[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Postanowiła, że rano obmyśli plan ucieczki. Już nawet nie
oszukiwała się, że poradzi sobie z Justinem. Przypuszczalnie nie
maczał palców w dziwnych zdarzeniach, jakie miały miejsce wczoraj i
dziś, ale... po prostu nie miała nad nim żadnej kontroli. Zacisnęła rękę
na krawędzi kołdry.
Leżał na wielkim starym fotelu, wsłuchując się w ciszę i
zastanawiając nad przyszłością. Dziś po południu Cassie wydawała
się spokojna i nie zamierzała nigdzie wyjeżdżać. Może nie była
zachwycona jego obecnością, ale chyba się z nią pogodziła. Teraz
sytuacja się zmieniła. Dałby sobie rękę uciąć, że w najbliższym czasie
Cassie planuje ucieczkę. A przecież nie tak miało być. Po tych
wszystkich nieprzyjemnych zdarzeniach powinna szukać u niego
pomocy i pocieszenia. Ona zaś nabrała podejrzeń, że to on jest
winowajcÄ….
Nie chciał, żeby się go bała. Chciał, żeby darzyła go zaufaniem.
Psiakrew! Może powinien być bardziej stanowczy, bardziej władczy?
132
RS
Liczył na to, że wystraszona przybiegnie do niego po ratunek, ale się
przeliczył. Koniecznie musi znalezć sposób, żeby ją zatrzymać, nie
pozwolić jej rano uciec.
Przypomniał sobie suknię ślubną. Gdyby nie interwencja Cassie,
wkrótce byłby żonatym mężczyzną. Uśmiechnął się pod nosem, a
potem skierował myśli na inne tory, na Draculę i na to, jak uwiódł
kobietę, która pózniej została jego żoną. Oczami wyobrazni ujrzał
delikatnÄ… szyjÄ™ Cassie...
ZasnÄ…Å‚.
Obudziła się tuż przed świtem. Pamiętała, co się w nocy
wydarzyło: ktoś znów usiłował ją nastraszyć. Zamrugała, usiłując
pozbyć się z oczu resztek snu. Była pewna, że po tym, co się stało, nie
zdoła zasnąć, a jednak spała jak suseł.
Lekko skołowana, postanowiła usiąść i włączyć lampkę na
stoliku nocnym. Co mnie tak przygniata? - zdziwiła się. Kot? Jeszcze
nie zlazł z łóżka? Oj, chyba nie. Kocur sporo ważył, ale nie aż tyle!
Nagle uświadomiła sobie, co to za ciężar.
- Justin? - krzyknęła, otwierając szeroko oczy. Uda mężczyzny
leżały na jej brzuchu, ona zaś trzymała głowę w zgięciu jego łokcia.
Był nagi jak go Pan Bóg stworzył.
- O Boże! Justin, nie!
Jego czarne oczy zalśniły, a ręka spoczywająca na jej piersi
zacisnęła się.
- Dobrze wiesz, że mogę sprawić, żebyś mi uległa - szepnął. -
Więc nie walcz. Bo przegrasz.
133
RS
- Zabierz rękę! - syknęła bardziej przerażona niż w nocy, kiedy
suknia ślubna owinęła się jej wokół twarzy. - Nie dotykaj mnie!
- Spokojnie, Cassie. Nie denerwuj siÄ™. - Pochyliwszy siÄ™,
pocałował ją lekko w szyję. - Zamierzałaś wyjechać po cichu,
prawda? Uciec przede mną? Oj, Cassie, Cassie, myślałaś, że nie
zgadnę? Obleciał cię strach, tak? Posłuchaj, nie musisz się mnie bać.
A kiedy pokochamy się jeszcze kilka razy, przestaniesz się też bać
własnych reakcji.
Zaczął rozpinać guziki koszuli nocnej Cassie. Kompletnie
ignorował jej protesty, próby oswobodzenia się. Po chwili odsłonił jej
piersi i z zachwytem westchnÄ…Å‚.
Powoli, leniwie przeciągał dłonią po jej ciele, jakby była
nerwową kocicą, którą pieszczotami chce uspokoić, a po niej
przebiegały dreszcze. Chociaż usiłowała zapanować nad ciałem, ono
reagowało na najlżejszy dotyk Justina. Jak potężną miał nad nią
władzę, skoro drobnym muśnięciem potrafił sprawić, by wiła się z
rozkoszy! Nie, nie mogła mu na to pozwolić!
- Co, wreszcie osiągniesz cel i mnie zgwałcisz, tak? - spytała
drwiąco. - Zrezygnowałeś z uwodzenia? Uznałeś również, że strachem
niczego nie wskórasz? - Po jego reakcji domyśliła się, że trafiła w
czuły punkt. - Po co była ta głupia zabawa w Draculę? To zakradanie
się do mojej sypialni? Chciałeś mnie nastraszyć, żebym przybiegła do
ciebie po pomoc? Nie udało się, prawda? Więc teraz zamierzasz
spróbować przemocy!
134
RS
- Przestań, Cassie - szepnął, zaciskając rękę na jej piersi. -
Przestań walczyć.
- Tego chcesz, prawda? %7łebym była grzeczna i potulna? Nic z
tego, Justin! Nie zamierzam ci niczego ułatwiać. Jesteś większy i
silniejszy ode mnie. Jeśli użyjesz siły, nie zdołam się obronić, ale czy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl