieka, który sam zadaje
sobie ból i nie potrafi przestać.
Mimo wszystko jego słowa dotknęły ją do żywego.
– Jak śmiesz?
– Być może taka wulgarność przystoi w Ohio – dodał ponuro – ale w Dżuracie
mężczyzna oczekuje od żony przyzwoitego zachowania.
Początkowo Cleo sądziła, że poczuje się upokorzona i zdruzgotana, ale jedyną
emocją, która dała o sobie znać, był gniew.
– Spodziewałam się po tobie czegoś lepszego.
Khaled zamrugał z niedowierzaniem.
– Jestem sułtanem Dżuratu. To najlepsze, co możesz mieć.
– Sądziłam, że jesteś dobrym, szlachetnym człowiekiem.
Znieruchomiał, zamieniając się w posąg, który z powodzeniem mógłby zdobić
jedną z komnat pałacowych. Tymczasem Cleo klęczała przed nim niczym potulna
gejsza, której zapewne pragnął, i z przerażeniem myślała o tym, kim się stała
podczas tej pogoni za marzeniami.
Musiała zapanować nad drżeniem, którego nie zamierzała pokazać
Khaledowi. Chciała krzyczeć i wyć. Zapragnęła uciec przed tym mężczyzną,
zostawić go jak kolejnego demona z przeszłości i znaleźć sobie nowe miejsce do
życia.
Ale już raz tak zrobiła i nie rozwiązała żadnego ze swoich problemów. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl