[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ustach. Bardzo się bała słów Nicka, a jeszcze bardziej swojej
reakcji. Teraz wolała o niczym nie myśleć. Nie chciała myśleć
o przeszłości, przyszłości ani nawet o terazniejszości. Nie
chciała myśleć o Richardzie, o kobiecie, która niegdyś złamała
serce Nicka, ani o swoim sercu, też zranionym przed laty. Chcia
łaby pozostać na zawsze na tym parkiecie, a świat niech się kręci
bez niej...
Pózniej, w taksówce, gdy Nick ją objął i całował, broniła się
przed powrotem do rzeczywistego świata, pragnąc nadal żyć
owÄ… zaczarowanÄ… chwilÄ….
Otrzezwiała dopiero w hotelowym holu, gdzie wpadli na
grupę rozweselonych gości konferencyjnych. I tylko dzięki te
mu potrafiła zdobyć się na to, by odesłać Nicka do jego pokoju,
choć uczyniła to z wielkim żalem.
Następny dzień ustanowił wzór dla pozostałych: poranny
spacer w Hyde Parku, wspólne śniadanie, wysłuchiwanie refe
ratów, lunch w hotelowej restauracji ogródkowej i kolacja
w hotelu przy dwuosobowym stoliku lub gdzieś w mieście.
W miarę upływu czasu tematy poszczególnych referatów
zaczęły zlewać się w świadomości Helen w jedną całość,
a szczegóły po prostu umykać pamięci. Robiła, co mogła, by się
skoncentrować, starała się też zapisywać ważniejsze sprawy,
zwłaszcza te, które dotyczyły medycyny alternatywnej. Jednym
z tematów dyskusji była terapia zapachowa, która zawsze ją
interesowała.
- Może byłoby nam łatwiej pojąć istotę rzeczy, gdybyśmy
mogli wypróbować to w praktyce - Nick szepnął jej do ucha.
- Nie rozumiem?
- Mogłabyś, na przykład, nacierać mnie różnymi wonnymi
olejkami...
Okazał się niemożliwy także podczas innych sesji. Na przy
kład po referacie na temat odruchów oznajmił:
- Nie zdawałem sobie sprawy, że stopy mogą być tak ważne
w diagnozowaniu. Wiem, że wielu ludzi nie znosi, kiedy ktoś
dotyka ich stóp, ja natomiast bardzo to lubię. Oczywiście wszy
stko zależy od tego, kto ich dotyka...
Kiedy miał być wygłoszony referat na temat homeopatii
- czyli o metodach leczenia opartych na założeniu, że substan
cja, która wywołuje pewne symptomy u zdrowego człowieka,
może zwalczać podobne symptomy u człowieka chorego, wy
zwalając w nim naturalne mechanizmy obronne - Helen odmó
wiła siedzenia obok Nicka.
W innej sytuacji wszystkie referaty byłyby dla niej objawie
niem wartym pełnego skupienia, teraz jednak wydawały się
blade, mało interesujące i nieistotne: ważny był natomiast Nick
i ważne było spędzenie z nim tyle czasu, ile tylko można, do
póki w klepsydrze nie przesypie się cały piasek...
Pod koniec tygodnia mieli wrażenie, że znają się od zawsze.
Na ostatni wieczór Nick zarezerwował po raz wtóry stolik
w ich" restauracji w Covent Garden. Magicznym zbiegiem
okoliczności do tego samego stolika zaprowadził ich ten sam
kelner, w kącie zaś ten sam pianista grał te same utwory.
- Na cały tydzień zatrzymali tu dla nas czas - powiedziała
Helen, gdy spotkały się nad stołem ich kieliszki z winem.
- Wiesz co? Chyba jednak jesteśmy parą nieuleczalnych
romantyków - zauważył Nick.
- Masz racjÄ™. Nieuleczalnych... W szpitalu mam nawet opi
nię romantyczki do wynajęcia.
- Niezbyt dobrze rozumiem. Co to znaczy?
- Mówią, że mam zdolność kojarzenia par.
- Ooo? Ty może skojarzyłaś Kate i Jona?
- Usunęłam drobną przeszkodę na ich drodze. Wyjaśniłam
pewne nieporozumienia i wszystko załagodziłam. Od tego cza
su zaczęli się spotykać, a potem, jak to się mówi, razem chodzić.
Finisz znasz. Jest jeszcze jedna para. Georgina Merrick...
- Pielęgniarka na twoim oddziale?
- Tak. SkÄ…d wiesz? .-" ."
- Po prostu wiem. Oni też się pobrali dzięki tobie?
- W pewnym sensie. Nie za pierwszym razem, ale przy
drugim podejściu. Bo oni byli już małżeństwem i rozwiedli się.
Andrew pracował u nas. Georgina siedziała w domu i zajmo
wała się dziećmi, ale miała wielką ochotę wrócić do pracy. Kiedy
zwolnił się jej dawny etat, dałam jej znać. Złożyła podanie,
zapewniłam jej referencje, no i została przyjęta. Sprawdziło się
to, co od dawna podejrzewałam, a mianowicie, że Andrew jest
nadal zakochany w byłej żonie...
- A ona?
- Też chyba nigdy nie przestała go kochać...
- No, no, widzę, że nie lada z ciebie swatka.
- Lubię patrzeć na szczęśliwych ludzi... - szepnęła zaczer
wieniona.
- No dobrze, to dwie pary, a gdzie są następne? Może masz
w zanadrzu jakÄ…Å› propozycjÄ™?
Milczała. Po pewnym czasie westchnęła i rzekła:
- W przeszłości była jeszcze jedna para...
- KtoÅ› ze szpitalnego grona?
- Nie. Moja młoda kuzynka. Córka mojej krewnej. Siobhan
0'Hara. Przyjechała z Irlandii.
- Z takim nazwiskiem nie mogła pochodzić z Afryki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]