[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jedz do szkoły i zobacz, " czy Maha ta, j
Wiedziałam, że mój synjes~ t w drodze do ,e,|' Ja jadę na lotnisk) wszystkim
wspólnego MalU? Abd Allah n/ sję\nu- Ale co ma z tj| do tego niebezpiecznego
M^J. W głowie ifl' ^ j*10 nie zabrał siostt,
- SpróbujÄ™ zadzwonić &°*> ciebie z safl> yr?ciÅ‚o °d niepokoju
mówię. Znajdz Mahę. ; V A teraz rób, ^
wciągnęłam jj ;^arzucałam na siebif pojechała ze rnrij sę, najmłodszeg, , że da
siÄ™ na,
Sięgnęłam po pierwszą ? b;.rzegu Przez głowę. Złapałam abafi Zasłonę i szal, C'
biegnąc przez dom. Po drodze = zawołałam Sf, do szkoły Mahy. Kazała* CCorze
sprowa1 1 egipskich szoferów. Wiedziałam już z do*. "i : do złamania
obow$uijących w miękko
Do szkoły Mahy jechałoś? - zazwyczaj pię^j"Faniczeń prędkości, "śmy po
dziesięciu. Po drodzL Fpodzielitam się^jJ minut, my dojecha
W klasie Mahy odbywałasi(c)e właśnie lekcj^u^naszym odkryciem, ^iewcząt pilnie
notowało.i^^chając naucz/^ i rii- Siedemnaściorc "a wielkim ekranie telewizyjnym
na Å›rodku Lżytóry M widoczny Sl? za poÅ›rednictwem aparai»rl'y wideo, pon/. ^
i*1- Wykład odbywał nauczycielom płci męskiej i* " wolno stykaćS' ^Arabii
Saudyjskiej
Twarz Mahy poczerwieii>Å‚aia, kiedy wpad^,, Yczennicami.
rzykując jej imię. Nachylili"1 * się nad jej h/ ' ^ klasy, głośno wy.
~~~ Maha! JesteÅ› tu!
Przez jakiś czas patrzyłyśmy z Sara na siebie.
Maha oderwała moje ramiona od swojej szyi.
- A gdzie miałabym być?
Powiedziałam dyrektorce, że muszę zabrać córkę do domu. Nie dając po sobie
poznać zdziwienia moim dziwnym zachowaniem, kazała jej spakować książki.
Zapytała, czy nieobecność Mahy potrwa dłużej niż tydzień. Nie wiedząc, jak się
sytuacja rozwinie, powiedziałam, że tak. Dyrektorka obiecała, że wobec tego
nauczyciele nagrają dla niej wykłady.
- Co się dzieje? - zapytała Maha, gdy wsiadłyśmy do samochodu.
- Bałam się, że jesteś z Abd Allahem.
- Z Abd Allahem?
Siedemnastoletnia Maha była w żeńskim liceum, dziewiętnastoletni Abd Allah
powinien być w tej chwili na uniwersytecie, a dziewczęta nie miały tam wstępu.
Córka spojrzała na mnie ze zdumieniem.
- Mamo, zachowujesz siÄ™ jak szalona.
Szukając potwierdzenia swoich słów popatrzyła na Sarę.
- Ciociu, co się stało?
Sara opowiedziała o zagadkowej sprawie z paszportami i oświadczyła, że nie
rozumiemy, dlaczego Abd Allah zabrał również paszport swojej siostry.
Spojrzenia Sary i moje skrzyżowały się ponad głową Mahy. Sara pomyślała w tym
momencie dokładnie to samo co ja.
- Fa'iza! - zawołałyśmy jednocześnie.
Kazałam szoferowi, aby zawiózł nas do domu Fu'ada i SamFi.
- Szybko!
Przejrzałam plany Abd Allaha. Zabrał paszport Mahy dla Fa'izy, żony Dżafara,
żeby ją wywiezć! Pojechała z paszportem Mahy. To Fa'iza, nie Maha, była teraz z
Abd Allahem w drodze do Libanu! Saudyjka z zasłoniętą twarzą może wyjechać za
granicÄ™ z paszportem innej kobiety.
Kiedy Maha zrozumiała, na co poważył się jej brat, zaczęła błagać, żebyśmy
wracały do domu.
- Mamo, niech jadÄ…!
Chwila była trudna. Jeśli nie zawiadomię rodziców Fa'izy, okażę s * wspólniczką
swego syna, który w niedopuszczalny sposób wrnieszał w czyjeś prywatne sprawy.
Ale gdybym się miała przyczynić do ro . czenia Fa'izy z człowiekiem, którego
kochała i poślubiła, nie mogła y już nigdy uważać siebie za bojowniczkę o prawa
kobiet w móirn Kf
był bardzo wymowny. Wiedziałam, że myśli w tej cij 0 ^
at''
;,moj«c»
, ---------, - - j- " " --j - *ih o tjj
jakiej zaznała w swoim pierwszym małżeństwie. Gdyt>y nas^j
nie zbuntowała się przeciw ojcu, narażając się na roz^d i eW""1"
rozłąkę z ukochanymi dziećmi, Sara pozostałaby vi ^kachy
którego nienawidziÅ‚a, i nigdy nie poznaÅ‚aby miÅ‚oÅ›ci M»e wspa "
zwiÄ…zku z Asadem. ^
Podjęłam decyzję.
- Jedzmy do domu - powiedziałam do Musy.
Maha rozeÅ›miaÅ‚a siÄ™ radoÅ›nie i zaczęła mnie obca'°Vywać
tając dosłownie w siedzenie samochodu.a
Oczy Sary pojaśniały. Uśmiechnęła się i ścisnęła ninie za ^
- Nie martw się, Sułtano, podjęłaś słuszną decyzj?-Wytrzeszczone oczy Musy i
jego usta, które otwierał
- - -r
przywodziły na myśl ptaka pod rozpalonym pustynnymi słońcem &" '""
rowca pociemniał na twarzy, wiedziałam, że bardzo m11 ^ję to te, 'e
nie podoba. ys'k°
- Spójrzcie na kierowcę - powiedziałam do si^ry j ^,. francusku, żeby nie
zrozumiaÅ‚. - Najwyrazniej tego ni^ apnA; ^°
- Jaki mężczyzna w tym kraju uznałby prawo ko^ty do tai,
męża? - zapytała Maha. - Wymieńcie mi choć jedf>eąo a w^
niego. ' J!za
Przebiegłam myślą wydarzenia dzisiejszego dnia i ,"., sobie, że w żyłach mojej
córki płynie krew wyzwolonego choć ona jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy.
- Abd Allah - powiedziałam spokojnie. - Twój \>rat. ty Jest takim mężczyzną.
Szczęśliwa patrzyłam w milczeniu na twarz córki,.._. V0i Hi mi przed oczy
obraz z przeszłości: widok pierworodnej0 syna imionach, emocje przeżywane w dniu
jego narodzin, n^gfy p^, radości. Zadawałam sobie już wtedy pytanie, czy mój
syn. gdy ^. ?dzie podtrzymywał surowe obyczaje w naszym krajfl? iModliL aby tak
nie było, aby mógł przyczynić się do zmiany pr^w o^ ^ '^cych kobiety w Arabii
Saudyjskiej.
lrudno było ocenić na chłodno postępowanie A^d. ^czciwie analizując to, co
zrobił, pojęłam, że spełniły sif *> marzenia. Chłopiec zrodzony z mojego łona
zmieni m, akże dzielny i wspaniały był ten mój syn!
Nie dbając już o to, co pomyśli Musa, zaczęłam mówić po arabsku Przypomniałam
siostrze i córce, że mężczyzni z pokolenia Karirna usłyszeli swego czasu głos
rozsądku i zastosowali się do niego, zmieniając postępowanie względem swoich
kobiet, ale głos ten został szybko stłumiony, gdy doszło do starcia z
wojowniczymi duchownymi. To smutne, że nasi mężczyzni wykazali wówczas tak
mało
odwagi. Mając to na uwadze, przestałam się spodziewać pomocy z ich
strony.
Nadzieja jest jednak wciąż żywa, póki kobiety w Arabii wydają na świat takich
synów, jak Abd Allah.
Wszak mój ukochany syn jest księciem i pewnego dnia użyje swej władzy i wpływów,
aby zmienić sytuację saudyjskich kobiet. Czując się jak nowo narodzona, nie
potrafiłam mówić o niczym innym przez resztę drogi do domu, gorsząc Musę
wypowiedziami na temat absolutnej swobody dla wszystkich kobiet, w tym nawet
jego własnej żony, którą zostawił u teściów w małej egipskiej wiosce, podczas
gdy sam wyjechał do pracy w Arabii Saudyjskiej.
Karim niecierpliwie czekał na nasz powrót. Nie zaskoczył go mój dobry humor.
Przypisywał go odnalezieniu Mahy. Nie wiedział, że prawdziwym powodem mej
radości jest działanie syna w dobrej sprawie i to, że stawił on czoło
niesprawiedliwości w obronie wolnego życia dla wszystkich ludzi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]