[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Powiesz mi, jaka jest Callie? - poprosiła z napięciem.
Aristandros zamarł, wyraznie zaskoczony jej prośbą.
- To jeszcze bardzo małe dziecko. Co można powiedzieć o takim malcu? Jest ład-
na... - Zawahał się, jakby doszedł do wniosku, że tak powierzchowny komentarz to za
mało. - I spokojna, cicha. Aatwo zapomnieć, że leży w łóżeczku tuż obok.
- Czy jest ci bliska? - spytała ostrożnie Ella, nie chcąc, by jej słowa zostały uznane
za krytykÄ™.
- Oczywiście. - Aristandros zmarszczył brwi. - A teraz pora się zbierać, limuzyna
już na ciebie czeka. Ponieważ dziś wieczorem idziesz ze mną na uroczyste otwarcie gale-
rii, musisz sobie kupić nową sukienkę.
- Mam sukienkę, nie potrzebuję innej - zaprotestowała.
- Twoja odzież nie spełnia kryteriów obowiązujących w moich kręgach towarzy-
skich - oświadczył wyniośle. - Zobaczymy się pózniej.
R
L
T
Ella zacisnęła palce na swoim egzemplarzu umowy i wróciła do samochodu. Kie-
rowca szybko zawiózł ją do modnego i drogiego butiku, w którym obsługa powitała ją z
wyraznym szacunkiem. Wyglądało na to, że się jej tutaj spodziewano.
Ekspedientka zaprowadziła Ellę do przebieralni, by ją tam starannie wymierzyć, a
po chwili inni pracownicy przynieśli kilka naręczy ubrań.
- Zdaniem pana Xenakisa, na dzisiejszy wieczór najodpowiedniejsza będzie ta kok-
tajlowa suknia - oznajmił kierownik sklepu, kołysząc czarną, elegancką kreacją.
Ella bez słowa zaakceptowała podsunięte przez obsługę stroje, łącznie ze skąpą
bielizną. Była gotowa na wszystko, byle tylko spotkać się z córką.
Następnie szofer zawiózł ją do salonu piękności, a stamtąd do podziemnego par-
kingu pod domem Aristandrosa. Miliarder zajmował trzypoziomowy penthouse z wido-
kiem na Hyde Park, a jego mieszkanie wydało się Elli po prostu gigantyczne. Za
drzwiami na patio dostrzegła całkiem spory basen, a obok niego taras i ogród na dachu.
Grecka pokojówka wprowadziła ją do sypialni i z dumą zademonstrowała przestronną
garderobę, do której wniosła świeżo zakupioną odzież.
Gdy służąca położyła na łóżku czarną toaletę przeznaczoną na dzisiejsze wyjście,
Ella wybrała turkusową, niemal przezroczystą bieliznę, a następnie wzięła prysznic, wło-
żyła gustowny stanik oraz koronkowe majtki do kompletu, stanęła przed lustrem w ła-
zience i wtedy dostrzegła na progu męską sylwetkę. Z cichym okrzykiem chwyciła ręcz-
nik, którym błyskawicznie się osłoniła. Aristandros wydał się jej jeszcze wyższy i potęż-
niejszy niż zwykle.
- Następnym razem, jeśli nie będziesz sobie życzyła towarzystwa, po prostu za-
mknij drzwi na klucz - poradził jej z bezczelnym uśmiechem na ustach. - Jak na kobietę
obytą z mężczyznami, wydajesz się bardzo wstydliwa.
Ella z dumą uniosła głowę i potrząsnęła długimi, prostymi włosami.
- Nie jestem ani trochę wstydliwa! - oświadczyła dobitnie.
- Więc rzuć ten ręcznik - zaproponował.
Bez zastanowienia rozchyliła palce, a wtedy duży, biały ręcznik z cichym szele-
stem osunął się na marmurową posadzkę. Wiedziała, że to niemądre, ale będąc zupełnie
nago, czułaby się mniej obnażona niż w tej skąpej bieliznie.
R
L
T
Aristandros przyjrzał się jej od stóp do głów, nawet nie próbując ukryć aprobaty.
- Trzeba przyznać, że wyglądasz nader atrakcyjnie, glikia mou - mruknął i podszedł
bliżej.
Zadrżała, gdy jego ręce spoczęły na jej biodrach. Nieoczekiwanie podniósł ją i po-
sadził na marmurowej umywalce.
- Co ty wyprawiasz? - wykrztusiła oszołomiona.
- Doceniam twoje wdzięki - wyszeptał.
Odetchnął głęboko świeżym, mydlanym zapachem jej skóry. To było jego mydło,
jego prysznic i jego kobieta. Wszystko znajdowało się na swoim miejscu, w idealnym
porządku. Przycisnął usta do gładkiej skóry pod uchem Elli i połaskotał ją końcem języ-
ka.
- Jesteś idealna - mruknął z zadowoleniem, a ona bezwiednie zarzuciła mu ręce na
szyję, jakby od siedmiu lat czekała na tę chwilę. - Rzecz w tym, że nawet taki ideał jak ty
musi czasem zaczekać - dodał rozbawiony, doskonale wyczuwając jej podniecenie. -
Mamy dzisiaj uczestniczyć w otwarciu galerii, pamiętasz? Muszę wziąć prysznic i prze-
brać się jak należy...
- Otwarcie galerii? - Ella nagle otrząsnęła się z erotycznego oszołomienia. Nie mo-
gła uwierzyć, że Aristandros praktycznie ją uwiódł, i to bez najmniejszego wysiłku.
Cofnęła ręce, jakby jego szyja ją parzyła. - Oczywiście.
- Powinniśmy się pośpieszyć. - Wziął ją na ręce i ostrożnie postawił na podłodze. -
Nie chcę traktować cię jak przekąski na wynos, wolę się tobą delektować niczym głów-
nym daniem w dobrej restauracji. Zajmę się tobą jak należy, na pewno będziesz mi za to
wdzięczna.
Ella spojrzała na niego przez zmrużone powieki.
- Przekąska na wynos... - powtórzyła przez zaciśnięte zęby.
Aristandros patrzył na nią błyszczącymi oczami.
- Pragniesz mnie - zauważył ze zle skrywaną satysfakcją. - Przyjdzie czas, kiedy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]