[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiedziała. co robić. Chciała pomóc Kane'owi, żeby on z kolei
pomógł bratu. Zawsze uważała, że rodzina jest ważna, z tego
samego powodu działała w ośrodku pomocy. Z drugiej strony,
od czasu poznania Kane'a jej wygodne, bezpieczne życie
bardzo się skomplikowało.
- Dobrze - zgodziła się niechętnie. - Ale za godzinę idę
pomagać w malowaniu czyjegoś mieszkania, odłóżmy więc
rozmowę na pózniej.
- A czy będą mieć coś przeciwko temu, że
przyprowadzisz kogoÅ› ze sobÄ…?
Spojrzała zaskoczona. Mimo starań nie mogła sobie
wyobrazić Kane'a O'Rourke'a w zachlapanym farbą ubraniu i z
pędzlem w ręku.
- Kiedy mówię o malowaniu - wyjaśniła - mam na myśli
wiadra pełne farby, a nie rozwieszanie obrazów na wystawie
malarstwa z uroczystym przyjęciem na koniec.
- Domyśliłem się. Crockett to miła miejscowość, ale
trudno spodziewać się tu otwarcia galerii. Mogę iść, prawda?
- Owszem, im więcej ludzi, tym weselej. Wszyscy
przychodzą na ochotnika. Aha, zapowiedział się też jakiś
reporter, żeby to opisać, więc jeśli się tam pojawisz, przy
okazji pomożesz bratu. Tyle że to praca nie w twoim stylu.
Brudna i ciężka.
Machnął ręką.
- Możesz mi wierzyć, że dam sobie radę. Nie rozumiem
tylko, dlaczego nie wynajmiecie fachowca za pieniądze, które
ofiarowałem.
- Pamiętasz, to nie miało tak wyglądać, że zapłaciłeś mi,
żebym z tobą wyjechała - zaczerwieniła się, choć właśnie tak
to się odbyło. - Dlatego wpisałeś na czeku pózniejszą datę.
Rozmawiałam z dyrektorem ośrodka. Powiedział, żeby na
razie o tym nie mówić. Zależy mu na pomocy ochotników.
Jeśli teraz się zaangażują, to w przyszłości również chętnie
przyjdÄ….
- Słusznie - stwierdził Kane. - Czy przedtem moglibyśmy
tylko pójść na lunch? Nie zjadłem śniadania i umieram z
głodu.
Skinęła głową i zsunęła się z hamaka.
- Dobrze. Włożę buty i spotkamy się przed domem. Kane
przyglądał się Beth idącej w stronę budynku. Dobrze się stało,
że nie zaprosiła go do środka. Jej zgrabna figura za bardzo
pobudzała zmysły.
- Opanuj się - powiedział cicho do siebie.
Właściwie żałował, że zaproponował lunch, bo w bujaniu
się na hamaku z atrakcyjną dziewczyną było coś niezwykle
podniecającego. Ale nie mógł się oprzeć myśli, że jedenaście
lat, to jednak duża różnica. Beth mogła uważać inaczej, ale w
przeciwieństwie do niego nie miała żadnego doświadczenia.
Miała natomiast miękkie, serce i usiłowała wszystkim
pomagać, podczas gdy on był zimnym biznesmenem Z
talentem wyłącznie do zarabiania pieniędzy. Był cynikiem, a
ona idealistką. Zasługiwała na kogoś lepszego niż znużony
pracoholik. Nagle pomyślał o ojcu. Na pewno polubiłby Beth i
uznał, że jest świetną kandydatką na żonę.
Dziewięć godzin pózniej Kane czyścił malarskie wałki.
Początkowo niezręcznie czuł się w grupie wolontariuszy, ale
jego ujmujący sposób bycia szybko zyskał mu sympatię, a już
szczególnie pod koniec pracy, gdy zamówił pizzę dla
wszystkich pracujÄ…cych.
- Czy każdą sprawę załatwiasz pieniędzmi? - spytała, gdy
byli przez chwilÄ™ sami.
Reporter odjechał już zadowolony, że zdobył ciekawsze
informacje, niż się spodziewał.
- Pieniądze mają dar przekonywania - stwierdził Kane,
chlapiąc wodą wokół zlewu.
- Może, ale tutaj ludzie chcą po prostu pomagać innym.
Tego pieniądze nie załatwią. Czasem mogą nawet być
przeszkodÄ….
Otworzył usta, jakby chciał zaprzeczyć, ale zrezygnował i
znów zajął się myciem.
Beth zrobiło się smutno. Kane widać przyzwyczaił się do
tego, że ludzie potrzebują go wyłącznie z powodu pieniędzy.
Zapomniał, że on sam też może być komuś potrzebny.
Chyba to właśnie było przyczyna jego konfliktów z rodziną. A
przecież był życzliwym człowiekiem, jednym z najlepszych,
jakich miała okazję poznać!. Pomyślała, że teraz zakończenie
ich krótkiej znajomości będzie dla niej dużo trudniejsze. Sama
sobie jest winna, bo niepotrzebnie igrała z ogniem. Dotknęła
jego ręki.
- Posłuchaj, ci ludzie polubili cię. nim zafundowałeś im
pizzę - powiedziała cicho. - To było miłe, ale niepotrzebne.
- Nie wiem, o czym mówisz.
- Wiesz doskonale.
Kane zacisnął zęby. ale wystarczyło, by spojrzał na Beth, i
napięcie minęło. Jej spojrzenie wyrażało prawdziwa troskę.
Możliwe, że mu nie ufała i uważała go za zepsutego bogacza,
ale przywiązywała też wagę do tego. co on czuje. Sprawiło mu
to przyjemność, a jednocześnie zrozumiał nagle, że
zdobywanie fortuny z myślą o przyszłości rodziny
przesłaniało mu radość życia i stawało się coraz bardziej
uciążliwym obowiązkiem, Beth za to angażowała się we
wszystko bez reszty. We wszystko oprócz miłości. Ale jeśli
się wreszcie zakocha, to można tylko pozazdrościć
szczęściarzowi.
- Przynajmniej dzięki tej pizzie możemy być sami -
mruknął. - Poza tym mylisz się, pieniądze pomagają. Dzięki
nim zapewniłem mamie wygodne życie.
- Jak często ją widujesz?
- Dwa razy w miesiącu. Latem częściej. Przynoszę jej
polne kwiaty, takie jakie dostawała od ojca. Ile razy je widzę,
zatrzymuję się, żeby zerwać bukiet.
Beth uśmiechnęła się.
- Mogę się założyć, że te kwiatki znaczą dla niej więcej
niż najdroższe meble, które dostała od ciebie. Nie zdajesz
sobie sprawy, jakie to może być dla niej ważne. Starł jej z
podbródka plamkę farby.
- Beth, mówimy o zwykłych kwiatkach, które znajduje
przy drodze.
- Dobrze, nie bÄ…dz uparty. Powiedz lepiej, czy znasz jej
ulubiony kolor. A co lubi Shannon?
Brzmiało to jak jakiś test i Kane nie widział w tym sensu,
ale patrząc w oczy Beth, odpowiedział:
- Ulubionym kolorem mamy jest niebieski. Shannon woli
zielony, lubi muzykę klasyczną, białą czekoladę i orzechy. Nie
wiem tylko, dlaczego pytasz. To przecież drobiazgi.
Beth uśmiechnęła się smutno i potrząsnęła głową.
- Czasem drobiazgi są dużo ważniejsze. Widzisz, Curt
miał się ze mną ożenić, ale nie wiedział, w którym miesiącu
się urodziłam, a co dopiero mówić o ulubionym kolorze.
Szczerze mówiąc, gdy coś go zainteresowało, stawałam się dla
niego niewidzialna. Kochał mnie, ale czasem marzyłam, żeby
pamiętał również o drobnych sprawach. Po prostu nigdy dla
nikogo nie czułam się ważna.
Kane był zaskoczony.
- Może nie powinienem tego mówić, ale z twojego
powodu niewiele spałem przez ostatnie dwie noce - przyznał
cicho. - Ostatni raz tak się zachowywałem z powodu kobiety,
gdy miałem szesnaście lat. Wtedy jeszcze nie panowałem nad
hormonami.
- Nie wierzę w ten twój brak opanowania.
- A w sobotę wieczorem? Ostrożność, kultura, słowa ojca
o traktowaniu kobiet, wszystko nagle stało się nieważne. W
tamtej chwili po prostu musiałem cię całować.
Spojrzeli sobie w oczy. Bez namysłu przyciągnął ją i
pocałował. Wiedział, że nie powinien tego robić. Mógł jej
ofiarować tytko przelotną przygodę, a Beth przecież nie
należała do osób szukających nic nieznaczących miłostek.
Jednak było mu przy niej tak dobrze.
Nagle błysnęło ostro światło.
- Zwietne zdjęcie. Dziękuję - zawołał reporter, który
niespodziewanie znów się pojawił.
- Do diabła - zaczął Kane, gotów ruszyć za nim, ale Beth
chwyciła go za rękę i pokręciła przecząco głową.
- To tylko pogorszy sprawę. Zresztą, pewnie tego właśnie
potrzebował twój brat. Dobrego zdjęcia na okładkę. Ludzie
będą mieli o czym mówić.
- Przecież nie pocałowałem cię dla reklamy -
odpowiedział ostro. - Po prostu jesteś tak atrakcyjna, że nie
mogłem się powstrzymać.
- Aha.
Beth nie wiedziała, co o tym myśleć. Nie znała go na tyle,
by wiedzieć, jak daleko mógł się posunąć dla dobra rodziny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl