[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To kiedyś wreszcie się skończy, powtarzała sobie. Znała
go przecież zaledwie parę tygodni. Już niedługo poradzi so
bie z tym głupim uczuciem i wróci do równowagi. Nie bę
dzie przy każdym dzwonku telefonu liczyć, że to Nick, ani
spodziewać się go w każdym przejeżdżającym samochodzie.
Zresztą, zbyt wiele oczekiwała. Czy w ogóle próbował
skontaktować się z nią po powrocie do San Francisco? Może
uznał, że jej wyjazd i zwrot pierścionka to koniec znajo
mości. Ciekawe tylko, co powiedział matce. A może nadal
grał przed nią swoją rolę?
Kiedy w czwartek po południu zadzwonił telefon, przez
chwilę rozważała, czy musi odbierać, przypomniała sobie
jednak, że podała ten numer swojemu szefowi.
- Halo?
- Molly? Mówi Brittańy. Mam nadzieję, że wszystko
u ciebie w porzÄ…dku?
Brittańy! Coś takiego!
- Oczywiście, a czemu miałoby być inaczej? - Po co,
na Boga, Brittańy postanowiła zadzwonić? Jak zdobyła ten
numer?
- Nie ma cię cały tydzień, a Nick codziennie cię tu szu
ka. Uznałam, że dzieje się coś niedobrego. Czy mogę ci
w czymś pomóc?
Molly zacisnęła dłoń na słuchawce. Jeszcze by tego bra
kowało, pomyślała.
- Nick był w pracowni?
- Przychodzi codziennie, tylko w różnych porach. Właś
nie stąd wyszedł. Powiedziałam, że postaram się mu pomóc.
- Jak miło z twojej strony - mruknęła Molly przez za
ciśnięte zęby. - Przepraszam, muszę już kończyć - powie
działa, przerywając połączenie. Wierzyć jej się nie chciało,
że Brittańy ośmieliła się do niej zadzwonić. Z pewnością
liczyła na nowe plotki. Jednak, czy to prawda, co powie
działa? Czy rzeczywiście Nick codziennie przychodził do
Zentechu?
Rozległ się dzwonek przy drzwiach.
Otworzyła i ciężko westchnęła.
- Powinnam się tego domyślić. Czemu to trwało tak
długo?
Donny uśmiechnął się szeroko.
- Mam jeszcze innych klientów. Nick próbował działać
na własną rękę, ale mnie coś podpowiedziało, żeby zajrzeć
tutaj. Mogę wejść?
Zawahała się, w końcu wzruszyła ramionami. Co za róż
nica, czy go wpuści, czy nie? I tak już jej bezpieczny azyl
został odkryty.
Wprowadziła go do salonu, usiadła na krześle, Don-
ny'emu wskazała kanapę. Przysiadł na brzeżku i rozejrzał
się wokół.
- Opowiesz mi, czemu uciekłaś?
- Czy to ma znaczenie?
- Właściwie nie, tylko zupełnie do ciebie nie pasuje.
- Tak ci wynika z dochodzenia?
Spojrzał na nią przez zmrużone powieki. Mimo innych
włosów i cery, bardzo przypominał w tej chwili Nicka.
- Myślałem, że już mi to darowałaś.
- Mam na myśli ostatnie śledztwo.
- Nie rozumiem. - Pokręcił głową. - Było tylko jedno,
zaraz po przyjęciu w Zentechu.
Nagle pojawiły się wątpliwości.
- W niedzielę słyszałam, jak Nick z tobą rozmawiał -
powiedziała, patrząc na niego uważnie.
- Przekazywałem mu najnowsze informacje na temat
kradzieży w barze.
- To nie był jedyny temat rozmowy. Słyszałam, jak mó
wił o brylancie.
Donny kiwnął głową.
- I dlatego wyjechałam.
- To znaczy dlaczego? - Zmarszczył brwi. Najwyraz
niej ciągle nic nie rozumiał.
- No, przecież mówię.
- Jesteś zła, bo Carmen chce zatrzymać klejnoty, które
dał jej na Gwiazdkę?
- Carmen?
PrzytaknÄ…Å‚.
- Nick cię szuka. Nie wie, czemu wyjechałaś. Chodził
do Zentechu, do ciebie do domu.
- I w końcu posłał ciebie moim śladem.
- Nie. Możesz to nazwać inicjatywą własną. Nie chcia
łem robić mu nadziei, gdyby okazało się, że nie mam racji.
Co on gada? Jakiej nadziei? Co Nicka obchodzi, co siÄ™
z nią dzieje? No, chyba że myśli o matce... albo też złości
go, że stracił kontrolę nad sytuacją.
Przez chwilę patrzyła na swoje dłonie, po czym podniosła
wzrok na Donny'ego.
- To była tylko umowa, związek na niby. Przecież
wiesz...
- I co z tego? Nickowi na tobie zależy. Może nawet
bardziej, niż podejrzewa. Twój nagły wyjazd naprawdę nim
wstrzÄ…snÄ…Å‚.
- Nie chciałam tego. Ja... - Zamknęła usta, nim po
wiedziała zbyt wiele.
- Myślę, że spałby lepiej, gdybyś się odezwała. Lub gdy
by cię zobaczył. Daj mu szansę, Molly. - Donny wstał z so
fy. - Lecę do domu. Dla chłopaka z Los Angeles życie
w San Francisco jest zbyt męczące.
Ile czasu upłynie, nim złoży raport Nickowi? - zasta
nawiała się, patrząc, jak idzie do wyjścia.
Jednak popołudnie dobiegło końca, a telefon ciągle
milczał. Dlaczego Donny nie zdradził kuzynowi jej kryjów
ki?
Nickowi na tobie zależy".
W nocy nie mogła zasnąć. Przed oczami bez przerwy
pojawiał się obraz Nicka. Nagle przypomniała sobie scenę
u jubilera. TÄ… obrÄ…czkÄ…..."
Powiedział te słowa zupełnie, jakby to była prawda.
Usiadła na łóżku. A jeśli Nick także ją pokochał? To
by znaczyło, że przegapiła coś, czego pragnęła najbardziej
na świecie.
Jak ma to sprawdzić?
Mogłaby go spytać.
Znów opadła na poduszki. Zwietny pomysł, nie ma co!
Oczami wyobrazni zobaczyła, jak spokojnym krokiem pod
[ Pobierz całość w formacie PDF ]