[ Pobierz całość w formacie PDF ]

samego rana. Pani Dugan i Mildred zostały podobnie spacyfikowane. Odnalazła się serweta,
rozesłana następnie na okrągłym stole. Pojawił się niebieski dzbanek do herbaty, a wielkie
paki z rzeczami służyły świetnie zamiast krzeseł.
Berry przyłączyła się do towarzystwa w kuchni. Zauważyła, że pani Fitz zaczęła dochodzić
do siebie, ale Mildred nadal wygląda jak śmierć. Oczy miała czerwone jak królik, wygięte w
podkówkę usta i ziemistą cerę.
 Dobrze siÄ™ czujesz, Mildred?
Mildred postukała palcami w stół, wpatrując się szklanym wzrokiem w filiżankę herbaty.
 Nie zmrużyłam nawet oka, w ogóle nie mogłam spać. Pani Fitz obdarzyła ją pełnym
niesmaku spojrzeniem.
 Chrapałaś przez całą noc, ty stara nietoperzyco. I wyciągałaś spode mnie poduszkę.
Pani Dugan przechyliła się przez stół.
 To ty! Ty wyciągałaś poduszkę. Rzucałaś się bez przerwy, wierciłaś i narzekałaś. W
porównaniu z tobą Mildred zachowywała się wręcz idealnie.
Jake postawił przed Berry parujący kubek kawy.
 Zdaje się, że mamy problem.
 Możemy oczekiwać zbiorowego morderstwa.
 Chyba pójdę dziś wypożyczyć parę łóżek.
Pochylił się nad Berry, obejmując ją nagim ramieniem, i wyszeptał jej w samo ucho:
 W domu są tylko cztery sypialnie, a to oznacza, że w jednej będą musiały spać dwie
osoby.
 Słyszałam. Wy, mężczyzni. Tylko jedno wam w głowie. Seks. Seks. Seks  odezwała
się pani Dugan. Pani Fitz mrugnęła do Jake'a.
 Nie zwracaj na nią uwagi. Jest nieznośna, ponieważ również myśli tylko o seksie, a
nie bardzo już pamięta, co się z tym robi. Ostatnim mężczyzną, którego znała Dugan, był
stary Criswald. On także nie za dobrze pamiętał, co się z tym robi.
Mildred zachichotała, zaś pani Dugan zdawała się zgorszona. Rozradowana pani Fitz
uśmiechnęła się szeroko.
 Co myślicie o tym, żeby Jake, kiedy pójdzie wypożyczyć kilka łóżek, wypożyczył przy
okazji paru przystojnych mężczyzn?
Sara Dugan wydęła usta.
 To niesmaczne.
 Tak, ale sprawiło, że Mildred się śmieje i ma zaróżowione policzki.
Berry napiła się kawy. Pomyślała, że nie należy nie doceniać pani Fitz. Jak na małą
starszą panią, miała mocno nieortodoksyjne metody, ale wiedziała, co robić w trudnych
sytuacjach. Jake dopił kawę starając się powstrzymać śmiech.
 Dziś sobota. O której godzinie otwiera się w soboty pizzerię?
31
RS
 O dziesiÄ…tej.
 Na pewno zdążymy.
 Najpierw śniadanie  stwierdziła pani Dugan.
 Potem musimy zrobić pranie.  Pani Fitz skończyła herbatę.  W przeciwnym razie
będziemy musiały pracować w naszych nocnych koszulach.
Jake odstawił filiżankę na stół i przeciągnął się za plecami Berry.
 Wezmę szybki prysznic. Potem możemy jechać na inspekcję mieszkania.
Berry z trudem hamowała łzy. Mieszkanie wyglądało znacznie gorzej, niż zapamiętała.
Sadza była wszędzie. Wdarła się do każdej szuflady, przylgnęła do ścian, pokryła okna. Jake
objął Berry ramionami i oparł podbródek na czubku jej głowy.
 Nie zamierzasz płakać, prawda?
 Nie. Absolutnie nie.  Duża łza spłynęła jej po policzku, a Jake otarł ją kciukiem.
 Nie cierpię, kiedy płaczesz. Zciska mnie wtedy w gardle.
 Wszystko zrujnowane.
 Nie, nie wszystko.
Berry spojrzała w dół, na dywan.
 Dywan zniszczony.
 Mhm.  Jego głos wibrował w jej uszach i Berry z trudnością mogła skoncentrować
uwagę na dywanie. Ręce Jake'a zsuwające się po jej plecach skutecznie to utrudniały.
 Tapczan też zniszczony.
 Mhm. Tapczan.  Kreślił palcami kółka na jej plecach, tuż ponad paskiem dżinsów.
 I... hm...  Nie potrafiła powiedzieć, co jeszcze uległo zniszczeniu. Miała to dokładnie
na końcu języka, ale ręce Jake'a sprawiły, iż zapomniała o wszystkim.
 Nie jest tak zle  zamruczał.  Lokówki były uszkodzone, więc producent ponosi
odpowiedzialność za zniszczenia, łącznie ze sprzątaniem. Zabierzmy ubrania oraz pościel do
mnie, wypierzemy je, a resztÄ™ pozostaw profesjonalistom.
Berry zacisnęła oczy, chcąc ukryć kolejną łzę.
 Smutno mi, kiedy patrzÄ™ na to wszystko.
 Mnie też.
 Może poczuję się lepiej, jeśli trochę posprzątam.
 Ja też.
 NaprawdÄ™?
 Nie, ale zrobię wszystko, żeby kolejna łza nie popłynęła po twoim policzku.  Odwrócił
się i zaczął buszować w szufladach przy zlewie.  Gdzie są te duże torby na śmiecie?
 Szufladę niżej.
Znalazł torby i rzucił je Berry.
 Spakuj ubrania i pościel. Ja tymczasem wyniosę dywan, zanim do reszty zniszczy
podłogę.
Berry ułożyła spakowane rzeczy w furgonetce i spojrzała w górę ku szeroko otwartym
oknom. Przez jedno z nich Jake wypychał właśnie nasiąknięty wodą dywan.
 Zwolnić bomby!  wykrzyknął, zrzucając dywan na chodnik.
 Jake?
Wychylił się z okna i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Rękawy koszuli miał podwinięte
powyżej łokci, zaś policzek przecinała smuga sadzy.
 Dziękuję.
 Szukasz może sposobu, żeby mi się odwdzięczyć?
32
RS
Berry nie zdołała powstrzymać uśmiechu. Nie mogła nie podziwiać jego wytrwałości w
dążeniu do celu. Minęła godzina, gdy po odwiezieniu rzeczy Berry wraz z panią Fitz i Mildred
otwierały drzwi pizzerii. Z ulgą dostrzegły tylko parę zacieków na ścianach.
Pani Fitz przepasała się śnieżnobiałym fartuchem.
 Damy sobie radę, ty idz na górę i pomóż Jake'owi porządkować mieszkanie. Z
odgłosów sądząc, można by przypuścić, że wydaje przyjęcie.
Berry zmarszczyła nos. Istotnie, zupełnie jakby wydawał przyjęcie. Z radia płynęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl