[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Ten Neg zasługuje na śmierć  mruknął barbarzyńca.
 Jeśli zdobędzie yródło Zwiatła, będzie w stanie ożywić legiony umarłych. I z całą
pewnością wykorzysta swe moce, by czynić jeszcze większe zło.
Conan wzruszył ramionami.
 Nie moją jest rzeczą mieszać się w sprawy magii i czarów. Muszę spłacić dług za
śmierć Cengha i tyle.
 Musimy jej pomóc  stwierdziła Elashi dobitnie.
Conan nie odpowiedział.
 Dopadniemy Skeera i odzyskamy yródło Zwiatła  mówiła koczowniczka. 
Następnie udamy się do krypt i użyjemy amuletu, aby wyzwolić ich oraz ją. Ty  wskazała
na Conana  będziesz mógł potem zabić Nega, a ja powrócę w rodzinne strony, naturalnie ze
swoim talizmanem.
Muskularny młodzian pokręcił głową.
 Czy w moim planie jest coś niewłaściwego? Czyż nie jest prosty?
 Jest prosty  odrzekł Conan.
 W takim razie o co ci chodzi?
Zamyślił się na chwilę. Chciał wyrównać rachunki ze Skeerem, a skoro Neg zlecił zabójcy
tę misję, powinien porachować się także z nim. Plan był prosty, i to najbardziej przypadło mu
do gustu, niemniej wędrówka z dwiema kobietami mogła okazać się ciężką przeprawą. Już z
jedną trudno mu było wytrzymać.
 No i?  spytała Elashi.
 Nic  odrzekł.  Spróbujemy zrealizować ten twój plan.
Ten właśnie moment wybrała zima, by dać o sobie znać. Uczyniła to pod postacią
śnieżycy, która rozszalała się nad górami zasypując stoki deszczem, gradem i wreszcie
śniegiem.
Conan wiedział, jak należy postępować w taką pogodę, i niezwłocznie zaczął budować w
lesie zgrabny szałas wycinając za pomocą miecza gałęzie i pędy mające posłużyć za budulec.
W ciągu godziny cała trójka miała już schronienie, niewielkie ognisko i stos gałęzi na opał.
 Jak długo tu zostaniemy?  spytała Elashi.
 Aż ustanie śnieżyca.
 Na pustyni nie ma takiej pogody. Jak długo to potrwa?
Wzruszył ramionami.
 Godzinę, dzień, a może trzy. Crom wie.
 Ale Skeer ucieknie.
Zanim Conan zdążył odpowiedzieć, Tuanne wyszeptała:
 Raczej nie. Jeśli my nie możemy iść dalej, to i on również.
Elashi spojrzała na bladą kobietę.
 Czy mogłabyś wędrować w tak straszną burzę?
 Mogłabym, chociaż wolno. I byłabym& zimniejsza niż zwykle.
Kobieta pustyni westchnęła.
 Cóż. Przypuszczam, że będziemy musieli zaczekać i mieć nadzieję, iż nie zgubimy jego
tropu.
 Ja czuję przedmiot, który ma przy sobie  rzekła Tuanne.  Może uciec, ale nie zdoła
skryć się przede mną.
Chłód jej głosu dotknął Conana. Nie wyglądała na niebezpieczną, ale była, co do tego nie
miał wątpliwości. Dołożył świeżych gałęzi do ognia, ale ciepło ogniska nie zdołało usunąć
osobliwego chłodu, który przeniknął na wskroś jego ciało.
Szczęście odwróciło się od Skeera. Kiedy rozszalała się śnieżyca, ponaglił wierzchowca
usiłując dotrzeć do jakiegoś schronienia& zawierucha przybrała na sile, zupełnie się zgubił.
Jego koń potknął się i złamał nogę. Skeer znalazł się w matni.
Cóż, pomyślał dobywając miecza i zbliżając się do bezradne zwierzęcia, przynajmniej nie
będę cierpiał głodu&
VII
Burza chłostała ziemię przez dwa dni i dwie noce. Z nadejściem brzasku trzeciego dnia
słońce ponownie ukazało się na niebie, a jego złocisty blask spłynął na oślepiająco białą
okolicę. W samą porę, gdyż właśnie skończyło się jedzenie.
Podczas burzy Conan nie próżnował. Za pomocą sztyletu, z gałązek drzew sporządził trzy
pary śnieżnych rakiet. Barbarzyńca próbował również zdobyć jakieś pożywienie, niestety
podczas śnieżnej zawieruchy nie zauważył w okolicy żadnej zwierzyny. Zadanie to wypełniła
Tuanne, która choć sama nie jadła, wyszukiwała dla Conana i Elashi pewne gruzłowate
jadalne korzenie. Cymmerianin nie był z tego zadowolony, ale nie miał wyboru. Tak czy
inaczej burza przeminęła i mogli wyruszyć w dalszą drogę.
Elashi miała pewne wątpliwości.
 Ten śnieg będzie nam sięgał do piersi! Zamarzniemy w nim na śmierć!
 Nie  odrzekł Conan.  Z ich pomocą  wskazał na rakiety  nie będziemy zapadać
się w śniegu.
Musiał jeszcze udowodnić prawdziwość swoich słów, po czym poprowadził dwie kobiety
przez puszysty śnieg.
Conan był potężnym mężczyzną i jeśli on utrzymywał się na śniegu, Elashi i Tuanne, dużo
od niego lżejsze, tym bardziej nie miały problemów z poruszaniem się po białej powierzchni.
Mogli iść dalej, niezbyt szybko. Oddech młodego Cymmerianina zamieniał się w obłoczki
pary, gdy barbarzyńca sunął noga za nogą wzdłuż szlaku, ukrytego obecnie pod grubą
pokrywą świeżego śniegu. Prawdopodobnie Skeerowi również nie było lekko, myśl ta
dodawała Conanowi otuchy. Rzecz jasna zabójca nie szedł w towarzystwie dwóch
spowalniających marsz kobiet, ale mimo to mogło im się udać.
W chwili gdy trójka prześladowców ponownie ruszyła jego śladem, Skeer siedział
owinięty kocem, skulony przy małym ognisku nawiązując magiczny kontakt z Negiem.
Był najedzony, ale przypłacił to opóznieniem marszu. Musiał wytłumaczyć się z tego, w
przeciwnym razie Neg srogo go za to ukarze.
Pochwycenie zająca kosztowało go niemało trudu. Nie potrzebował mięsa, ale ciepła krew
była konieczna, by zaklęcie zadziałało. Nie miał ochoty używać do tego własnej krwi, choć
uczyniłby to, gdyby nie miał innego wyjścia.
 MÓW!
 Zostałem zatrzymany przez śnieżycę, panie. Straciłem wierzchowca, a zdobycie
drugiego może mi zająć trochę czasu. W pobliżu nie ma żywego ducha.
 CZY MASZ TO, CZEGO SZUKAM?
 Tak, panie. Radbym przekazać ci ów artefakt najszybciej jak to tylko możliwe.
 NIE ZWLEKAJ!
 Jak rozkażesz, panie.
Aączność została przerwana i Skeer wzdrygnął się, gdy złowróżbna moc nekromanty
przestała wibrować w jego duszy. Jako pan był potężny i hojny dla tych, którzy mu dobrze
służyli, lecz dla tych, którzy go w jakiś sposób zawiedli& Cóż, lepiej o nich nie myśleć.
Zabójca wstał i przeciągnął zziębnięte ciało. Lepiej, aby uczynił, co mu kazano, i nie tracił
więcej czasu.
 Znasz tę drogę?  zapytał Conan.
 Tak  odparła Tuanne.  Zmierzamy obecnie w stronę czterech gór znanych jako
Maska Zmierci. Gdzieś w dolinie pomiędzy nimi leży Opkothard, miasto tajemnicy. Nigdy go
nie widziałam i nawet plotki na jego temat są powtarzane najcichszym szeptem.
 Czy uważasz, że Skeer tam właśnie zmierza?
Tuanne pokręciła przecząco głową.
 W takim razie może moglibyśmy go dogonić  zaproponowała Elashi.
Conan szczerze w to wątpił.
Skeer miał wierzchowca, a oni poruszali się pieszo. Sam barbarzyńca biegnąc traktem
mógłby osiągnąć tempo wierzchowca. Z dwiema kobietami nie było to możliwe.
Godzinę pózniej natrafili na obozowisko Skeera. Ujrzawszy szczątki jego wierzchowca,
Cymmerianin ucieszył się, że nie wyraził w głos swych niedawnych wątpliwości. Lewa
przednia noga zwierzęcia była złamana, choć nie to stało się przyczyną jego śmierci. Pomimo
iż do truchła dobrały się już padlinożerne stworzenia, Conan zauważył, że Skeer litościwie
dobił swego rannego wierzchowca.
 Kto wie, może Skeer uda się jednak do Opkotharu  rzekł Conan.  Chyba że
zamierza resztę drogi przebyć na piechotę. Możemy go tam dopaść lub przynajmniej zdobyć
dla nas wierzchowce.
 Stać nas na taki zakup?  zapytała Tuanne. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl