[ Pobierz całość w formacie PDF ]
alarm. Była bezpieczna. I sama.
Zamknięta w swoim mieszkaniu. Jak księżniczka w wysokiej,
niedostępnej wieży. Wyszła na taras i popatrzyła w niebo. Od lat nie czuła
się taka samotna jak teraz.
68
RS
ROZDZIAA PITY
Nazajutrz o wpół do siódmej rano Jace podjechał pod dom Parker.
Dokładnie tak, jak chciała.
Nie miał pojęcia, jakim cudem udało mu się przyjechać na czas. Po
bezsennej nocy był wykończony.
Wczoraj wieczorem, zaraz po wyjściu od Parker, pojechał do domu i
zaszył się w gabinecie. Miał zamiar trochę popracować, jednak trudno mu
było skupić się na papierach. Mimowolnie wracał myślą do Parker i
minionego dnia. Kiedy wreszcie położył się do łóżka, daremnie próbował
usnąć. Sen nie przychodził. A kiedy zapadał w niebyt, znowu prześladowała
go Parker.
Parker i jej usta kuszące do pocałunków.
Parker i jej kolekcja Myszek Miki.
Parker i jej zdjęcia.
Znił o niej, a kiedy się budził, znowu chciał wejść w tamten sen.
Wiedział, że to niebezpieczne, że nie powinien, więc próbował
opanować senność, jednak po chwili jego czujność słabła i powoli odpływał
w marzenia, gdzie już czekała na niego Parker.
Poznawał ją coraz lepiej. I coraz bardziej mu się podobała. Wprawdzie
już wcześniej znał na pamięć różne fakty dotyczące jej życia, jednak teraz
miał przed sobą prawdziwą osobę.
Przemęczył się tak do piątej. W końcu wstał, zaparzył kawę i zaczął
szykować się do nowego dnia. Chciał zaskoczyć Parker, wyrównać szanse.
Zdawał sobie sprawę, że dzielące ich różnice nigdy nie znikną. Ona
była księżniczką, on - prywatnym detektywem. Będzie jej deptać po piętach,
póki Parker nie ulegnie woli ojca i nie wróci do domu.
69
RS
Ciekawe, gdzie podział się jej narzeczony. Miał namówić ją do
powrotu do Eliason. Im szybciej to się stanie, tym lepiej dla Jace'a.
Wcześniej w ogóle o tym nie myślał, ale teraz obawiał się, że zapomni, na
czym polega jego rola w tej sprawie. Tak łatwo ulec pokusie! Był tylko jej
opiekunem. I na tym koniec.
Odepchnął od siebie te myśli i popatrzył na zegarek. Minęło pięć
minut, odkąd podjechał pod jej dom. Może Parker nie wie, że już na nią
czeka? Może po nią pójść?
W tej samej chwili dziewczyna pojawiła się w drzwiach.
- Cześć - powitała go, wsiadając do samochodu. - Jesteś punktualnie.
- Jak zawsze.
Wyglądała fantastycznie, ale uwagi Jace'a nie uszły ciemne kręgi pod
jej oczami. Chyba też miała za sobą nieprzespaną noc.
Czy myślała o nim, tak jak on o niej? Czy może rozmyślała o swoim
narzeczonym, Tannerze?
To bez znaczenia, upomniał się w duchu, i nim zdążył dobrze się
zastanowić, podał jej dużą kopertę.
- Co to jest? - zapytała, obracając kopertę w dłoniach i przyglądając się
jej ciekawie.
- Ponieważ mam na ciebie teczkę, więc żebyśmy byli kwita,
przygotowałem dla ciebie moją. Proszę.
Spodziewał się, że Parker zajrzy do środka, ale ona wsunęła kopertę do
torby i nie skomentowała jego gestu ani słowem. Zamiast tego spytała:
- Jak się czuje twoja siostra?
Jace wycofał samochód z podjazdu.
- Chyba lepiej. Dzisiaj dzieci mają spędzić dzień z ojcem, a Shelly
zamierza dokończyć swoje CV i zacząć rozglądać się za pracą. Dotąd nigdy
70
RS
nie pracowała. Wyszła za mąż na pierwszym roku studiów, rok pózniej
pojawiły się dzieci, więc startuje od zera. Sama rozumiesz, że to nie będzie
łatwe.
- Przecież ona pracowała! - obruszyła się Parker. - Zajmowanie się
dziećmi to praca. Po dniu spędzonym z Amandą i Bobbym coś o tym wiem.
Jace roześmiał się.
- Masz rację, ale chodziło mi o to, że nie pracowała poza domem,
zawodowo.
- A jakiej pracy szuka? - zainteresowała się Parker. - Jeśli o czymś
usłyszę, mogłabym dać jej znać.
- Shelly chciałaby dokończyć studia, ale to przyszłość. Najpierw musi
w ogóle zacząć. Na razie chyba jeszcze sama nie bardzo wie, co chciałaby
robić.
Podobnie jak on. Bo korciło go, by pochylić się ku Parker i pocałować
ją na dzień dobry. Niezobowiązujący pocałunek, tak jak tamto muśnięcie w
wesołym miasteczku. Na więcej nie mógł sobie pozwolić. I nie powinien o
tym zapominać. To nie leżało ani w jej, ani w jego interesie.
- Popytam ludzi - rzekła Parker. Najwyrazniej zdołał dobrze ukryć
swoje wewnętrzne rozterki, bo niczego nie zauważyła. - Rozejrzę się, może
ktoś potrzebuje pracownika. Zobaczę, co się da zrobić. Po południu
wybieram się do gabinetu kosmetycznego. Tam zacznę. Pearly wspomniała,
że powinnam podciąć końcówki włosów, ale prawda jest taka, że już zaczęli
o nas plotkować.
- O nas?
- Wiesz, jak tutaj rozchodzą się plotki? Nic się nie ukryje. Ty i ja to
najświeższa wiadomość.
- Ty i ja? - Jace zmarszczył brwi. - My?
71
RS
- Może ludzie uważają, że coś w tym jest - dorzuciła. - Może
powinnam szepnąć coś starszym paniom wysiadującym u fryzjera. Jeśli
usłyszą, że coś nas łączy, może odpuszczą.
- Odpuszczą?
- Pearly i jej kumpelki koniecznie chcą mnie wyswatać. Według nich
za mało się staram, bo nie lubię się z nikim umawiać - wyjaśniła.
- A tak jest? - zapytał ostrzej, niż zamierzał, aż sam się zdziwił.
- Co tak jest? - Parker nie zrozumiała.
Jace chciał się wycofać, powiedzieć, że to nieważne, a tymczasem
nieoczekiwanie wyrwało mu się kolejne pytanie:
- Często się z kimś spotykasz?
Popatrzył na dziewczynę, a ona wbiła w niego wzrok. Trudno mu było
jednoznacznie określić jej spojrzenie.
- Dla mnie wystarczająco - odparła chłodno, tonem dając do
zrozumienia, że posunął się za daleko.
- To znaczy? - naciskał, choć doskonale wiedział, że nie powinien
brnąć dalej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]