[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- On uczy anatomii, nie pamiętasz? Podstawy biologii ...
- Uwielbiam studiować anatomię i podstawy biologii w takim towarzystwie - szepnął. - I chemię.
Tworzymy taki wspaniały związek.
- Czy zamierzasz przez całą noc oddawać się kiepskim \artom, czy ...
- To drugie, kochanie, zdecydowanie to drugie
- Hunter ściągnął jej spodnie z bioder i pozwolił, by opadły na podłogę. - Te portki są wyraznie
lepsze od d\insów, jakie zwykłaś nosić. Traciłem godzinę, by cię z nich wydobyć.
- Miałam wra\enie, \e sprawiało ci to przyjemność.
- To p-prawda - Hunter zająknął się, gdy skubnęła go zębami. Pieściła go językiem. Głośno
oddychał. - Ale tym razem nie wiem, czy wytrzymałbym długo. Nawet nie wiem, czy starczy mi
czasu, by zdjąć ci to - wskazał na kremowe bikini. Przesunął dłonie w dół jej bioder, wsuwając
palce pod koronkowe wykończenia.
lill zamarła w bezruchu. Przygryzła usta, by powstrzymać krzyk, kiedy bardzo delikatnie dotknął
samego centrum jej ciała. Na przemian ogarniały ją fale zimna i gorąca. Przyjemność graniczyła
z bólem. Czuła, jakby za chwilę miała rozpaść się na tysiące kawałków.
- Dr\ysz.
- Boję się ..
~ Zawsze chcesz być naukowcem, chcesz obserwować i analizować - Hunter roześmiał się cicho i przytulił
ją mocno. - Zwolnij biochemika na lunch, Jill. Skoncentruj się na swych prze\yciach, na ka\dym dotknięciu.
Nie myśl, co się dzieje, po prostu pozwól, by się działo.
Posłuchała go. Z głębokim westchnieniem przyjęła jego dotknięcię. Czuła narastające w niej spazmy
rozkoszy. Zmieniony oddech Huntera zdradzał, \e i on prze\ywał to samo.
- Długo na to czekałaś, prawda? - szepnął. Pieszczą ty nagle stały się zdecydowane i namiętne.
Oszałamiające napięcie gwałtownie narastało, a\ wybuch wyzwolił w całym ciele falę gorąca. Krzyknęła.
Osłabła w jego ramionach, zdumiona siłą tego prze\ycia. .
- To nie miało tak być - zaprotestowała. - Nie tak szybko!
- Siedem miesięcy, to dosyć czekania - Hunter szepnął do jej ucha.
- To oszustwo - dalej protestowała, starając się złapać oddech.
- Przestań analizować, Jill, po prostu niech ci to sprawia przyjemność. Nie ma czegoś takiego, jak zbyt
wcześnie lub zbyt pózno. Przez cały dzień marzyłem, \eby ci sprawić rozkosz ...
- Ale my jeszcze ... " - Zdą\ymy.
- Ale ty ...
- Za chwilę - ,wymamrotał, ściągając wreszcie jej koronkowe majtki. - I to krótką. Te miesiące wydawały
się trwać całe lata.
Przenieśli się na sofę. Po drodze Hu,nter walczył z guzikami jej bluzki, wreszcie odrzucił ją na bok. Po
chwili w ślad za nią poleciał stanik.
- Mam wra\enie - wyszeptał, opadając na sofę i ściągając Jill w dół - \e to nastąpi a\ za szybko.
- Nie analizuj - mruknęła Jill, klękając na nim.
Ujęła w dłonie jego głowę. - Nie ,myśl, co się dzieje, po prostu pozwól, by się działo.
- Jill, to ja miałem kochać ciebie - protestował.
- Czy mąsz coś przeciwko, bym to ja kochała ciebie? - wyszeptała, przeciągając czubkami palców po jego
klatce piersiowej i bawiąc się gęstymi włosami. Odrzucił głowę do tyłu w konwulsjach rozkoszy, zacisnął
powieki i zęby, a rękami spazmatycznie chwycił ją za biodra. Z satysfakcją rejestrowała jego reakcje na
ka\dy jej ruch.
- Czy mam coś przeciw? - zdołał wykrztusić.
- Kochanie, nale\ę wyłącznie do ciebie.
- Chcę cię całego - gwałtownie oddychając i wyginając się do tyłu, wyciągnęła się na nim. Uciszyła sygnały
protestu długim, obezwładniającym pocałunkiem. ,Chciwie odpowiadał, a jego gorący język penetrował jej,
usta.
Usiłowa:ł coś powiedzieć, lecz wydał z siebie tylko jęk. Uniósł do góry biodra i poruszał nimi z rosnącą
gwałtownością. Jill zacisnęła ,uda, czując jak znowu narasta w niej znajome, rozkoszne napięcie.
Otworzyła oczy pod wpływem jego palącego spojrzenia. Sekundę pózniej uniósł rękę i dotknął jej tak, \e
dosłownie straciła oddech. Pokonała ostatni odcinek dzielący ją.od szczytu tak szybko, \e poczuła zawrót
głowy. W ostatniej chwili poddała się całkowicie przechodzącym przez jej ciało falom gorąca. Wydawało się,
\e nie wytrzyma tego dłu\ej. Jednak jakoś wytrwała, a\ nastąpił powolny odpływ. Wstrząśnięta i zdyszana,
padła w jego ramiona. Poczuła smak łez, lecz nie wiedziała, kto płakał.
- Kocham cię, Hunter - szepnęła, przytulając twilf~ do jego szyi. - Nigdy mnie nie opuszczaj.
- To jeszcze mniej prawdopodobne ni\ to, \e słońce jutro nie wzejdzie - cicho zapewnił ją. - Mam trzydzieści
osiem lat, Jill. Widziałem w \yciu rzeczy, których nikt nie powinien oglądać, o niektórych z nich
pisałem w nadziei, \e dzięki temu nie zdarzą się ponownie. Z wielu moich uczynków jestem
dumny, niektórych się wstydzę. Zapewne nie jestem wielką zdobyczą, ale kocham' cię. To
wszystko, co mogę ci zaofiarować, li11. To wszystko, co mam.
- A ja jestem dwudziestosiedmioletnim bezrobotnym biochemikiem. Zapewne nigdy ju\ nie będę
pracować w swoim zawodzie. Jestem równie uparta jak ty, lecz daleko bardziej idealistyczna.
Filozoficznie nie zgadzam się niemal ze wszystkim, co głosisz. Ale te\ cię kocham - uniosła
głowę i palcami' pieściła jego policzki.
- Myślisz, \e mamy szansę, Kincaide?
- Myślę, \e nie mamy wyboru. Za dobrze do siebie pasujemy - i z uśmiechem przesunął dłoń
poni\ej jej bioder i przycisnął ją do swego łona. - Nie mam na myśli tylko tego, choć i o tym
dałoby się wiele powiedzieć. Mam na myśli wszystko.
- Ty tak\e niezle pasujesz do mojego \ycia.
- A co z twoją pracą tutaj? - zapytał cicho, zatrzymując wzrokiem jej spojrzenie. - Czy jest dla
ciebie bardzo wa\na?
- Mam przynajmniej co robić. Bo co?
- Gdybym cię poprosił, \ebyś pojechała ze mną
do Waszyngtonu na stałe, czy praca byłaby problemem?
- Có\ ... chyba nie - Jill patrzyła nań z uwagą.
- Nie wydajesz się całkiem pewna.
- Hunter! Dwadzieścia minut temu stałam pod twoimi drzwiami z pizzą w ręku, przera\ona samą
myślą o wspólnej kolacji! - JiII roześmiała' się ze zdumieniem. - Ledwie przekroczyłam drzwi i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl