[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do pokoju Jerome'a. W kilkanaście sekund pózniej stanęła w
progu kuchni. Jej oczy pociemniały z gniewu.
- Mój Boże! - zawołała, widząc tę idylliczną scenę. -
Więc tu się ukrywacie! Zwietny pomysł! Każdy mógłby wejść
i splądrować biuro, gdyby przyszła mu na to ochota. Albo...
albo... - Ze złości zaczęła się jąkać. - A gdyby ktoś przyszedł z
ofertą pracy albo szukał naszej pomocy, albo... w
jakiejkolwiek innej sprawie? Nie mogę spuścić biura z oczu
nawet na pięć minut, żeby nie zastać... nie zastać...
David Jerome obrzucił ją chłodnym, spokojnym
spojrzeniem.
- No dokończ wreszcie! - rzekł opanowanym głosem. -
%7łeby nie zastać... czego, przepraszam? Zastałaś w kuchni
twojego wspólnika i jego asystentkę, którzy piją filiżankę
herbaty przed wyjazdem Anne do pracy w Londynie. W
agencji nie ma niczego, co mogłoby zainteresować złodzieja, a
poza tym Lotti siedzi na swoim miejscu, skąd dokładnie widzi
wszystkich przychodzących. A więc dlaczego się nie
uspokoisz i nie napijesz siÄ™ z nami herbaty? Za kilka minut
Anne i ja musimy wyjechać.
- Ależ... ależ naturalnie - wyjąkała Jane. W tej chwili
Anne poczuła dla niej niemal współczucie. Ton, jakim Jerome
do niej przemawiał, raczej wykluczał nadmierną sympatię.
Czyż on nie widział, że Jane była w nim zakochana? Czyż nie
potrafił zrozumieć, że mogła być zazdrosna, widząc go z inną
kobietÄ…?
Anne nalała jej herbaty do filiżanki. Uśmiechnęła się do
Jane, która tymczasem najwyrazniej zdążyła się już opanować.
- Idz do swojego pokoju - przyjaznię powiedziała Anne -
zaniosÄ™ ci herbatÄ™! W tej kuchni nie jest zbyt przytulnie.
Jane zmusiła się do wyniosłego uśmiechu.
- Ktoś mógłby pomyśleć, że wybierasz się na Hebrydy -
powiedziała chłodno. - A przecież chodzi tylko o Londyn.
W drodze na dworzec David nie odezwał się ani słowem.
Dopiero kiedy zatrzymali siÄ™ przed budynkiem stacji i Anne
już chciała wysiąść, powiedział:
- Nie powinna pani pozwalać, żeby Jane tak panią
komenderowała.
Anne była tak zaskoczona, że omal nie wypuściła walizki
z ręki. Potem jednak odzyskała swój dobry humor i roześmiała
siÄ™.
- Niejeden raz już mi to doradzano - odparła pogodnie. -
Ale ona wcale mnÄ… nie komenderuje, naprawdÄ™. Znam Jane od
tak dawna, z pewnością dłużej niż pan...
- Z pewnością - potwierdził poważnie. - Ale nie trzeba
dużo czasu, żeby kogoś poznać. Na przykład ja znam Jane
dopiero od niedawna, wydaje mi się jednak, że przejrzałem ją
na wylot i wiem o niej więcej niż pani. - Wziął jej walizkę,
którą postawiła na chodniku. - To wszystko, co pani ze sobą
zabiera? Odniosę walizkę na peron, ale potem muszę jechać
dalej. Już jestem trochę spózniony. W każdym razie życzę
pani powodzenia w Londynie. Bardzo jestem ciekaw, co mi
pani opowie po powrocie.
Postawiwszy walizkę na peronie, odwrócił się energicznie
i odszedł.
W pociągu Anne siedziała z zamkniętymi oczami,
zastanawiając się jeszcze raz nad wrażeniami ostatniej
godziny. Ten nowy wspólnik Jane rzeczywiście był
niesłychanie dziwnym człowiekiem.
Pociąg przybył na dworzec punktualnie. Do domu państwa
Kennetów pojechała taksówką. Pani Kennet już na nią czekała
i przywitała ją serdecznie. Była to dość pulchna kobieta o
matczynym wyglądzie, której istnienie na tym świecie
zdawało się mieć na celu wyłącznie stwarzanie wokół siebie
miłej i przyjemnej atmosfery.
Prowadząc Anne do jej pokoju, mówiła:
- Chcę, żeby czuła się pani tutaj jak u siebie w domu, i
proszę w żadnym wypadku nie pozwolić, żeby Geoffrey
nadmiernie obciążył panią obowiązkami. On nie ma złych
intencji, tylko po prostu nie zauważa, że za dużo wymaga od
innych. Sam zresztą potrafi pracować bez wytchnienia; Elaine
mogłaby coś o tym powiedzieć. Ale na szczęścia ja tu jeszcze
jestem, już ja się panią zaopiekuję. - Uśmiechnęła się
wyrozumiale. Przecież musi się pani trochę rozerwać. Taka
młoda, ładna dziewczyna powinna mieć przyjaciółki i
poznawać młodych mężczyzn. Proszę posłuchać mojej rady!
W pani pokoju jest telefon, może pani z niego korzystać,
kiedy tylko pani zechce. W tej chwili mąż jest w szpitalu, ale
wróci na obiad, a po południu na pewno będzie chciał
popracować. Do tej pory proszę sobie odpocząć,
pospacerować po ogrodzie albo zrobić, na co przyjdzie pani
ochota! Obiad jemy punktualnie za kwadrans pierwsza, o
drugiej mąż znów zaczyna pracować. Brzmi to okropnie,
prawda? Ale tak nie jest. Geoffrey to dusza człowiek, sama się
pani o tym przekona. Jego jedyną wadą jest to, że nie potrafi
żyć bez pracy.
Anne rozpakowała walizkę i wzięła gorący prysznic, po [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tibiahacks.keep.pl