[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jeszcze jesteś głodny? - zdziwiła się.
- Nie, ale dzisiaj funkcjonujÄ™ na zwolnionych obrotach.
- Nie będę ci przeszkadzać - powiedziała i ruszyła do wyjścia.
Jak na człowieka poruszającego się w zwolnionym tempie
Richard zadziwiająco szybko znalazł się przy Molly.
145
R S
- Jesteśmy pod jemiołą - szepnął.
Pocałunek był długi, namiętny.
ROZDZIAA JEDENASTY
Wykonując zlecenie pani Anderson, kupiła trzy prezenty dla
Toby'ego oraz jeden dla Richarda. Resztę pieniędzy oraz paragony
schowała do portmonetki.
Przez cały czas była pod wrażeniem pocałunków, przeżywała je
wciąż od nowa. Chwilami traciła poczucie rzeczywistości i pogrążała
się w marzeniach. Richard postępował, jakby ulegał świątecznemu
nastrojowi, ale wątpliwe, czy chodziło mu jedynie o to. Molly
podejrzewała coś innego. Richard zapewne oczekiwał, że ona ulegnie
magii pocałunków i umili mu noce.
Jeśli istotnie na to liczył, bardzo się mylił. Była kobietą innego
pokroju. Przyjechała ze względu na Toby'ego, a teraz jest także
potrzebna pani Anderson. Nie będzie zabawką Richarda.
Niestety bardzo ją pociągał i często miała ochotę znalezć
ukojenie w jego ramionach. W ciągu dwóch tygodni złagodniał,
zmienił się na korzyść, już nie był aroganckim mężczyzną, jakiego
poznała na Florydzie. Dobrze znosił obecność dziecka - a
przynajmniej takie sprawiał wrażenie - spędzał z nim coraz więcej
czasu. Niestety flirtowanie z nim byłoby błędem. Romans byłby
bardzo krótki, trwałby dokładnie do połowy stycznia, kiedy to Molly
musiała wrócić do szpitala.
146
R S
Trzeba po prostu opanować pożądanie, nie słuchać podszeptów
spragnionego miłości ciała.
Punktualnie o wyznaczonej godzinie doszła do miejsca, w
którym umówili się na lunch. Richard i Toby zrobili duże zakupy.
- Znalazłeś odpowiednie prezenty dla Delores, Luizy i Alberta? -
spytała Molly.
- Tak - odparł chłopiec. - Wujek mi pomógł. I powiedział,
żebym oddał ci twoje pieniądze. Proszę.
Richard skrzywił się zdegustowany.
- Miałeś oddać po powrocie do domu. Zapomniałeś?
- Tak. Przepraszam.
- Dostałeś tyle, żeby starczyło na wszystkie prezenty - rzekła
niezadowolona Molly.
- Wujek dał mi pieniądze, bo nie wypada, żebym wydawał
twoje.
- Aha - mruknęła poirytowana.
Toby wręczył jej pięć dwudziestodolarowych banknotów.
Postępowanie Richarda sprawiło jej przykrość, natychmiast poczuła
się jak ktoś obcy, spoza rodziny. Zamrugała, aby się nie rozpłakać.
Przez kilka dni ona i Toby tworzyli namiastkÄ™ rodziny. To cudowne
uczucie niestety trwało bardzo krótko. Wielka szkoda.
Richard pochylił się ku niej.
- Co ci jest?
- Nic.
147
R S
- Chciałbym w to wierzyć... Proponuję, żebyśmy wstąpili do
herbaciarni Neimana Marcusa.
- Jak sobie życzysz.
Usiedli przy stoliku i otworzyli jadłospisy. Molly chciała pomóc
Toby'emu coś wybrać, lecz Richard ją uprzedził. Otworzyła usta, aby
to skomentować, ale na szczęście ugryzła się w język. W porę
uświadomiła sobie, że Toby powoli uznaje autorytet wujka, a to
dobrze. Dzięki temu rozstanie z nią będzie dla niego łatwiejsze.
Richard stopniowo odsuwał ją od dziecka, aby nie było zbyt
nieszczęśliwe po jej wyjezdzie.
Podeszła kelnerka. Gdy Molly poprosiła o osobny rachunek,
Richard wlepił w nią wzrok bazyliszka, po czym polecił kelnerce
podliczyć wszystko na jego rachunku.
- Dobrze, proszÄ™ pana.
Molly zirytowała się, ale poczekała na odejście kelnerki.
- Dałeś mi jasno do zrozumienia, że nie mam prawa wydawać
pieniędzy na Toby'ego, ale nie widzę powodu, żebyś mi cokolwiek
fundował.
- Pracujesz u mnie, a ja płacę za wszystkich moich współ-
pracowników.
- Czyli jestem jak Delores i Albert, tak? Gdy oni jedzÄ… na
mieście, też za nich płacisz?
- Owszem, jeśli jesteśmy razem. Nie utrudniaj życia sobie i
innym. My chcemy spokojnie zjeść lunch, prawda, Toby?
Zorientowała się, że chłopiec patrzy na nią wystraszony.
148
R S
- Poprawię się - mruknęła. - Toby, co kupiłeś?
- Nie mogę ci powiedzieć.
- Nie powiesz, co kupiłeś dla Delores i Alberta?
- To mogę zdradzić. Dla Delores kupiłem dużą bombonierkę.
Wujek powiedział mi, jakie czekoladki ona lubi.
- Pochwalam. A co masz dla Alberta?
- Pudełko cygar. Palenie jest złym nałogiem, ale Albert bardzo
lubi cygara. Pali tylko w swoim mieszkaniu.
- Aadnie z jego strony.
- Odbyliśmy poważną rozmowę na temat palenia - wtrącił się
Richard. - Toby obiecał, że nigdy nie wezmie papierosa do ust.
Przyniesiono zamówione dania, więc wszyscy zabrali się do
jedzenia.
- Po lunchu wasza kolej na męczarnie w sklepach - rzekł
Richard. - Można wiedzieć, co chcecie kupić?
- To i owo. Muszę wprowadzić poprawki, bo pomogłeś
Toby'emu wybrać prezenty, których mieliśmy razem szukać.
Richard wyraznie się speszył.
- Przepraszam. Nie chciałem wchodzić ci w paradę. Zależało mi
wyłącznie na tym, żeby płacić za zakupy Toby'ego. Chętnie dam ci
pieniądze, jeśli...
- Dziękuję, mam własne.
Jej sucha odpowiedz definitywnie położyła kres rozmowie. W
milczeniu dokończyli lunch.
- Toby, smakowało ci? - zapytała Molly.
149
R S
- Tak. Podoba mi się tutaj. Molly uśmiechnęła się.
- Wątpliwe, czy wujek by tu wstąpił, gdybyście byli beze mnie.
Do herbaciarni przychodzą głównie kobiety.
- Rozumiem. - Chłopiec spojrzał na Richarda. - Czy tak samo
było, gdy poszliśmy na film, który babcia chciała obejrzeć?
- Bardzo podobnie - odparł Richard.
- Molly, widziałaś Zwiętego Mikołaja? - spytał malec. - Mam z
nim zdjęcie. Chcesz zobaczyć?
Zrobiło się jej przykro, gdyż sama chciała pokazać Toby'emu
Mikołaja. Popatrzyła na Richarda z jawną złością, ale do dziecka
odezwała się miło i łagodnie.
- Bardzo chętnie obejrzę. Przyjemnie było fotografować się ze
Zwiętym Mikołajem?
- Tak. W zeszłym roku w szkole dowiedziałem się prawdy o
Mikołaju, ale nadal lubię udawać.
Molly wzięła zdjęcie.
- O, bardzo ładne. Cieszę się, że je masz. Trzeba kupić ramkę.
- Już kupiliśmy. Mogę od razu włożyć zdjęcie w ramkę? %7łeby
się nie pogniotło...
- Niech wujek ci pomoże - syknęła Molly jadowitym tonem, ale
natychmiast się zawstydziła.
- To zadanie zostawiłem dla ciebie. - Richard uśmiechnął się
przepraszająco. - Nie mam zdolności manualnych.
- Gdzie jest ramka?
- Tutaj.
150
R S
Włożyła zdjęcie i podniosła, aby im pokazać.
- Jak wyglÄ…da?
- Bardzo ładnie - ocenił Richard. - Ty też zrobisz sobie zdjęcie z
Mikołajem?
- To niestety tylko dla dzieci. Richard dostrzegł smutek na jej
twarzy.
- Gorzej się czujesz? - zapytał cicho. Skinęła głową i odwróciła
wzrok.
- Nikt z rodziców zastępczych nie zabierał dzieci do Zwiętego
Mikołaja.
- Dlaczego? - zdziwił się Toby.
- Wiedzieliśmy, że i tak nie przyniesie nam tego, o co prosimy.
Zwykle wszyscy otrzymywaliśmy skarpety, dziewczynki do tego
lalkę, a chłopcy samochód.
- Tylko tyle? - zawołał malec.
- Przestańcie mówić o smutnych rzeczach - wtrącił się Richard. -
Tegoroczne Boże Narodzenie ma być piękne dla wszystkich. A
szczególnie dla Molly. Prawda, Toby?
- Tak. Pod choinką będzie... - Wystraszony zakrył usta. - Nie
mogę ci powiedzieć.
Richard wybuchnął śmiechem.
- Tak to jest, gdy powierzy siÄ™ tajemnicÄ™ dziecku.
- Przepraszam. Ale nie powiedziałem, co dostanie.
- Rzeczywiście. Wobec tego wybaczam ci.
- Dziękuję.
151
R S
- Toby, czas na nasze zakupy - powiedziała Molly. - Idziemy?
- Tak.
- Zaniosę nasze sprawunki do samochodu - powiedział Richard.
- Chcesz, żebym wziął twoje? Nie zajrzę do nich. Obiecuję.
- A można ci ufać?
- Przysięgam z ręką na sercu, że nie zajrzę.
- Dobrze.
Chciała jak najprędzej rozstać się z nim. Richard raczej nie
zajrzy do torby, ale wkradł się do jej serca. Trzeba zachować uczucia
w tajemnicy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl