[ Pobierz całość w formacie PDF ]
aureolę brązowych włosów, poważny wyraz oczu i najbar
dziej męską z możliwych sylwetkę.
Był przy niej stale, z wyjątkiem czasu, który spędzała na
zaordynowanych przez lekarzy przeróżnych badaniach
i ćwiczeniach z terapeutami. Poza podwójnym widzeniem
dokuczały jej zawroty głowy, zwłaszcza kiedy stawała na
nogi. Na szczęście z pamięcią nie miała kłopotów, mówiła
już bez trudu, tak że lekarze dyskutując nad poprawą jej
zdrowia, używali słowa cud".
Kiedy nie poddawali jej badaniom czy ćwiczeniom, była
z Morganem. Przychodził o dziewiątej rano z dużym kub
kiem smakowitej kawy, kupionej w pobliskiej kawiarni.
Przynosił Los Angeles Times" i czytał jej, gdyż ze wzglę
du na zaburzenia wzroku samej jej jeszcze nie było wolno.
Po przeczytaniu od deski do deski gazety zaczynali roz
mawiać.
- Czy nie powinieneś być w pracy? - zapytała go pier
wszego dnia, a on opowiedział jej o karierze Wspaniałego
Anula & Irena
scandalous
Mongo. Przedstawił jej fabułę kolejnego komiksu i z grub
sza treść serialu, który w półgodzinnych odcinkach przygo
towywał dla telewizji.
- Nie nudzi cię to siedzenie? To musi być jak czekanie
na wyschnięcie farby - zauważyła kiedyś. On się uśmiech
nął i zapewnił, że widok kobiety dochodzącej do zdrowia
po fatalnym wypadku nie jest w żadnym razie nudny.
- Morgan, dlaczego jesteś tutaj? - Stawiała to pytanie
tak często, że już nie potrafiłaby zliczyć, ile razy. - Cieszę
się, że jesteś przy mnie, ale... dlaczego? Dlaczego ze mną?
Dlaczego siÄ™ o mnie martwisz?
Kiedy go o to pytała, uśmiech znikał z jego twarzy.
- Nie wiesz? Hope, jeżeli nie pamiętasz, to jeszcze
wiele brakuje ci do pełnego zdrowia.
Pamiętała jego niski, przytłumiony głos właściwie od
tego momentu, kiedy została uderzona w głowę i straciła
przytomność. Musiał być świadkiem wypadku, którego
szczegóły nie były dla niej jasne. Uciekała, uciekała od
lustra i nagle wszystko stało się ciemnością, a cały świat
zniknÄ…Å‚.
Poza głosem Morgana. On przy niej trwał, mówił jej, żeby
się trzymała, błagał, by wróciła. Ten głos odnajdywał ją w cie
mnościach, wabił i uwodził życiem. Pamiętała, co wtedy my
ślała - że do kogokolwiek ten głos należy, ona go kocha.
Teraz była zakłopotana tym wybujałym uczuciem, choć
tak do końca nie potrafiła powiedzieć sobie, że go nie
kocha. Może gdyby był starszy, mniej czuły, nie tak zabój
czo przystojny...
Oczywiście, tak naprawdę go nie kochała. W czasie tych
dni spędzonych w szpitalu nie była sobą. Jej widzenie
i równowaga nie wróciły jeszcze do normy. To samo odno
siło się do sfery uczuć.
Anula & Irena
scandalous
Morgan miał taki ciepły, szczery uśmiech. Oczy koloru,
jakiego dotąd nigdy nie widziała, jasnobrązowe, miodowe,
ze słonecznymi refleksami. A jego dotyk... och, tak, pa
miętała jego dotyk. W tych okolicznościach nie było w nim
nic romantycznego, a jednak jej ciało dosłownie wracało
do życia, kiedy brał jej rękę w swoją. ,
- Hope. - Podniósł się z fotela, zbliżył do łóżka i przy
siadł na materacu koło niej. Gdy ujął jej dłoń w swe ręce,
jeszcze bardziej czuła, że żyje. Usiłowała sobie tłumaczyć,
że to odczucie nie ma nic wspólnego z promiennością jego
oczu, z wyrazem zmysłowych warg, barczystą postacią
i uściskiem dużej, męskiej dłoni. - Naprawdę powinnaś
przypomnieć sobie, kim ja jestem. Chcę, żebyś odtworzyła
sobie w pamięci to, co się stało, w przeciwnym razie nigdy
się tego nie pozbędziemy.
- Mówiłeś do mnie - powiedziała. - Dobrze pamiętam,
Morgan, mówiłeś i mówiłeś, aż ktoś odciągnął mnie. od
ciebie.
- To sanitariusze cię ode mnie odciągnęli. Położyli cię
na nosze i włożyli do karetki pogotowia.
Ogarnęło ją zniecierpliwienie. Dlaczego Morgan wciąż
każe jej odtwarzać wypadek? Czego ona nie wie? Dlaczego
on nie może jej tęgo powiedzieć?
- Czy pamiętasz, w jaki sposób zostałaś ranna? Hope,
pamiętasz?
- Biegłam. Był wypadek...
- Przypominasz go sobie?
Zamknęła oczy. Wróciło wspomnienie irracjonalne
go strachu, że zostanie wessana do lustra, wciągnięta
na tamtą stronę przez kobietę, która ją poznała, powitała
i z jakichś niejasnych powodów pragnęła tam mieć.
Hope pamiętała, jak uciekała gnana przerażeniem. Wypad-
Anula & Irena
scandalous
ła z pokoju, z budynku, potem biegła chodnikiem na...
jezdniÄ™.
- Samochód - powiedziała bliska płaczu. - Jasnoczer-
wony samochód.
- Tak.
- Uderzył mnie samochód.
- Tak. - Otworzyła oczy i zobaczyła twarz Morgana tuż
przy swojej. Hope, to ja prowadziłem ten samochód.
-Ty?
- Mój samochód cię uderzył. Ja ci to zrobiłem.
- Nie. - Nie odwracała od niego wzroku, nie chciała
przyjąć do wiadomości jego słów. - Wydarzył się wypadek.
--To był mój samochód. Ja prowadziłem. Przeze mnie
o mało nie umarłaś.
- Nie. - W tym momencie nic nie zakłócało zdolności
widzenia Hope, nie uszedł jej uwagi wyraz bólu, gniewu
i szczerego żalu w jego oczach. -Morgan, to nie była twoja
wina. Nie możesz tak myśleć.
- Siedziałem za kierownicą...
- Nie, posłuchaj mnie. Ocaliłeś mi życie. Jesteś tutaj,
ponieważ ocaliłeś mi życie.
- Mogłem cię zabić.
- Ale ja żyję! -Nagle zdała sobie sprawę, że on bardziej
potrzebuje pociechy niż ona. To on cierpiał, gnębiony wy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]