[ Pobierz całość w formacie PDF ]

właściwie dlaczego miałbym cię zabijać tak szybko, za jednym razem?
315
- Ona potrzebuje lekarza - wydyszał Summerset chrapliwym głosem.
Jego ręce były sine, drżały z wysiłku. - Potrzebuje opieki lekarskiej.
- Mogłem zostać lekarzem, tak jak chciał tego mój wuj, ale Bóg
przeznaczył mnie do innych rzeczy. Moja matka wiedziała o tym.
Wiedziała. Ojciec mnie kochał, zabezpieczył mi przyszłość. A potem
został nam odebrany. Zemsta należy do mnie, mówi Pan. Ja jestem
jego zemstÄ….
Drżąc z bólu, Eve przewróciła się na drugi bok. Jeśli musi zginąć,
to przynajmniej będzie miała ostatnie słowo.
- Jesteś tylko żałosnym, chorym narzędziem w rękach kobiety,
której bardziej zależało na sobie samej niż na swoim synu. Oboje
spędzicie resztę życia za kratkami.
- Bóg pokaże mi znak. Pokieruje moimi krokami. - Liam podszedł
do Eve i wymierzył w nią broń ustawioną tym razem na pełną moc. -
Gdy tylko wyślę cię do piekła.
Eve nie zamknęła oczu. Zebrała resztki sił i kopnęła go od tyłu,
273
na wysokości kolan. Liam zachwiał się i cofnął o krok, a Eve
próbowała doń doskoczyć i wyrwać mu broń z dłoni. Lecz w tej samej
sekundzie za jej plecami rozległ się jęk zwalnianego ładunku, który
rzucił Liama na ścianę.
Jego ciało podrygiwało w śmiertelnym tańcu, który Evc widziała
już kilka razy w swym życiu. System nerwowy odmawiał posłuszeństwa,
mózg wysyłał sprzeczne rozkazy, które rzucały umierającym
ciałem jak szmacianą lalką. Wreszcie znieruchomiało, skręcone
w nienaturalnej pozie.
Liam nie zdążył jeszcze osunąć się na podłogę, kiedy Roarke biegł
już przez pokój.
- Gra skończona - powiedziała Eve głucho. - Amen.
- O Boże, Eve, spójrz tylko na siebie. Wyglądasz strasznie.
Przed jej oczami tańczyły małe białe plamki, przez które z trudem
dostrzegała pochyloną nad nią, zatroskaną twarz Roarke'a.
- Prawie go miałam.
- Oczywiście. - Gdy wziął ją w ramiona, przygarnął do siebie,
zemdlała. - Prawie go miałaś.
Kiedy się ocknęła, leżała na sofie, a Summerset opatrywał sprawnie
jej zranione ramiÄ™.
- Hej, zostaw mnie, do diabła.
- Trzeba to opatrzyć. Jesteś ciężko ranna, ale Roarke twierdzi, że
i tak nie dasz się zawiezć do szpitala, więc musimy leczyć cię tutaj.
316
- Muszę to zgłosić.
- Zgłoszenie może poczekać tych kilka minut. Chłopiec nie będzie
przez to mniej martwy.
Zaniknęła oczy, zbyt zmęczona i obolała, by się kłócić. Cała lewa część
jej ciała była zródłem nieopisanego cieipienia, a poczynania Summerseta
wydawały jej się przy tym tylko jeszcze jedną, nieistotną torturą.
Choć obchodził się z nią bardzo delikatnie, niczym matka z małym
dzieckiem, wiedział, że i tak sprawia jej ból.
- Uratowałaś mi życie. Zasłoniłaś mnie swoim ciałem. Dlaczego?
- To moja praca, nie bierz tego do siebie. Zresztą wiedziałam, że broń
nie jest ustawiona na pełną moc. Cholera... - Spomiędzy zaciśniętych
zębów wyrwał się jej głośny jęk. -Jestem gliną od dziesięciu lat, ale po
raz pierwszy dostałam taki mocny ładunek. Chryste, to naprawdę boli,
wszystko, wszystko naraz. Gdzie jest Roarke?
- Zaraz tu będzie. - Odruchowo odgarnął włosy z jej wilgotnej od
potu twarzy. - Nie krzyw się. Będzie cię jeszcze bardziej bolało.
- To chyba niemożliwe. - Odwróciła głowę i spojrzała mu w oczy. -
To ja strzelałam z broni, która zabiła Liama Calhouna. Zrobiłam to,
274
zanim Roarke wszedł do pokoju. Rozumiesz?
Summerset przyglądał jej się przez chwilę w milczeniu. Jej oczy
przepełnione były bólem, musiała ogromnie cierpieć. Ale nawet
w takiej chwili myślała o Roarke'u.
- Tak, poruczniku, rozumiem.
- Nie, ty go nie zabiłaś - wtrącił się Roarke. - Summerset, powiesz
całą prawdę, dokładnie tak, jak to wyglądało. Nie życzę sobie, żebyś
przechodziła przez testy. Nie w tym przypadku. Proszę, musisz usiąść
i wypić to.
- Nie powinieneś był mieć broni. To skomplikuje,.. Zaraz, skąd
wziąłeś broń?
- Ty mi ją dałaś. - Uśmiechnął się, podnosząc ją do pozycji
siedzącej i podtrzymując jej głowę.- Przed wejściem do Klubu
Syrenek. Nie oddałem ci jej.
- Zapomniałam.
- Nie sądzę, żebym miał z tego powodu kłopoty. Wypij to.
- Co to jest? Nie chcÄ™.
- Nie bądz dzieckiem. To środek przeciwbólowy, bardzo łagodny,
naprawdę. Będzie ci trochę lżej.
- Nie, ja... - Zakrztusiła się, kiedy Roarke po prostu wlał jej płyn
do gardła. - Muszę to zgłosić.
317
Roarke westchnÄ…Å‚ z rezygnacjÄ….
- Summerset, bądz tak dobry, zadzwoń do komendanta Whitneya
i powiedz mu, co zaszło tu dzisiaj wieczorem.
- Dobrze. - Summerset zawahał się na moment, a potem wziął do
ręki zakrwawiony rękaw z koszuli Eve, - Jestem pani wielce zobowiązany,
poruczniku, i jest mi ogromnie przykro, że została pani
raniona podczas pełnienia swoich obowiązków.
Kiedy Summerset wyszedł z salonu, Eve wydęła usta.
- Będę musiała chyha częściej dać się postrzelić. Nawet nie
spojrzał na mnie krzywo.
- Opowiedział mi o wszystkim, co tutaj zaszło. Powiedział też, że
jesteś najodważniejszą i najbardziej lekkomyślną kobietą, jaką kiedykolwiek
znał. W tej chwili muszę się z nim zgodzić.
- No tak, ale żyjemy. Skoro już sobie poszedł, to wypiję resztę
tego świństwa. Ręka już mnie tak nie boli, ale czuję się, jakby ktoś
połamał mi żebra.
- Ten gnojek porządnie cię skopał. - Podniósł ją delikatnie, by
mogła siedzieć oparta o niego. - Mój odważny i głupiutki gliniarzu.
Kocham cię. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl